Mimo spadku, lipcowy odczyt był drugim najwyższym wynikiem zarejestrowanym w historii badań.

"Tempo ekspansji nieco zwolniło w porównaniu do czerwcowego rekordu, odzwierciedlając słabszy wzrost produkcji, nowych zamówień, zatrudnienia oraz zapasów pozycji zakupionych. Mimo to wszystkie wymienione wskaźniki znów zarejestrowały szybkie tempo wzrostu na tle badań historycznych. Ponadto zaległości i aktywność zakupowa ponownie znacznie się zwiększyły. Czas dostaw wydłużył się w rekordowym stopniu, a tempo inflacji kosztów zwolniło w stosunku do czerwcowego rekordu" - napisano w komentarzu do danych.

Autorzy badania piszą, że odczyt głównego indeksu wciąż windowały rekordowe opóźnienia w dostawach.

"Wskaźnik dla tej zmiennej odnotował rekordowo niski poziom piąty miesiąc z rzędu, co w przypadku indeksu odwróconego, podnosi odczyt głównego PMI. Opóźnienia w dostawach są wyraźnie czynnikiem hamującym wzrost produkcji w stosunku do nowych zamówień, co powoduje gwałtowną kumulację zaległości. Można to uznać za pozytywne, ponieważ wzrost produkcji będzie wspierany w nadchodzących miesiącach, nawet jeśli napływ nowych zamówień będzie dalej zwalniał” - napisano. (PAP Biznes)

Reklama

Pekao: Wzrost produkcji pozostanie wysoki

Wzrost produkcji powinien pozostać wysoki, nawet w przypadku dalszego spowolnienia napływu nowych zamówień. Powodem jest sygnalizowany przez firmy wzrost zaległości produkcyjnych – wynika z poniedziałkowego komentarza Banku Pekao o wskaźniku PMI dla przemysłu w Polsce.

„Co stało za niższym odczytem PMI w lipcu? Po pierwsze tempo wzrostu nowych zamówień było niższe niż w poprzednim miesiącu. W szczególności, w przypadku zamówień eksportowych był to najwolniejszy wzrost od początku roku. Po drugie, produkcja rosła wolniej niż w czerwcu, kiedy odnotowano największy wzrost od stycznia 2017 r. Po trzecie, wolniej rosło zatrudnienie oraz zapasy pozycji zakupionych” – podano w poniedziałkowym komentarzu Banku Pekao do publikacji indeksu PMI.

Dodano, że wzrost kosztów produkcji pozostaje wysoki (trzeci najwyższy wynik w historii), chociaż obniżył się nieco w stosunku do poprzedniego miesiąca. "Podobne tendencje widoczne są także w przypadku cen wyrobów gotowych. W ostatnich miesiącach zmianom kosztów produkcji towarzyszyły zmiany cen finalnych produktów, co sugeruje, że w obliczu solidnego popytu firmy przetwórcze nie mają problemów z przerzucaniem wyższych kosztów produkcji na ceny swoich finalnych produktów” – stwierdzili analitycy Pekao.

Ich zdaniem że nie ma powodu, aby niepokoić się spadkiem indeksu PMI, który nadal pozostaje na wysokim poziomie. „Co więcej, wydłużenie czasu dostaw w stosunku do napływających zamówień powoduje kumulację zaległości produkcyjnych (wzrosły dziesiąty miesiąc z rzędu). W efekcie, wzrost produkcji powinien pozostać wysoki, nawet w przypadku dalszego spowolnienia napływu nowych zamówień (realizacja opóźnionych planów produkcyjnych). Pomimo wyhamowania tempa wzrostu nowych zamówień, główną barierą rozwoju krajowego przemysłu pozostają czynniki podażowe (wąskie gardła w łańcuchach dostaw i dostępność surowców i materiałów do produkcji)” – wskazali.

Credit Agricole: Bariery podażowe w Niemczech ograniczą skalę ożywienia w polskim przemyśle

Wysokie bariery podażowe w Niemczech będą w kolejnych miesiącach ograniczać skalę ożywienia w polskim przemyśle. Wolniejszy wzrost zamówień będzie z kolei sprzyjać nadrabianiu zaległości produkcyjnych w polskim przetwórstwie przemysłowym – wynika z komentarza banku Credit Agricole do poniedziałkowych danych o indeksie PMI.

„Spadek indeksu wynikał z niższych wkładów 4 z 5 jego składowych (dla nowych zamówień, bieżącej produkcji, zapasów i zatrudnienia), podczas gdy przeciwny wpływ miało nieznaczne wydłużenie czasu dostaw (nowy rekord). Mimo dalszego wydłużenia czasu dostaw wzrost zaległości produkcyjnych był w lipcu wolniejszy niż w czerwcu, kiedy to osiągnął on rekordową wartość. Znalazło to odzwierciedlenie w wolniejszym wzroście zarówno cen półproduktów i materiałów wykorzystywanych w produkcji, jak również cen otrzymywanych przez producentów” – napisano w komentarzu banku Credit Agricole do danych o PMI.

