W ciągu ostatnich lat państwo wydało miliardy złotych na laptopy dla uczniów. Dzieci w szkołach podstawowych od czwartej klasy uczą się informatyki. Ale jak podkreśla Zdunowski, to tylko pozory przygotowania młodych ludzi do życia w cyfrowym świecie. „Dajemy sprzęt, dajemy software, a nie dajemy umiejętności” – mówi. I trudno się z tym nie zgodzić.
Oddolnie, emocjonalnie, ale wciąż za mało W Polsce działa kilka inicjatyw edukacyjnych dotyczących bezpieczeństwa w sieci – np. fundacje Orange czy stowarzyszenie „Bezpieczniki”, współprowadzone przez samego Zdunowskiego. Ich celem jest budowanie świadomości wśród dzieci. Ale – jak sam mówi – to działania często emocjonalne, nie systemowe. Nie uczą, czym tak naprawdę jest cyberbezpieczeństwo, jak działa phishing, jak rozpoznawać manipulację i fake newsy.
Co gorsza – dzieci często wiedzą więcej, niż nam się wydaje. Są sprytne, potrafią obchodzić zabezpieczenia, oszukują systemy kontroli czasu na smartfonach. A jednocześnie nikt nie pyta ich, czego naprawdę potrzebują w edukacji cyfrowej.
Brakuje podstaw – także u nauczycieli
Ministerstwo Cyfryzacji ogłosiło niedawno sukces – 35 milionów złotych na edukację nauczycieli w zakresie nowych technologii. Brzmi dobrze, ale jak zauważa Zdunowski – to daje około 200 zł na osobę. Kursy, które naprawdę uczą, kosztują więcej. Tymczasem nauczyciele są pozostawieni sami sobie, a programy szkolne nie nadążają za rzeczywistością.
W dodatku dzieci żyją dziś w dwóch równoległych światach: realnym i cyfrowym. A właściwie – coraz częściej traktują je jako jeden. Już dwulatek sprawnie przesuwa filmy na YouTubie. Świat cyfrowy to dla nich codzienność. Jeśli nie zostaną przygotowane do bezpiecznego poruszania się w nim, zostaną z tym same.
Edukacja formalna nie wystarcza
„Coraz więcej dzieci rozwija kompetencje informatyczne poza systemem edukacji” – zauważa Zdunowski. Dzięki internetowym kursom i eksploracji własnej, rośnie liczba samouków, którzy bez formalnych studiów potrafią tworzyć innowacyjne rozwiązania. Ale nie można na tym opierać całego systemu.
Potrzebujemy przestrzeni – „piaskownic” – do nauki i testowania.
Programów, które nie tylko uczą teorii, ale pozwalają działać. Mogą to być nawet gry karciane czy symulacje – ważne, by dzieci mogły aktywnie rozwijać kompetencje cyfrowe i zrozumieć, czym jest cyberzagrożenie i jak z nim walczyć.
Co dalej?
Inicjatywy oddolne są potrzebne i wartościowe – często szybsze i skuteczniejsze niż działania rządowe. Ale bez wsparcia systemowego, bez przemyślanego programu nauczania, bez szkolenia nauczycieli – nie zmienią wiele.
„To dzieci będą budować przyszłość polskiego IT” – mówi Zdunowski. Ale żeby mogły to robić odpowiedzialnie i bezpiecznie, musimy najpierw je tego nauczyć.