Związek Banków Polskich przedstawi swój Pakiet Stabilizacji i Rozwoju w najbliższy wtorek. Na pakiet mają się składać propozycje dotyczące finansowania mieszkalnictwa, wspierania finansowania i rozwoju przedsiębiorczości, wspierania wykorzystania środków unijnych, wspierania skłonności do oszczędzania i rozwoju instytucji finansowych. A także - kształtowanie wizerunku Polski i polskiej gospodarki wśród inwestorów zagranicznych. O zmianach w prawie, jakie chciałyby uzyskać banki w ramach pakietu, prezes Pietraszkiewicz mówi Forsalowi.pl już dziś.

„Chodzi o to, żebyśmy wiedząc o tym, co dzieje się w takich jak obecna sytuacjach w gospodarce, byli w stanie doradzać polskim przedsiębiorstwom, jak dostosować się do zmieniającej się sytuacji na rynkach. Zależy nam na łatwiejszym uzyskiwaniu przez banki depozytów z rynku i tym samym, na kontynuowaniu kredytowania. Sugerujemy zestaw przedsięwzięć uzupełniających plany rządowe” – wyjaśnia Krzysztof Pietraszkiewicz.

Pojęcie pakietu stało się modne, na świecie mamy różne pakiety stabilizacyjne. Czy plan ZBP ma dodać jakieś szczegóły do planów rządowych i NBP?

Polski pakiet stabilizacyjny w poważnej mierze został już wdrożony. Złożyły się na niego skoordynowane działania władz: pakiet zaufania NBP, podwyższenie gwarancji i depozytów, działania z obszaru informacji, monitoringu, oceny kondycji sektora finansowego czy takie projekty jak ustawa zmieniająca wysokość gwarancji dla depozytów bankowych lub ustawa o Komitecie Stabilności Finansowej. To działania przywracające większą działalność na rynku.

Reklama

Ale wciąż są narzekania, że nie ma porządnych gwarancji dla rynku międzybankowego.

Są już instrumenty nowe lub odświeżone, które zaoferował NBP. Uchwalona została ustawa o wyższych gwarancjach na depozyty. To zresztą się może zmienić, bo w skali regionalnej, czyli na poziomie unijnym, trwają prace nad dyrektywą wprowadzającą gwarancje na poziomie 75 tysięcy euro 100 tys. euro dla jednego klienta w jednym banku.
W Polsce z kolei trwają prace nad ustawą o wsparciu instytucji bankowych w utrzymaniu płynności. To nam potrzebne, by móc korzystać ze środków innych banków i instytucji finansowych w Polsce i innych krajach - dla realizowania dużych projektów gospodarczych.

Czego zatem chcą banki: zmian podatkowych, zmniejszenia rezerwy obowiązkowej?

W pakiecie rozwojowym mówimy o usunięciu niekorzystnej pozycji konkurencyjnej polskiego klienta indywidualnego i przedsiębiorcy, w jakiej znajduje się na skutek złych uregulowań podatkowych dotyczących instytucji finansowych. Beneficjentem tych rozwiązań będą owszem, banki, ale przede wszystkim – klienci.
W sprawach podatkowych chodzi o przepisy cienkiej kapitalizacji, czyli kwestii finansowania spółek zależnych długiem przez ich udziałowca (za koszty uzyskania przychodów prawo uważa tylko te odsetki od długu, które nie przekraczają trzykrotności kapitału zakładowego – Forsal.pl). Bankom zależy też na zwiększeniu puli rezerw celowych uznawanych za koszt uzyskania przychodu. Wreszcie zależy nam na zniesieniu opodatkowania transakcji REPO pomiędzy bankami.

W rezerwach obowiązkowych proponujemy inne potraktowanie pożyczek udzielanych przez banki – matki polskim bankom – córkom. Niższe rezerwy obowiązkowe od pożyczek na okres od roku, obecnie jest 2 lata. Chodzi o to, by stworzyć zachęty do udzielania takich pożyczek. Ale najlepszym rozwiązaniem byłoby istotne obniżenie wysokości rezerw obowiązkowych. To wzmocniłoby pozycję polskich instytucji kredytowych.

