Trump ogłasza powrót pancerników

Prezentacja projektu odbyła się w niezwykłej scenerii bibliotece rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie. Występując w obecności szefa Pentagonu oraz sekretarza stanu, Donald Trump zapowiedział budowę okrętów, które mają zastąpić „stary, zużyty i przestarzały” amerykański flotyll. Według niego nowa klasa jednostek stanie się symbolem odrodzenia potęgi morskiej USA.

ikona lupy />
Prezentacji Trumpa towarzyszyła wizualizacja okrętów / White House / White House

Trump nie krył, że projekt ma także wymiar prestiżowy. „Cenię estetykę” – stwierdził prezydent, podkreślając, że osobiście angażuje się w wygląd przyszłych okrętów. To właśnie dlatego mają one stać się fundamentem tzw. „Złotej Floty” (Golden Fleet), czyli nowej wizji amerykańskiej marynarki wojennej, zdolnej odstraszać Chiny i innych globalnych rywali.

Morskie kolosy większe niż niszczyciele

Trump Class to jednostki, które rozmiarami dorównują lotniskowcom eskortowym z czasów zimnej wojny. Według wstępnych danych mają one osiągać wyporność od 35 do 40 tysięcy ton, długość nawet 268 metrów i prędkość przekraczającą 30 węzłów. To oznacza, że będą niemal trzykrotnie większe niż klasyczne niszczyciele typu Arleigh Burke.

ikona lupy />
Rakietowy pancernik klasy Trump / US Navy / US Navy

Załoga licząca od 650 do 850 marynarzy będzie wspierana przez zaawansowane systemy automatyzacji. Trump zapowiedział także wykorzystanie elementów sztucznej inteligencji w zarządzaniu okrętem, choć szczegóły tego rozwiązania pozostają niejasne. Według deklaracji Białego Domu jednostki mają być budowane wyłącznie w Stanach Zjednoczonych, co ma pobudzić krajowy przemysł stoczniowy.

Arsenał, jakiego świat jeszcze nie widział

Największe emocje budzi jednak uzbrojenie przyszłych „liniowców”. Na pokładzie znajdzie się aż 128 uniwersalnych wyrzutni pionowych Mk 41 oraz dodatkowe 12 wyrzutni LMVLS przeznaczonych dla hipersonicznych rakiet Conventional Prompt Strike. To właśnie one mają umożliwić precyzyjne uderzenia na cele oddalone o tysiące kilometrów. Okręty Trump Class mają także przenosić strategiczne pociski manewrujące SLCM-N z głowicami jądrowymi. To czyni je pierwszymi w historii pancernikami zdolnymi do przenoszenia zarówno broni hipersonicznej, jak i nuklearnej. Całość uzupełnia futurystyczne uzbrojenie: elektromagnetyczne działo railgun o energii 32 MJ, artyleria 127 mm strzelająca hipersoniczną amunicją oraz zestaw laserów bojowych o mocy do 600 kW.

ikona lupy />
Uzbrojenie i dane okrętów klasy USS Trump / US Navy / US Navy

Nie zabraknie też nowoczesnej obrony system AEGIS z radarem AN/SPY-6, środki walki elektronicznej oraz „oślepiające” lasery przeznaczone do zwalczania dronów i bezzałogowych łodzi bojowych.

Mobilne centra dowodzenia floty

Nowe pancerniki nie mają być jedynie platformami uderzeniowymi. Marynarka wojenna USA podkreśla, że Trump Class będzie zdolna do samodzielnych operacji, działania w grupie lotniskowcowej lub dowodzenia własnym zespołem okrętów. Rozbudowane systemy łączności pozwolą im pełnić rolę pływających centrów dowodzenia, koordynujących działania jednostek załogowych i bezzałogowych. Na rufie przewidziano obszerny hangar i pokład lotniczy, umożliwiający operowanie śmigłowców, dronów oraz konwertoplanów V-22 Osprey. To ma uczynić z Trump Class uniwersalne narzędzie projekcji siły na oceanach całego świata.

ikona lupy />
V-22 Osprey / Shutterstock

Ambitne plany i chłodne kalkulacje

Choć zapowiedzi brzmią imponująco, realizacja programu stoi pod dużym znakiem zapytania. Według amerykańskich mediów budowa pierwszych dwóch jednostek może ruszyć dopiero na początku lat 30. XXI wieku. Koszty nie są jeszcze znane, a eksperci ostrzegają, że skala przedsięwzięcia może przerosnąć nawet budżet Pentagonu. Trump mówi o serii 20–25 okrętów, ale wielu analityków przypomina historię niszczycieli Zumwalt, które miały być przełomem, a zakończyły się na trzech jednostkach. Niewykluczone więc, że Trump Class podzieli podobny los lub pozostanie jedynie ambitną wizją.