Ekonomia jest zbiorem modeli, za pomocą których da się w większości opisać świat. To nie prawda objawiona, tylko rzemiosło. Aby było przydatne dla gospodarki i ludzi w niej funkcjonujących, potrzebujemy dobrych rzemieślników – przekonuje prof. Dani Rodrik w książce „Economics rules. The Rights and Wrongs of Dismal Science” (polski tytuł: „Rządy ekonomii”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2021).

Dani Rodrik jest profesorem School of Social Science w Institute for Advanced Study na Uniwersytecie Princeton. Wykłada również na uniwersytetach Harvarda oraz Columbia. Napisał kilka książek, jest autorem wielu tekstów naukowych i publicystycznych.

Dobra ekonomia to rzemiosło

We wstępie do książki Rodrik pisze: „Poczułem, że potrzebna jest książka, która pogodziłaby ze sobą przeciwności – adresowana zarówno do ekonomistów, jak i do laików. Tym pierwszym pragnę powiedzieć, że potrzebują lepiej opowiadać o tym, jaką w zasadzie naukę praktykują. Przedstawiam alternatywne ujęcie, które ukaże pożyteczne owoce badań ekonomicznych, a jednocześnie unaoczni błędy, na których popełnienie narażeni są ekonomiści. Moje przesłanie do nieekonomistów brzmi następująco: wiele standardowych argumentów podnoszonych w krytyce ekonomii traci pazur w kontekście tej nowej perspektywy. W ekonomii jest wiele rzeczy, które można krytykować, ale nie brakuje też takich, które należy docenić i naśladować”.

Reklama

Rodrik uważa, że jego dzieło jest zarówno pochwałą, jak i krytyką ekonomii. „Staję w obronie fundamentalnych założeń tej dyscypliny – o roli, jaką modele ekonomiczne odgrywają w zdobywaniu wiedzy – ale krytykuję sposób, w jaki ekonomiści często praktykują swoje rzemiosło i wykorzystują dostępne narzędzia. Argumenty, które tu prezentuję, nie są tzw. linią partyjną. Podejrzewam, że nie zabraknie uczonych znawców dziedziny, którzy nie zgodzą się z moimi poglądami na ekonomię jako naukę” – zaznacza.

Czy Rodrik podołał zadaniu, jakie przed sobą postawił? Czy książkę, która jest dualna, pełna sprzeczności, da się czytać i da się zrozumieć? Autor broni ekonomii oraz ekonomistów, którzy nie potrafią przewidzieć kryzysów. Podkreśla, że popełniają błędy, jak każdy, ale dlatego, że nie są wierni swojej własnej dyscyplinie. Rodrik przekonuje, że ekonomia właściwie rozumiana i właściwie uprawiana, jest niewinna wielu stawianych jej zarzutów.

Ekonomia nie rozwija się poprzez ulepszanie wielkich teorii, ale poprzez tworzenie i gromadzenie różnych modeli, z których każdy wyjaśnia różne lokalne zjawiska, zależne od specyficznych okoliczności

Głównym przesłaniem omawianej pozycji jest to, że ekonomia jest zbiorem modeli, za pomocą których można opisać – do pewnego stopnia – świat, i nie ma w tym nic redukcjonistycznego. Ekonomia nie rozwija się poprzez ulepszanie wielkich teorii, ale poprzez tworzenie i gromadzenie różnych modeli, z których każdy wyjaśnia różne lokalne zjawiska, zależne od specyficznych okoliczności – przekonuje Rodrik.

Autor „Rządów ekonomii” podkreśla, że ekonomia ma bogatą i wszechstronną bibliotekę modeli, która odpowiednio wykorzystana, może być doskonałym narzędziem służącym do rozwiązywania różnych problemów. Jednym z przykładów podawanych przez Rodrika jest badanie rynku mieszkaniowego i próby tworzenia dlań regulacji administracyjnych. Podczas gdy jeden z modeli udowadnia, że kontrola czynszów utrudnia zdobycie mieszkania, inny określa warunki niewystarczającej konkurencji, w których skromne ograniczenia czynszów zwiększają nieco podaż mieszkań, co jest dobre dla klientów poszukujących lokum.

Problemem w takim przypadku jest wybór – który model ma zastosowanie do danej sytuacji, do danego miasta? Wybór ten wymaga otwartości umysłu oraz empirycznego badania i jest raczej rzemiosłem, a nie nauką, bo dobra ekonomia polega na dobrym rzemiośle, tak samo jak wiele innych dyscyplin naukowych – przekonuje Rodrik.

Przypomnijmy, że sam Rodrik jest kimś w rodzaju mistrza warsztatu ekonomicznego. Jako doradca polityczny w krajach rozwijających się pomógł stworzyć „diagnostykę wzrostu” – metodę identyfikacji istotnych przyczyn stagnacji gospodarczej.