Kolejne proponowane rozwiązania dotyczą zwiększenia oszczędności. Obecnie dzieje się to w ten sposób, że dochodzimy na krajowym rynku do absurdalnych cen na depozyty. Trzeba przełamać nieufność inwestorów i dysponentów pasywów, poprzez udzielenie gwarancji na bankowe papiery wartościowe emitowane przez polskie banki – np. obligacje, by zmobilizować depozyty. Na rynkach finansowych świata są instytucje, które dysponują nadwyżkami środków i chętnie je ulokują w takich instrumentach. A czasami zachęta w postaci gwarancji na takie papiery jest wystarczająca.

Jakie mogą być inne metody zwiększające płynność?

Podjęliśmy prace nad możliwościami sekurytyzacji aktywów w nowej ustawie. Przy tym nie chodzi o rozwiązania, w których miksuje się dobra aktywa z papierami o bardzo nędznej jakości. Chcemy zastosować bardzo wysokie wymogi jakościowe, z realnymi zabezpieczeniami hipoteką. A nie tylko teoretycznymi.

Skoro mówi Pan o hipotekach; kredyty hipoteczne nie rozwijają się tak szybko jak dotychczas. Czy można tu coś zmienić?

Mamy na rynku mało wykorzystywany przez klientów instrument: kredyty udzielane przez banki, z dopłatami państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego. To alternatywa dla trudniejszych obecnie do uzyskania, a tańszych dla części klientów, kredytów we frankach szwajcarskich. Wskazujemy w naszych propozycjach jak można przesunąć pewne środki budżetowe, by ten kredyt stał się szerzej dostępny.

Podkreślam, że to ma być ukierunkowane nie na banki, tylko na klientów. Chcemy pokazać, że przy niewielkim wysiłku w alokacji zasobów istnieje możliwość stworzenia sytuacji, gdy dolegliwości następstw kryzysu będą niższe, bo ochronią niektóre segmenty polskiej gospodarki. Zaś tam, gdzie na przykład będzie potrzebna restrukturyzacja, by odbywała się ona sprawnie i bez nadmiernych strat.

BGK może być więc lepiej wykorzystywany jako element gwarancji dla rynku.

Mówimy w naszych propozycjach o wzmocnieniu pozycji BGK oraz wzmocnieniu instytucji poręczeniowych i gwarancyjnych, szczególnie w formie partnerstwa publiczno-prywatnego. Ze względu na zaostrzenie kryteriów kredytowych banki nie będą mogły obecnie kredytować niektórych klientów, na przykład klientów zaczynających biznes. Zatem w to miejsce powinien zostać rozwinięty system funduszy pożyczkowych oraz gwarancji, szczególnie tam, gdzie bank bez podziału ryzyka nie będzie miał możliwości samodzielnego udzielenia kredytu.

W zagranicznych pakietach stabilizacyjnych uchwalono lub zapowiedziano ustawy umożliwiające dokapitalizowanie banków.
Pojawiła się tam konieczność częściowej nacjonalizacji banków, ze względu na utratę wartości znaczącej części aktywów. Mieliśmy do czynienia w Polsce z taką sytuacją kilkanaście lat temu. Owszem – ministerstwo finansów przygotowuje nowe przepisy. Przy tym my uważamy, że rozwiązania, które umożliwiałyby – w razie potrzeby – dokapitalizowanie banków przez budżet, nie będą wykorzystywane. Mamy dodatkowo rozwiązania pozwalające na wspieranie procesów przejmowania bądź łączenia banków w ustawie o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. Warto przejrzeć poprzednie przepisy pod kątem ich adekwatności do nowej sytuacji. Na tym polega przewidywalność władzy, że one istnieją i można je wykorzystać. Mam jednak przekonanie, że w Polsce takie działania nie będą potrzebne.

Trzeba wyjaśnić nieporozumienie, które wkradło się na polski rynek w związku z przenoszeniem pewnych pojęć z gospodarek bardziej rozwiniętych. W Polsce gospodarka w niewielkim stopniu była kredytowana ze środków z rynku międzybankowego. Skala wykorzystania długoterminowych instrumentów na rynku międzybankowym nie była u nas duża, ze względu na etap rozwoju gospodarki są to głównie instrumenty krótkoterminowe. Stąd też są istotne różnice w używaniu pojęcia „odbudowa zaufania na rynku międzybankowym”. Na rynkach niemieckim, brytyjskim czy amerykańskim finansowanie długoterminowe na rynku międzybankowym i to bez zabezpieczenia, odbywało się w bardzo wielkiej skali. Stąd też kryzys i związane z nim wycofanie się części podmiotów z rynku międzybankowego, w dbałości o własną płynność, spowodowało poważny problem pozbawienia części gospodarki kredytu. Dlatego też banki centralne na tych rynkach zdecydowały się na zasilanie rynku w pieniądz.

