Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, Iran odpowiedział zbrojnie na izraelski atak na swój konsulat w Damaszku. W stronę Izraela poleciało kilkaset dronów oraz rakiet i chociaż większość udało się zestrzelić jeszcze przed osiągnięciem celów, nic nie wskazuje na to, aby konflikt dobiegł końca.

Atak na Izrael spowoduje wzrost cen paliw? Ekspert wyjaśnia, co nas czeka

Izrael odgraża się, że odpowie na irański atak, ale w zapędach tych hamują go niemal wszyscy sojusznicy, którzy w niedzielę nad ranem pomagali w zestrzeleniu irańskiej fali dronów. Zarówno ze strony USA, jak i Wielkiej Brytanii padają apele, aby na tej wymianie ciosów już zakończyć i w sumie nie ma się co dziwić powściągliwości światowych mocarstw, bowiem zaostrzenie konfliktu na Bliskim Wschodzie odczuliby w swych kieszeniach obywatele wielu państw. A wśród nich także Polski.

Reklama

Wystarczyłoby, że Iran zablokowałby cieśninę Ormuz.

- Tamtędy idzie nawet 20 procent światowego przepływu ropy. A to jest miejsce, które Iran może bardzo łatwo zablokować, biorąc pod uwagę, że wystarczy kilka okrętów wstawić i mamy globalny pat. Ale na razie to się nie dzieje i ropa już jest poniżej 90 dolarów za baryłkę – ocenia w rozmowie z Forsal.pl dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z epertol.pl.

Światowe rynki na razie nie zareagowały na niedzielny atak rakietowy, a poniedziałkowe notowania cen ropy naftowej nie zanotowały skokowego wzrostu. Nie oznacza to jednak, że dalsza eskalacja nie zmieni tego trendu, a w ocenie specjalisty, bacznie trzeba przyglądać się, co dzieje się w tej ważnej dla światowego handlu paliwami cieśninie. Jakiekolwiek zaburzenia wpłynęłyby na dostawy ropy naftowej z wielu krajów.

- Strach myśleć, co by wtedy się działo. Cieśnina Ormuz blokuje wyjście i z Zjednoczonych Emiratów Arabskich, i częściowo z Iraku i częściowo z Arabii Saudyjskiej, także to wszystko razem powoduje kłopot dla wielu eksporterów. A dodatkowo, jeżeli gdzieś tej ropy braknie, to wygrywa ten, kto ma więcej pieniędzy i jest w stanie szybciej kupić tę ropę z innego kierunku. Wtedy robi się globalny skok cen – mówi ekspert.

Ceny paliw. Drożej na stacjach benzynowych

Mimo tych uspokajających zapewnień w ostatnich dniach na polskich stacjach paliwa widać ciągły, systematyczny wzrost cen paliw, a w niektórych miejscach za benzynę 95 zapłacić trzeba było nawet powyżej 7 zł za litr. W większości miejsc jednak paliwo to nie notuje tak wysokich poziomów, osiągając cenę trochę ponad 6,65 zł/l. W opinii eksperta, te jednostkowe skoki powyżej 7 zł wynikają nie tyle z cen ropy naftowej na rynkach światowych, ale z działań właścicieli stacji benzynowych.

Ze szczegółowej obserwacji tego, co dzieje się na naszym rynku wynika jednak, ze w najbliższych dniach powinniśmy liczyć się z tym, że za paliwo zapłacimy nieco więcej.

- Na stacjach benzynowych w Polsce jest trochę drożej, ale to jest cały czas pokłosie tego, że te ceny ropy w ostatnim czasie jednak trochę rosły i to się przekładało na kontrakty terminowe. Plus kwestia waluty, a troszkę też i właściciele stacji reperowali marże, które obecnie nie są nadzwyczajne. Jednak jeszcze parę tygodni temu za ropę płaciło się 80 dolarów z kawałkiem, a teraz prawie 90. Obecnie przewidywane wzrosty w Polsce to maksymalnie kilka groszy w górę – przewiduje dr Bogucki.