Przypomnijmy, że sam Rodrik jest kimś w rodzaju mistrza warsztatu ekonomicznego. Jako doradca polityczny w krajach rozwijających się pomógł stworzyć „diagnostykę wzrostu” – metodę identyfikacji istotnych przyczyn stagnacji gospodarczej. To on wyrzucił jedne z najważniejszych zasad konsensusu waszyngtońskiego do kosza, czyli zaprotestował przeciwko szablonowości reform, przeciwko zrównywaniu ze sobą poszczególnych krajów, co było wygodne dla decydentów z krajów rozwiniętych czy wielkich międzynarodowych instytucji rynku finansowego. Nie ma przecież nic łatwiejszego, niż zmiana nazwy kraju i zastosowanie tych samych reform i rozwiązań jak u jego sąsiada, nieprawdaż?

Tym samym Rodrik przez chwilę trafił na sztandary ruchu antyglobalistycznego. Jednak stało się to przypadkiem i było nie do końca uzasadnione. Sam autor przyznaje, że stosuje standardowe metody ekonomii neoklasycznej i że nie widzi siebie po lewej stronie sceny. Od zawsze unika łatek typowych dla myśli polityczno-ekonomicznej, zapewne lubi wizualizować siebie jako kowala, który siedzi w swoim warsztacie i w pocie czoła stosuje stare, proste i sprawdzone rozwiązania.

Nie będzie ekonomicznej wielkiej teorii wszystkiego

Dani Rodrik w „Rządach ekonomii” wiele razy podkreśla – głównie w rozdziale krytykującym neoklasyków i makroekonomię z lat 80. XX w. – że nigdy nie powstanie ekonomiczna wielka teoria wszystkiego. Powodem są różnice geograficzne, kulturowe, polityczne, społeczne między plemionami, rasami, narodami. Po prostu mnogość bytów społecznych na Ziemi jest zbyt duża, by ekonomia dała sobie radę ze zdefiniowaniem jednego uniwersalnego, zawsze działającego prawidła. Z drugiej strony, ekonomia jest „ekumeniczna” – jest językiem naukowym, którego mogą używać naukowcy na całym świecie do opisania rzeczywistości gospodarczej.

Problem w tym, że książka Rodrika nie odpowiada na jedno, aczkolwiek niezwykle ważne i ważkie pytanie. A brzmi ono: skoro ekonomia jest tak „ekumeniczna” i tak prosta, to dlaczego ekonomiści wydają się tak pewni swoich wniosków, które po czasie bardzo często okazują się błędne? Rodrik odpowiada na to pytanie częściowo, w pewnym miejscu wskazuje, że powszechna percepcja osiągnięć ekonomistów jest „skrzywiona” przez to, iż stosunkowo niewielu ekonomistów udziela się publicznie, np. poprzez media społecznościowe. To opinie i wnioski, sukcesy i porażki tych niewielu de facto ekonomistów celebrytów są widoczne i rozliczane, a zdecydowana większość ekonomistów pozostaje w cieniu, w skromności, w wierności swojej dyscyplinie, i nie jest rozliczana, mimo że osiąga wiele sukcesów, o których jednak się nie mówi szeroko, najwyżej w wąskim gronie specjalistów.

Rodrik zauważa również, że ekonomiści mają tendencję do prezentowania publicznie znacznie bardziej uproszczonego, prorynkowego stanowiska, niż pokazują w swoich badaniach i za zamkniętymi drzwiami. Jego zdaniem wynika to z faktu, że ekonomiści uważają, że społeczeństwo jest uprzedzone do wolnego rynku.

Jest także inny problem. Rodrik z jednej strony jest ekonomicznym „konserwatystą”, lubującym się w prostocie rozwiązań, a z drugiej strony z wielką sympatią wypowiada się o ekonomistach, którzy łączą ekonomię z psychologią i tworzą modele behawioralne. Tę dualność można by autorowi wybaczyć, jednak pozostaje pytanie, czemu dopiero w ostatnich dekadach ekonomiści doszli do wniosku, że ludzie dość często dokonują irracjonalnych wyborów? Czemu ekonomii zajęło tyle czasu otworzenie się na psychologię? Czyżby ekonomiści od początku istnienia nauki nie byli świadomi, że jest ona nauką interdyscyplinarną? Rodrik przyznaje, że tak jest, ale na to pytanie nie odpowiada.

Można także zwrócić uwagę, że dwa pierwsze rozdziały „Rządów ekonomii” – które składają się w całości z bardzo ogólnych przemyśleń Rodrika na temat modeli ekonomicznych (do czego powinny być używane, a do czego nie) – dla ekonomistów będą nieco wtórne (nudnawe), a dla laików zapewne ciężkostrawne. Wielu czytelników może się zatem zbyt wcześnie zniechęcić do omawianej książki, a to byłby błąd – pozostałe rozdziały są niezwykle ciekawe i klarownie napisane.

Piotr Rosik