W krajowych bankach nie ma problemu z niespłacanymi kredytami. Tak wynika z danych prezentowanych przez monitorujące sektor instytucje państwowe i komercyjne. - Jakość portfela nie wygląda źle, a wręcz zaskakująco dobrze. Prawie we wszystkich kategoriach, zarówno we wczesnych przeterminowaniach, jak i w dłuższych, jesteśmy lepsi niż przed pandemią - ocenił w środę Mariusz Cholewa, prezes Biura Informacji Kredytowej.

Trudności od lutego

Wzrost udziału złych kredytów wiąże się zwykle z dwoma zjawiskami, z którymi właśnie mamy do czynienia: pogorszeniem koniunktury i wzrostem stóp procentowych. Udział złych kredytów w ogólnej wartości należności od sektora niefinansowego, czyli firm i klientów indywidualnych, wynosił w maju 5,6 proc. To dane Komisji Nadzoru Finansowego dotyczące należności zakwalifikowanych do tzw. trzeciego, najgorszego koszyka. Pierwszy to kredyty pracujące, drugi dotyczy należności, w stosunku do których pojawiają się niewielkie opóźnienia albo wątpliwości, czy będą spłacane. Rok wcześniej ten udział był o 1 pkt proc. wyższy.
W portfelu obejmującym należności od gospodarstw domowych było to 5,1 proc. wobec 5,8 proc. rok wcześniej. Niewielki spadek dotyczył również udziału złych kredytów mieszkaniowych. W maju stanowiły one 2,3 proc. tego portfela. Dlatego, pomimo wzrostu stóp procentowych, przedstawiciele sektora bankowego sceptycznie podchodzili do rządowego projektu powszechnych wakacji kredytowych. Jutro wchodzi w życie ustawa, która pozwala na zawieszenie do końca przyszłego roku płatności ośmiu rat kapitałowo-odsetkowych hipotek zaciągniętych na zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych.
Reklama