Nie uważam, że intelektualista w ogóle nie powinien mieć wglądu w prawdziwą politykę, tylko nie powinien ulegać pokusie, że może ją przez swoje pomysły zmienić - mówi Marek Cichocki, filozof i politolog, historyk idei politycznych, doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Rozdziela pan świat intelektualny od polityki, a przecież niektórzy to łączą.
Wpływ polityków, którzy są jednocześnie intelektualistami, był i jest bardzo duży. To się zaczęło zapewne od prof. Geremka, Tadeusza Mazowieckiego i Adama Michnika, który jako intelektualista miał ogromne ambicje i ogromny wpływ na bieżącą politykę. Myślę, że wbrew temu, co się o nim czasem sądzi, taką postacią był również Tusk.
Sam by się żachnął. Tusk pozował na technokratę.
Polityczny pragmatyzm nazwany filozofią ciepłej wody w kranie, który reprezentował w polityce, miał jak najbardziej intelektualną podbudowę i z niej wynikał.
Reklama
OK, niech będzie. Nie wspomniał pan o Janie Rokicie, który był bardziej intelektualistą niż politykiem i m.in. dlatego się skończył.
Polemizowałbym z tezą, że to akurat strona intelektualna stała za końcem jego kariery politycznej.
Rzeczywiście, zostawmy ten spór.
To nie jest galeria skończona, ale muszę wspomnieć o dwóch postaciach, czyli braciach Kaczyńskich.
Nie licząc europosłów, wygląda na to, że został tylko Kaczyński, a z postaci mniejszego formatu Gliński i Grupiński. Ktoś jeszcze?
Być może zjawisko udziału intelektualistów w czynnej polityce się kończy. Mówiłem już o tym, że polityka się profesjonalizuje i jesteśmy świadkami końca pewnej epoki.
Cały wywiad z Markiem Cichockim przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP