Ministerstwo Finansów podało w czwartek, że w październiku sprzedano obligacje oszczędnościowe o wartości 2 mld 727 mln zł. Największą popularnością cieszyły się obligacje 3-miesięczne - stanowiły one 49 proc. udziału i wydano na nie ponad 1,3 mld zł. Zainteresowaniem cieszyły się również obligacje 4-letnie (32 proc.) i 2-letnie (14 proc.). W dalszej kolejności oszczędzający wybierali papiery 10-letnie (5 proc.) i 3-letnie (0,5 proc.).

Główny analityk HRE Investments Bartosz Turek wyjaśnił, że za dobre październikowe wyniki odpowiada w dużej mierze operacja zamiany. "Chodzi o to, że wiele osób, których obligacje zapadały, a więc kończył im się okres inwestycji i dostałyby pieniądze z powrotem na konto, postanowiły inwestować dalej i kupiły obligacje nowych emisji. Bez tego październikowy wynik sprzedaży byłby tylko trochę lepszy niż we wrześniu" - wskazał.

Jak wyliczył, dzięki tej operacji udało się sprzedać papiery warte ponad 711 mln zł, co odpowiada za 1/4 całej sprzedaży.

Według analityka w listopadzie nie należy spodziewać się takich ruchów jak w październiku i dlatego jest mała szansa "na pozytywne zaskoczenie jeśli chodzi o sprzedaż obligacji".

Reklama

"Nie zmienia to jednak faktu, że i tak w bieżącym miesiącu Polacy kupią pewnie obligacje o wartości co najmniej 1-2 miliardów. Już od miesięcy pieniądze płyną szerokim strumieniem na rządowe konta z bardzo prozaicznego powodu – choć oprocentowanie papierów skarbowych nie jest oszałamiające, to i tak często znacznie wyższe niż to, co banki oferują na statystycznej lokacie" - podkreślił.

Przypomniał, że z danych NBP wynika, iż przeciętna roczna lokata otwierana we wrześniu była oprocentowana na poziomie 0,16 proc. w skali roku. "I choć z cyklicznego monitoringu HRE najlepszych lokat i rachunków bankowych wynika, że można wciąż znaleźć takie depozyty, które kuszą 2-3 proc. odsetek w skali roku, to niestety są to produkty wybitnie limitowane (na krótki okres, dla nowych klientów, dla ich nowych środków i to najczęściej tylko do kwoty 10-30 tysięcy)" - zwrócił uwagę.

Dla porównania - jak wskazał - nawet najsłabiej oprocentowana obligacja trzymiesięczna daje zarobić 0,5-proc., a najlepsza 12-letnia w pierwszym roku 2 proc., a potem 1,5 pkt. proc. ponad inflację.

Turek uważa, że mimo dużego zainteresowania obligacjami oszczędnościowymi, większość nabywców nie zachowa siły nabywczej swojego kapitału, a naliczone odsetki nie pozwolą pokonać spodziewanej inflacji.

"Dotyczy to przede wszystkim obligacji 3-miesięcznych, 2-letnich i 3-letnich. Szansę na pokonanie inflacji dają papiery czteroletnie – o ile oczywiście sprawdzą się aktualne prognozy odnośnie ścieżki inflacji, a po okresie prognozy zapanuje w Polsce inflacja na poziomie 2,5 proc. (cel inflacyjny RPP)" - poinformował. Zwrócił uwagę, że jeżeli wzrost cen będzie wyższy, to zyski z obligacji długoterminowych mogą zostać przekute w realne straty.

Jak wskazał, co prawda oprocentowanie tych papierów rośnie wraz ze wzrostem inflacji, ale w pewnym momencie dodatkowa marża zysku (np. 1 pkt. proc. w przypadku obligacji dziesięcioletnich) zostanie "zjedzona" przez opodatkowanie.

"Załóżmy, że mamy obligacje dziesięcioletnią, w przypadku której właśnie mija pierwszy okres odsetkowy. W drugim wiemy, że oprocentowanie będzie wyższe o 1 pkt. proc. od inflacji. Jeśli ta wyniesie 2 proc., to nasze oprocentowanie w drugim roku wyniesie 3 proc. Nawet po odjęciu podatku jest to ponad 2,4 proc., a więc więcej niż inflacja w poprzednim roku" - wyliczył analityk. Jeśli jednak inflacja wyniesie 5 proc., to oprocentowanie będzie wysokie (6 proc.), ale po skorygowaniu go o podatek zostanie nam 4,86 proc., czyli mniej niż inflacja z ostatnich 12 miesięcy - dodał.

"To właśnie opodatkowanie powoduje, że mechanizm indeksacji oprocentowania obligacji ma swoje ograniczenia i nie jest rozwiązaniem idealnym" - wykazał Turek.