Zgodnie z obowiązującymi zasadami planowania, firmy w Anglii mogą ubiegać się o budowę lądowych turbin wiatrowych tylko na terenach konkretnie wskazanych do zabudowy w planach zagospodarowania przestrzennego sporządzanych przez lokalne rady. Wprowadzone w 2015 roku za rządów Davida Camerona wytyczne doprowadziły do gwałtownego spadku liczby takich zezwoleń, zwłaszcza, że jednocześnie lądowe farmy wiatrowe wyłączono z rządowych subsydiów dla producentów zielonej energii.

Sprawa od dawna budzi podziały w rządzącej Partii Konserwatywnej, część posłów się im sprzeciwia ze względu na to, że psują krajobraz. Obecny premier Rishi Sunak, gdy latem ubiegał się, wówczas bez powodzenia, o stanowisko jej lidera, zapowiadał utrzymanie dotychczasowych zasad i skupienie się na rozwoju morskich farm wiatrowych. Jednak pod naciskiem części posłów z własnej partii, którzy domagali się, by były one dopuszczone tam, gdzie jest na to zgoda lokalnych społeczności i zagrozili, że spróbują przeforsować przez parlament zmiany w istniejącej ustawie, rząd Sunaka zmienił zdanie i ogłosił konsultacje społeczne.

W liście do posłów minister ds. wyrównywania szans Michael Gove napisał, że rząd "uznaje spektrum poglądów" w partii w tej sprawie, ale podkreślił: "Wierzymy, że decyzje dotyczące lądowych farm wiatrowych najlepiej podejmują lokalne władze, które najlepiej znają swoje obszary i są demokratycznie rozliczane".

Reklama

W wydanym przez jego resort oświadczeniu napisano, że w ramach propozycji "pozwolenie na budowę będzie zależało od tego, czy projekt będzie w stanie wykazać się lokalnym wsparciem i odpowiednio zająć się wszelkimi efektami zidentyfikowanymi przez lokalną społeczność". Zapewniono, że budowa farm wiatrowych nadal będzie niemożliwa na terenach parków narodowych czy obszarów o szczególnych walorach przyrodniczych. Konsultacje mają się zacząć jeszcze w grudniu, a zakończyć w kwietniu 2023 roku.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)