W Polsce stan sektora bankowego jest bardzo dobry, ale skala zjawisk kryzysowych na świecie oddziałuje na polski rynek i pewne zjawiska, siłą rzeczy, przenoszą się także do nas. Zatem tym bardziej uważamy, że pakietowi stabilizacyjnemu powinien towarzyszyć plan rozwoju, umożliwiający szybką reakcję gospodarki na to, co dzieje się w innych krajach. Chodzi więc o to, by przedsiębiorstwa mogły sięgnąć do kredytów, a dla banków oznaczać to musi wsparcie w pozyskiwanie depozytów oraz podnoszenie kapitału. Przecież Polska ma w tym względzie kilkudziesięcioletnie zaległości. Dlatego nasz pakiet nie jest polemiką z pomysłami rządowymi, tylko propozycją uzupełnienia decyzji, które teraz muszą być podejmowane bardzo szybko. Zwracamy też uwagę na konieczność analizy jak podobne pakiety wpływają na pozycję konkurencyjną innych krajów. Chodzi bowiem o to, aby brak instrumentów na polskim rynku nie postawił naszych banków i naszych firm w niekorzystnej sytuacji konkurencyjnej.

W innych krajach wprowadza się też nowe rozwiązania – dotyczące pomocy dla sektora bankowego – jako coś za coś. We Francji np. pojawia się mediator kredytowy, który ma egzekwować udzielanie kredytów przez banki. Czy przewidują Państwo takie „ustępstwa”?

Polska jest w sytuacji innej niż kraje, w których dochodzi do interwencji państwa na skutek braku kapitału czy posiadania toksycznych aktywów. Przy kwotach sięgających w skali jednego kraju kilkudziesięciu miliardów euro nie ma nic dziwnego, że państwo zaczyna mieć rolę szczególną. W Polsce też nikt nie dyskutuje o szczególnej pozycji regulatora czy państwa, gdy jest udzielana pomoc na warunkach niekomercyjnych. Mamy przecież instytucję kuratora na wypadek specjalnych programów.
Ważne jest także, aby wzmocnić instytucje dzielące się z bankami ryzykiem w prowadzonej przez nie działalności kredytowej.
W sytuacjach nadzwyczajnych są nadzwyczajne środki. Gdy mamy środki komercyjne – są odpowiednie procedury.

Oczywiście, jeśli w Polsce banki, władze państwowe i klienci, przy otwartej kurtynie, dojdą do wniosku, że potrzebny jest pakiet specjalny związany z dodatkowym wysiłkiem państwa, to wówczas podobne rozwiązania krajów zachodnich mogłyby być zastosowane. Ale już przecież mamy do czynienia z sytuacjami, takimi jak wykorzystywanie poręczeń i gwarancji z BGK. Banki zobowiązują się wówczas do spełniania pewnych kryteriów, np. poddania się kontroli NIK czy służb skarbowych.

ZBP zawsze podkreślał rolę dostępu do informacji gospodarczej, czy w czasach niepewności coś trzeba zmienić, może poszerzyć uprawnienia banków?

Tu postęp jest znaczny. Proszę zwrócić uwagę, że przy bardzo wysokiej jakości portfela banki udzieliły 23 mln pożyczek w ciągu ostatnich 12 miesięcy. To zasługa baz danych, jakie mają do dyspozycji banki m.in. BIK, InfoMonitor czy Bazy Danych Związku Banków Polskich. Teraz chcemy zachęcać klientów banków do świadomego korzystania z dostępnej informacji gospodarczej.

Według naszych najnowszych danych w ciągu jednego tylko roku do polskich banków zgłosiło się ponad 10,5 tys. klientów z fałszywymi dokumentami, którzy chcieli wyłudzić kredyty na ponad 320 mln zł. A zgłosili się do banków wiedząc, że banki maja procedury zabezpieczające. Co zatem dzieje się w realnej gospodarce, tam gdzie udzielany jest kredyt kupiecki? Takich prób wyłudzenia musi być znacznie więcej. Szczególnie teraz zachęcamy więc klientów, by zarządzali ryzykiem, sprawdzali swoich kontrahentów. Mamy pewien paradoks - w Polsce ludzie są generalnie nieufni, ale nie jeśli chodzi o swoje pieniądze. Nie mamy tradycji sprawdzania partnera, z którym umawiamy się na spotkanie w sprawach firmy. W krajach rozwiniętych zaufanie jest na znacznie wyższym poziomie, ale też w tamtych krajach istnieje budowana od dziesiątek lat infrastruktura zaufania, a więc instytucje sprawdzające, gromadzące dane i udostępniające te informacje. W Polsce nasze zaufanie jest wciąż więc naiwne.

