To, że opozycyjna Partia Pracy, która broniła tego okręgu, wygra, było raczej pewne, ale niespodziewany jest rozmiar ich zwycięstwa. Jak ogłoszono w piątek, ich kandydatka Samantha Dixon otrzymała 61,2 proc. głosów, podczas gdy wystawiona przez konserwatystów Liz Wardlaw - 22,4 proc. Oznacza to, że poparcie dla laburzystów w porównaniu z wyborami z 2019 r. wzrosło o 11,6 punktu proc., a dla konserwatystów spadło o 15,9 punktu proc.

Jeśli takie przesunięcie preferencji wyborczych nastąpiłoby w skali całego kraju, dałoby to Partii Pracy bezwzględną większość w Izbie Gmin. Najbardziej znany brytyjski ekspert wyborczy John Curtice ocenił w piątek, że takie przesunięcie nie da laburzystom ogromnej większości, tym niemniej są oni na lepszej pozycji, niż byli w ciągu ostatnich 12 lat.

Była to trzecia kolejna porażka wyborcza konserwatystów w wyborach uzupełniających - w czerwcu utracili Wakefield, jeden z okręgów byłej "czerwonej ściany" na północny Anglii, gdzie przed 2019 r. przez 87 lat stale wygrywali laburzyści, oraz pierwszy raz w historii przegrali w okręgu Tiverton and Honiton w południowo-zachodniej Anglii, będącej do niedawna ich bastionem. Obie te porażki zwiększyły wewnątrzpartyjną presję na ówczesnego premiera Borisa Johnsona, który na początku lipca zapowiedział rezygnację, a na początku września odszedł ze stanowiska.

Reklama

Wybory w Chester były pierwszym wyborczym testem dla konserwatystów od czasu, gdy pod koniec października Sunak przejął stanowisko lidera oraz urząd premiera z rąk następczyni Johnsona, Liz Truss, której siedmiotygodniowe rządy jeszcze bardziej osłabiły notowania partii. W czwartek 15 grudnia odbędą się następne wybory uzupełniające - w okręgu Stretford and Urmston w aglomeracji Manchesteru, ale nie mogą one służyć jako miernik tego, czy Sunakowi udaje się wyciągać partię z kryzysu, bo jest to bardzo bezpieczny okręg Partii Pracy i jej zwycięstwo jest tam niemal pewne.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)