Oczekiwana przez mały biznes zmiana zostanie wprowadzona. Prawnicy przestrzegają jednak, że wcale nie musi ona być korzystna dla tych, którzy teoretycznie mają na niej zyskać.
Przedsiębiorcy wpisani do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej uzyskają ochronę konsumencką w relacjach z innymi przedsiębiorcami. Przykładowo mechanik samochodowy, któremu popsuła się drukarka, będzie miał takie samo prawo do reklamacji jak konsument, nawet jeśli wykorzystuje drukarkę w warsztacie (i rozliczył jej zakup jako koszt prowadzonej działalności). Taką zmianę chce wprowadzić Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Projekt ustawy zostanie opublikowany w ciągu kilku dni.

Rewolucja w umowach

Wielu przedsiębiorców od dawna apelowało o zrównanie statusu osób prowadzących niewielką działalność gospodarczą ze statusem konsumentów. Mitem bowiem jest, że szewc przedsiębiorca jest takim samym profesjonalistą w obrocie jak wielka korporacja finansowa. Minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz, po uzyskaniu kierunkowej zgody pozostałych resortów, chce to oczekiwanie zrealizować. Tyle że, jak przekonują prawnicy, oznaczać to będzie solidne perturbacje na rynku. A to choćby dlatego, że skoro część przedsiębiorców zacznie być traktowana tak jak konsumenci, zawierane z nimi umowy będą podlegać reżimowi klauzul abuzywnych. W efekcie niemal cała branża leasingowa oraz szeroko pojęty sektor finansowy będą musiały dostosować się do nowej rzeczywistości.
Zdaniem Jerzego Bańki, wiceprezesa Związku Banków Polskich, ministerialna inicjatywa to kiepski pomysł.
Reklama
– Sprowadza się do tego, że rząd chce chronić przedsiębiorców przed ich własnymi decyzjami biznesowymi. To także uderzenie w pewność obrotu, bo oczywiście wygodnie się posługiwać przykładem umowy między drobnym szewcem a wielkim bankiem, ale przecież ten szewc równie często zawiera umowy z lokalnym krawcem czy drobnym sklepikarzem – zauważa Bańka.
– Oczywiście projektowana zmiana wywróci do góry nogami sytuację na rynku finansowym, ale nie tylko finansowym. Wiele wzorców umów się nie ostanie, a koszty pozornego zwiększania bezpieczeństwa quasi-konsumentów niestety poniosą ci, których rząd chce chronić – dodaje.
To, że przyznanie sektorowi MŚP praw konsumenckich wpłynie na rynek leasingu czy bankowy, potwierdza również adwokat Maciej Jóźwiak, szef zespołu rozwiązywania sporów kancelarii Wierzbowski Eversheds Sutherland.
– Trzeba jednak pamiętać, że takie pomysły już się pojawiały w UE, a nawet w polskim porządku prawnym. Dla przykładu art. 805 par. 4 kodeksu cywilnego stanowi, że przepisy dotyczące niedozwolonych klauzul umownych stosuje się odpowiednio, jeżeli ubezpieczającym jest osoba fizyczna zawierająca umowę związaną bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową. Nie jest to więc novum na naszym rynku – przypomina prawnik. Przy czym zastrzega, że aby zachować względną stabilność prawa, ważne będzie odpowiednie skonstruowanie przepisów wprowadzających i przejściowych. Tak, aby wszyscy przedsiębiorcy mogli przygotować się do tej zmiany.
– Zarazem będzie to większy kłopot dla mniejszych przedsiębiorców. Instytucje finansowe mają doświadczenie w tworzeniu wzorców umów dla konsumentów, zatem powinny sobie bezproblemowo poradzić – uważa dr Mariusz Bidziński, wspólnik w kancelarii Chmaj i Wspólnicy. Sęk w tym, że – zdaniem eksperta – zmiana postanowień umownych na tożsame z konsumenckimi spowoduje wzrost cen.
– Konsument ma więcej praw niż przedsiębiorca. Sprzedawca zatem będzie chciał sobie powetować wyższe ryzyko biznesowe wyższą ceną – zaznacza Bidziński. Ale też dodaje, że trudno jednoznacznie krytykować ministerialny pomysł. A to choćby dlatego, że przecież sytuacja, w której w umowach między profesjonalistami różnej wielkości roi się od postanowień, które w reżimie konsumenckim uchodziłyby za niedozwolone, nie jest pożądana.