Zauważono w nim, że tempo wzrostu cen półproduktów spadło po raz pierwszy od września 2020 r., a materiałów wykorzystywanych w produkcji – po raz pierwszy od listopada 2020 r. Zdaniem ekonomistów Credit Agricole, to oznacza, że w lipcu doszło do osłabienia barier podażowych w polskim przetwórstwie, jednak może to być zjawisko przejściowe.

„Z punktu widzenia perspektyw kształtowania się barier podażowych w polskim przetwórstwie kluczowa jest ocena sytuacji w niemieckim przetwórstwie. Tam z kolei wstępne indeksy PMI wskazały na zwiększenie składowej dla zaległości produkcyjnych, przy jednoczesnym wzroście składowych zarówno dla cen półproduktów i materiałów wykorzystywanych w produkcji (nowy rekord), jak również cen otrzymywanych przez producentów (nowy rekord). Sugeruje to, że odnotowane w lipcu nieznacznie osłabienie barier podażowych w polskim przetwórstwie było w znacznym stopniu efektem słabszego popytu na dobra pośrednie wytwarzane w Polsce ze względu na wąskie gardła występujące w niemieckim przetwórstwie” – zasugerowano w komentarzu CA.

Na taki scenariusz, według ekonomistów Credit Agricole, wskazuje spadek tej części składowej indeksu PMI, który pokazuje dane o nowych zamówieniach eksportowych dla polskiego przemysłu. W lipcu była ona na najniższym poziomie od grudnia.

„Uważamy, że wysokie bariery podażowe w Niemczech będą w kolejnych miesiącach ograniczać skalę ożywienia w polskim przetwórstwie. Wolniejszy wzrost zamówień będzie z kolei sprzyjać nadrabianiu zaległości produkcyjnych w polskim przetwórstwie i obniżeniu presji na wzrost zarówno cen półproduktów i materiałów wykorzystywanych w produkcji, jak również cen otrzymywanych przez producentów” – stwierdzono w komentarzy Credit Agricole.

PKO BP: Spowolnił wzrost produkcji i zatrudnienia, ale prognozy producentów - optymistyczne

W polskim przemyśle spowolnił wzrost produkcji i zatrudnienia, jednak prognozy producentów są optymistyczne, bo popyt zewnętrzny jest wysoki, powinien także wzrosnąć popyt wewnętrzny – ocenili analitycy PKO BP dane o indeksie PMI.

W poniedziałek firma Markit podała, że wskaźnik PMI dla przemysłu w Polsce w lipcu wyniósł 57,6 pkt. wobec 59,4 pkt. w czerwcu. Mimo spadku lipcowy odczyt był drugim najwyższym wynikiem zarejestrowanym w historii badań.

„Indeks wciąż był +sztucznie+ wspierany przez rekordowe opóźnienia w czasie dostaw związane z brakami komponentów produkcyjnych. Producenci zwiększyli swoją aktywność zakupową, co przełożyło się na czwarty z rzędu wzrost stanu zapasów środków produkcji. Wzrost cen komponentów wyhamował (wynik był jednak wciąż trzecim najwyższym w historii badań), co daje nadzieję na poprawę sytuacji podażowej w przyszłości” – wskazano w poniedziałkowym komentarzu PKO BP do danych o PMI.

Dodano, że słabszy odczyt PMI wynikał z niższego tempa wzrostu zamówień za sprawą najsłabszego od siedmiu miesięcy tempa napływu zleceń eksportowych. Ekonomiści PKO BP ten spadek wiążą z wolniejszym wzrostem niemieckiej gospodarki, która m.in. ze względu na ograniczenia podażowe nie może sprostać wysokiemu popytowi na swoje produkty, do których komponenty są wytwarzane w Polsce.

„Spowolnił także wzrost produkcji oraz zatrudnienia. Wzrosły jednak zaległości i aktywność zakupowa, co wskazuje, że polski sektor przetwórczy może podążać za scenariuszem niemieckim, gdzie napływ nowych zleceń jest szybszy od tempa wzrostu produkcji. W rezultacie w lipcu, 6. miesiąc z rzędu, spadły stany magazynowe wyrobów gotowych” – stwierdzili PKO BP.

Producenci, jak wskazali ekonomiści PKO BP, nadal są optymistyczni co do przyszłości, choć ich prognozy są najsłabsze od 3 miesięcy, m.in. za sprawą problemów z dostawami. Dzieje się tak, bo popyt zewnętrzny wciąż jest bardzo wysoki a rozkręcająca się gospodarka powinna dawać podstawy do wzrostu popytu wewnętrznego.

„Wysoki popyt, a także konieczność podniesienia mocy przerobowych przekłada się na dalszy wzrost zatrudnienia. Dane z koniunktury GUS pokazują, że problem niedoboru (wykwalifikowanych) pracowników nasila się, ale wciąż nie jest tak znaczący, jak przed wybuchem pandemii” – zauważono w komentarzu PKO BP. (PAP)