Platforma w tym tygodniu ma pokazać ekspertyzę w sprawie wyboru prezesa NBP na drugą kadencję. – O szczegółach jeszcze nie mówimy. To jest opinia renomowanej kancelarii prawnej; wynika z niej, że są uzasadnione wątpliwości, czy Adam Glapiński może pełnić swoją funkcję oraz czy decyzje podejmowane przez zarząd NBP są prawomocne – wskazuje Jan Grabiec, rzecznik PO. To kontynuacja linii Donalda Tuska, który na radomskiej konwencji partii na początku lipca stwierdził, że droga do odwołania szefa banku centralnego nie jest specjalnie skomplikowana i jego rząd byłby w stanie to przeprowadzić bez przyjmowania ustawy.
Z naszych rozmów z politykami Koalicji Obywatelskiej (KO) wynika, że w wariancie pozaustawowym w grę wchodzą dwie drogi. Pierwsza zakłada przyjęcie przez Sejm uchwały unieważniającej wybór Adama Glapińskiego na fotel prezesa NBP. Byłoby to więc działanie podobne do tego, po które sięgnął PiS w poprzedniej kadencji, by zablokować sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przez większość PO-PSL. Druga metoda jest podobna, tyle że przed przyjęciem tego typu uchwały rządzący złożyliby wniosek do sądu administracyjnego. – To droga dłuższa i niepewna, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie będzie rozstrzygnięcie. Ale jeśli nasze wątpliwości zostaną tam podtrzymane, będziemy w zupełnie innych warunkach przyjmować potem uchwałę w Sejmie – twierdzi nasz rozmówca z KO. Inny sugeruje jeszcze trzecią drogę, tzn. udowodnienie, że Glapiński sprzeniewierzył się przysiędze, którą składał w momencie wyboru na drugą kadencję. Treść tej przysięgi mówi o ścisłym przestrzeganiu konstytucji i innych ustaw, a także o tym, że szef NBP „we wszystkich swoich działaniach dążyć będzie do rozwoju gospodarczego Ojczyzny i pomyślności obywateli”. – W końcu nawet PiS zarzuca Glapińskiemu, że za późno zareagował na inflację, przez co dziś ludzie mają wyższe raty kredytowe i wyższe ceny w sklepach – argumentuje rozmówca DGP.