Gazeta przypomina, że "Stany Zjednoczone i Unia Europejska nałożyły na Rosję, która zaatakowała Ukrainę, surowe sankcje". "Te jednak - przynajmniej na razie - nie dotyczą firm z branży kryptowalut. Jednak, zdaniem niektórych naszych rozmówców, powinny" - czytamy.

"Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w rękach rosyjskiego rządu i oligarchów znajduje się duża część kryptowalut, nie ma jednak stuprocentowej pewności. Przy użyciu kryptowalut kraj ten może omijać sankcje nałożone na niego przez inne państwa, dlatego uważam, że należy rozszerzyć je również na branżę krypto, działającą przede wszystkim na rynku rosyjskim. Ten ruch rozważa Waszyngton" - uważa Paweł Kuskowski, prezes Gatenoxu, firmy zajmującej się analizą biznesową.

Zdaniem innego rozmówcy "PB", "duże nasycenie rynków wschodnich kryptowalutami nie powinno nikogo zaskakiwać". "Różnego rodzaju restrykcje gospodarcze czy zawirowania rynku wpływają na rozwój obrotu kryptowalutami w tej części świata. Transfery kryptowalutowe są łatwe i szybkie, dlatego często wykorzystywane m.in. przez Ukraińców zarabiających w Polsce, którzy w ten sposób wysyłają pieniądze rodzinie" - mówi dr Paweł Opitek, prokurator, ekspert Instytutu Kościuszki ds. cyberbezpieczeństwa, a także członek Rady Naukowej Stowarzyszenia Ekspertów Blockchain.

Jak dodaje dziennik, "z jego obserwacji wynika, że większość znaczących na świecie gospodarek ma jakieś rezerwy w krypto". "Niektóre kraje (m.in. Salwador) uznały kryptowaluty za oficjalny środek płatniczy, funkcjonujący obok tradycyjnej waluty narodowej. Zdaniem prokuratora, nawet kraj posiadający duże zasoby kryptowalut nie jest w stanie zastąpić nimi pieniądza fiducjarnego: bitcoin to wciąż niewielki wolumen transakcji płatniczych w porównaniu do obrotu bankowym pieniądzem bezgotówkowym" - podkreśla.

Reklama