Od połowy lat dwutysięcznych ekonomia linków zdefiniowała sposób, w jaki ruch przemieszcza się w Internecie - zauważa portal Quartz. Wydawcy tworzyli treści zoptymalizowane pod kątem wyszukiwania. Natomiast Google kierował ruch do ich witryn. Na tym modelu działania korzystały obie strony.

Dzięki linkom z Google wydawcy gwałtownie zwiększali liczbę odwiedzin swoich witryn. W ten sposób codziennie zyskiwali stały strumień przypadkowych odwiedzających, których chcieli przekształcić w swoich stałych czytelników. Natomiast Google czerpał z treści przygotowanych przez wydawców.

Google eliminuje wydawców

Obecnie sytuacja zmieniła się diametralnie. Wraz z wprowadzeniem przez Google funkcji AI Overviews i nowszego trybu AI Mode, który konkuruje z ChatGPT, wydawcy są wykluczeni z pętli odwiedzin, ponieważ narzędzia Google zapewniają zsyntetyzowane odpowiedzi na złożone pytania, eliminując potrzebę zamieszania linków.

Oczywiście te zsyntetyzowane odpowiedzi tworzone są nadal na bazie treści zamieszczanych przez wydawców, z których Google czerpie pełnymi garściami, wydobywając artykuły i streszczenia w poszukiwaniu odpowiedzi na zadawane pytania.

Spadający ruchu to zagrożenie egzystencjalne

Wszystko to oznacza, że wydawcy obserwują ogromny spadek liczby odbiorców, kliknięć i czytelników.

Według danych Similarweb, na które powołuje się Quatrz, w ciągu trzech lat ruch na stronach takich jak HuffPost, Washington Post i Business Insider spadł o ponad 50 proc.. Spadki doprowadziły do zwolnień pracowników. Według danych Bureau of Labor Statistics w ciągu ostatnich lat co dziesiąty redaktor i dziennikarz stracił pracę.

Czy bez wydawców Google ma po co istnieć?

Wyszukiwanie „pozostaje najlepszym biznesem w historii” - uważa Byrne Hobart. To maszyną do robienia pieniędzy o wysokiej marży, która wykorzystuje zachowania użytkowników do samodoskonalenia się, a następnie monetyzacji intencji i wzmacniania swojej dominacji zarówno nad twórcami, jak i konsumentami. Wszyscy, od konsultantów SEO po lokalne restauracje, nauczyli się mówić językiem Google’a.

Ale co się stanie z Google'm, jeśli sami producenci treści wymrą? Przecież nawet najlepsza wyszukiwarka potrzebuje czegoś do przeszukiwania. Odpowiedzi generowane przez sztuczną inteligencję nadal będą wymagać świeżych danych wejściowych, z których wiele jest tworzonych przez wydawców. A jeśli ruch z Google będzie nadal spadał, to wydawcy mogą mieć silniejszą motywację do całkowitego blokowania treści.

I tak w miarę jak wyszukiwanie ewoluuje, Google ryzykuje kanibalizację samego ekosystemu, który uczynił go potężnym - zauważa Quartz. Po prostu nie będzie treści do wyszukiwania.

Źródło: Quatrz