Śledzę rozwój Araka od wielu lat. Od czasu, gdy był bliskim współpracownikiem Michała Boniego - niegdysiejszego zausznika premiera Donalda Tuska, a potem wchodził w skład głośnej swego czasu grupy doradców Boniego budowanej na wzór modnych wówczas task force’ów, jakie miał prezydent Barack Obama. Takie grupy doradcze, składające się z ekspertów na wschodzącej, rzucały się na zadany im temat i miały dostarczać m.in. nowych rozwiązań problemów. Stare dzieje, bo od paru lat Piotr Arak kieruje Polskim Instytutem Ekonomicznym (PIE) - jednostką analityczną powołaną do życia i dowartościowaną przez obecną ekipę. Miarą tego dowartościowania jest fakt, że Arak zdaje się mieć dostęp do ucha samego premiera Mateusza Morawieckiego. Takie przynajmniej można było odnieść wrażenie, śledząc wymianę e-maili pomiędzy nimi, która stała się dostępna przy okazji niedawnego wycieku rządowej korespondencji.
Jak ktoś chce się oburzać na Araka, że wczoraj Boni, a dziś Morawiecki, to niech się oburza. Wolny kraj. Ja się pieklić o to nie zamierzam. Uważam, że zdobyte w ten sposób doświadczenie czyni z niego jednego z najciekawszych uczestników polskiej debaty ekonomicznej.