Nie ma Pan wrażenia, że obecnie banki zaczynają pełnić rolę tego „innego”, na którego można przelać gniew, zrobić z niego kozła ofiarnego, odpowiedzialnego za wszelkie niepowodzenia?

Ze smutkiem dostrzegam, że są środowiska, które chciałyby nałożyć na banki jakąś szczególną dolegliwość. Trudno zrozumieć taką chęć karania na zapas. Polskie banki dzięki regulacjom i dobremu nadzorowi dobrze prowadzą swój biznes. Owszem, daleko od naszego kraju doszło do niekorzystnych wydarzeń w sektorze finansowym. Zaś my powinniśmy być dumni, że byliśmy mądrzy przed szkodą. A teraz możemy dodatkowo przygotować rozwiązania, które nazwałbym strategią wspólnego wzrastania. Nie chcemy wywierać szczególnej presji na legislatorów, ale o naszych pomysłach mówiliśmy już rządowi, NBP, a także – prezydentowi.

Identyfikowanie kryzysu w świecie tylko z sektorem finansowym jest nieporozumieniem. Oczywiście, to wygodniejsze dla dziennikarzy, analityków czy polityków. Ale proszę zwrócić uwagę na to jak duży był udział w obecnej sytuacji także innych instytucji, choćby agencji ratingowych. Dlatego uważamy, że stawianie wymogów kwalifikacyjnych bankom powinno być rozciągnięte na inne instytucje: regulatorów, nadzorców, pośredników, właśnie agencji ratingowych, audytorów. Chodzi o zapobieganie tendencji do nieweryfikowania błędów.

Musimy patrzeć szerzej. W całym nurcie procesów globalizacyjnych o charakterze konwergencyjnym są do zawarcia pewne porozumienia. Niezbędne stają się przekształcenia pewnych instytucji, które by zapewniały możliwość podejmowania skoordynowanych działań, jeśli taka potrzeba się by pojawiła. Jednym z takich wyzwań jest zorganizowanie nadzorów. Ale jest też nurt procesów globalizacyjnych o odmiennym charakterze, można go określić jako dywergencyjny: w którym ze względu na interesy społeczności czy podmiotów gospodarczych jest wyraźna tendencja do pewnego ograniczania się lokalnego. Niemniej czasy są takie, że rządy, intelektualiści, liderzy gospodarczy, także przecież przywódcy religijni, muszą znaleźć porozumienie myśląc o przyszłości. Być może to naiwny sposób widzenia świata, ale alternatywa mocnej konfrontacji w świecie jest niezmiernie niebezpieczna.

Ale takie podnoszenie poprzeczki dla instytucji rynkowych to stawianie nowych barier wejścia, utrudnianie pojawiania się nowych podmiotów. To zaś oznacza mniejszą odporność na potencjalny kryzys.

Nam potrzebne są zarówno instytucje o zasięgu globalnym, o zasięgu kontynentalnym, duże instytucje krajowe i instytucje o zasięgu lokalnym, niszowe, bardzo ważny czynnik rozwoju. Ale musi być klarowna sytuacja dotycząca wymogów kapitałowych, nadzoru – tak macierzystego jak goszczącego i tego kto pełni rolę wiodącą, jasne zdefiniowanie pożyczkodawcy ostatniej szansy. To niezbędne dla zarządzania ryzykiem i wyeliminowania zjawiska hazardu moralnego. Ale też trzeba postawić pytania jak to jest, że ktoś jest za duży żeby upaść, za duży żeby zarządzać, za duży żeby go kontrolować, że są instytucje za skomplikowane żeby zarządzać i żeby im zaufać, że pojawiają się produkty zbyt skomplikowane dla klienta. Mówimy o zaufaniu, które utracić łatwo, dlatego pewne wymogi interwencyjne muszą zostać określone na nowo. Pamiętając, że istnieje też ryzyko nieuprawnionych interwencji, które mogą być zagrożeniem dla klientów, inwestorów i podatników.