Gazeta zauważyła, że po siedmiu miesiącach roku nadwyżka budżetu to 35 mld zł. Zapytała w związku z tym, jak będą wyglądać wskaźniki makro na dzień 31 grudnia br.

"Jeśli gospodarka rozwijałby się w takim tempie jak teraz, a wydatki budżetowe były takie, jak sobie zaplanowaliśmy, to deficyt mógłby wynieść ok. 13 mld zł. Finanse publiczne są zdrowe, wpływy ze wszystkich podatków rosną. Nie znaczy to, że chcemy szybko zmniejszać wydatki. Wychodzimy z recesji i to nie jest jeszcze moment, by wstrzymywać wsparcie państwa, bo jeśli to zrobimy, możemy bardzo szybko się cofnąć. To jest czas, w którym powinniśmy dalej wspierać gospodarkę. Chcemy wykorzystać możliwości, jakie jeszcze mamy. Takie działania rekomenduje też Komisja Europejska. Możemy te pieniądze wykorzystać na inwestycje" - odpowiedział minister finansów.

"Cieszy się pan z wysokiej inflacji?" - zapytał dziennik Kościńskiego.

Reklama

"Cieszę się, że nie mamy deflacji. Gdybyśmy ją mieli w momencie wychodzenia z recesji, byłoby to bardzo niebezpieczne i groziło wpadnięciem w wieloletnią stagnację. Oczywiście bacznie się wskaźnikowi inflacji przyglądamy. Są różne czynniki ją podwyższające. Jesteśmy w takim momencie, że po okresie zamknięcia w domach wydajemy dużo pieniędzy. Popyt jest więc bardzo duży i niekoniecznie nadąża za nim podaż. To jeden z czynników wpływających na większą inflację. Kolejne to światowe ceny energii czy przerwane łańcuchy dostaw. Wydaje się, że w następnych miesiącach inflacja będzie spadać" - powiedział szef resortu finansów.