W radiu RMF FM dyrektor PISM pytany o odbywającą się w Warszawie konferencję "Strategic Ark" podkreślił, że biorący w niej udział stratedzy, to nie są akademicy, lecz praktycy. "To są ludzie, którzy za pomocą albo udziału w debacie publicznej, albo doradzając decydentom mają wpływ na to, w jaki sposób decydenci myślą o przyszłości. Dlatego warto rozmawiać z takimi ludźmi, ponieważ oni mają przełożenie" – mówił.

Według Dębskiego, "przede wszystkim powinniśmy dążyć do tego, aby ukształtować takie myślenie, że Warszawa jest dobrym miejscem do dyskusji o przyszłości Zachodu i o wspólnej strategii wobec Rosji i Ukrainy". "Jesteśmy jedynym państwem Unii Europejskiej i NATO, które sąsiaduje zarówno z agresorem, jak i ofiarą agresji. Jesteśmy największym państwem na wschodniej sojuszu, jesteśmy sojusznikiem amerykańskim, dzięki współpracy, z którym ta pomoc Ukrainie jest skuteczna. Mamy doświadczenia historyczne, wiemy, jak się wojuje z Rosjanami i chcemy tej wojny uniknąć. Rozmawiając z tymi strategami, możemy wpłynąć i upowszechnić nasz sposób myślenia" – mówił.

Pytany, co o trzech miesiącach wojny wiemy o kondycji Ukrainy, szef PISM zaznaczył, że "to jest bardzo poważny strategiczny problem". "Rosjanie będą dążyć do tego, aby wykończyć Ukrainę ekonomicznie i energetycznie. To, że odcięli Ukrainę od surowców, było naturalną konsekwencją, natomiast czas gra tutaj na korzyść rosyjską. Ukraina jest po prostu państwem słabszym, biedniejszym" - zauważył Dębski. W jego ocenie, pomoc Zachodu jest poważna, "natomiast im dłużej ta wojna będzie trwała, tym częściej w społeczeństwach Zachodu będą pojawiały się głosy mówiące, że +w Afryce ludzie głodują, są nieszczęścia w innych częściach świata, dlaczego akurat Ukrainie pomagamy, a nie gdzie indziej+".

Dębski zauważył też, że Ukraina była jednym z głównych dostawców zbóż na rynek światowy. "Afryka, Bliski Wschód w zasadzie - można powiedzieć - żyły ze zbóż ukraińskich. Teraz ich brak może doprowadzić do bardzo poważnych kryzysów społecznych i politycznych" – wskazał.

Reklama

Przypomniał także, że większość transportu zbóż szła przez port w Odessie. "W dalszym ciągu Polska i Rumunia będą takimi oknami Ukrainy na świat, ale pojawiają się pomysły, że społeczność międzynarodowa będzie musiała zainterweniować i odblokować Odessę" - zaznaczył. "François Heisbourg, jeden z najwybitniejszych europejskich strategów, powiedział, że to trzeba już się do tego przygotowywać. Opierając się o prawo międzynarodowe i prawo swobodnej żeglugi trzeba odblokować port w Odessie. Bez tego – jego zdaniem – grozi nam głód w Afryce i na Bliskim Wschodzie, a więc masowa migracja do Europy, napięcia społeczne, rewolucje. Europa dozna takiego impulsu, że będzie musiała jednak myśleć poważnie o interwencji" – powiedział dyrektor PISM.

Sławomir Dębski był także pytany, czy ambasador Rosji Siergiej Andriejew powinien zostać z Polski wydalony. W jego ocenie, "samo wydalenie musi być elementem jakiejś polityki, strategii politycznej, więc musi mieć jakiś cel". "Oczywiście możemy sprawiać sobie przyjemność wydalając różnego rodzaju dyplomatów, także ambasadora Rosji. Natomiast trzeba sobie zdawać sprawę, że po wydaleniu ambasadora ranga relacji, a więc możliwość załatwiania czegoś w Moskwie, zostanie ograniczona" - zastrzegł.

Zdaniem dyrektora PISM zawsze można obniżyć relacje dwustronne, co zrobiła Litwa. "Problem polega na tym, czy aspirujemy do poziomu relacji, jakie z Rosją ma Litwa czy Francja, Niemcy, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, które nie obniżają swoich relacji. Jeżeli będziemy aspirować do dużych państw, to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jakim elementem naszej strategii jest wyrzucenie rosyjskiego ambasadora z Polski" - wyjaśnił Dębski. Zaznaczył jednocześnie, że "trzeba sformować kryteria, kiedy to zrobimy". "Kiedy Rosja zacznie nam grozić agresją, to moim zdaniem (wydalenie ambasadora - PAP) jest absolutnie dopuszczalnym elementem w naszych relacjach. Nie możemy tolerować każdych słów, jakie są pod adresem Polski wypowiadane" - mówił Dębski.

Przypomniał, że ambasador Andriejew "w zasadzie nieustannie znajduje się w Polsce pod groźbą wydalenia". "Zaraz po tym, jak przyjechał, udzielił wywiadu, w którym powiedział, że nie było rosyjskiej agresji 17 września 1939 r. i Polska była wyzwalana. Wtedy MSZ rozważał pozbycie się go natychmiast. Myślę, że to był błąd, że myśmy go wtedy nie wyrzucili. Wtedy nie opowiadałby rzeczy, które zdążył naopowiadać od tego czasu" – powiedział dyrektor PISM.