Półprzedsiębiorca

Radca prawny Piotr Stosio twierdzi, że proponowane zmiany to istna rewolucja w obrocie konsumenckim. Ale zła.
– Założenie ministerstwa sprowadza się do przyjęcia, że jednoosobowe działalności gospodarcze faktycznie będą traktowane jako półprzedsiębiorcy. A przecież w ramach jednoosobowej działalności gospodarczej mogą funkcjonować też całkiem duże przedsiębiorstwa – zauważa. Jego zdaniem trudno zrozumieć, dlaczego projektodawca chce wprowadzić rozróżnienie praw przedsiębiorcy ze względu na formę prowadzonej działalności.
– Posługując się przykładem mechanika kupującego drukarkę: mechanik prowadzący spore przedsiębiorstwo funkcjonujące w formie jednoosobowej działalności gospodarczej bądź spółki cywilnej będzie miał większe uprawnienia od kolegi mechanika prowadzącego mały serwis po drugiej stronie ulicy, ale prowadzącego działalność w formie niewielkiej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością – spostrzega mec. Stosio. A przecież, jak twierdzi, istotą ochrony konsumenckiej jest obrona słabszej strony umowy, a nie tego, kto działa w określonej formie prawnej.

Błąd ludzka rzecz

Resort przedsiębiorczości omawianą zmianę chce wprowadzić w ramach pakietu, który został nazwany „Przyjazne Prawo”. Pozostałe jego rozwiązania są mniej kontrowersyjne. Drobnych przedsiębiorców powinien ucieszyć przede wszystkim pomysł wprowadzenia prawa do popełnienia błędu.
„Opiera się na przekonaniu, że większość naruszeń, które popełniają początkujący przedsiębiorcy, nie wynika ze złej woli, lecz ma raczej charakter nieintencjonalnych omyłek” – tłumaczy MPiT.
Dlatego prawo do popełnienia błędu będzie obowiązywać przez rok od dnia podjęcia działalności gospodarczej po raz pierwszy (albo ponownie po upływie co najmniej 36 miesięcy od dnia jej ostatniego zawieszenia lub zakończenia). Polegać zaś będzie na tym, że w przypadku naruszenia przepisów związanych z wykonywaną działalnością gospodarczą przedsiębiorca nie będzie podlegał karze, jeżeli stwierdzone naruszenie zostanie usunięte w wyznaczonym przez organ terminie. Resort przewiduje dwie sytuacje, gdy odstąpić od wymierzenia kary nie będzie należało: gdy naruszenie będzie popełnione po raz kolejny oraz w przypadku rażącego naruszenia prawa. Wiceminister przedsiębiorczości Marek Niedużak liczy, że nowe rozwiązanie pomoże np. w sytuacjach kilkudniowego przekroczenia terminu na złożenie określonych dokumentów. Dziś większość organów nakłada za to kary. Po wejściu w życie zmiany – zasadą będzie odstępowanie od jej wymierzenia.
Resort przedsiębiorczości chce, by ustawa została uchwalona przez Sejm obecnej kadencji. Większość przepisów ma zacząć obowiązywać w 2020 r. Dotyczyć one mają, w kontekście zrównywania statusu przedsiębiorców z konsumentami, umów przyszłych.
Pakiet przewiduje też zmianę w obszarze podatków – wydłużenie terminu rozliczenia VAT w imporcie. Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii uważa, że wzmocni to pozycję rodzimych portów w konkurencji z zagranicznymi. Zaprezentowane rozwiązanie ma polegać na odejściu od restrykcyjnego terminu płatności podatku VAT od importu (10 dni od odprawy celnej albo od dnia wydania decyzji celnej) i wprowadzeniu powszechnego rozliczenia na zasadach ogólnych (czyli co do zasady do 25. dnia następnego miesiąca wraz z deklaracją VAT-7).
Resort zaznaczył, że obecnie preferencyjne rozliczenie przysługuje podmiotom spełniającym warunki procedury uproszczonej i upoważnionym przedsiębiorcom AEO, czyli ok. 4 tys. importerów, głównie dużym firmom. Na proponowanej zmianie zaś skorzysta blisko 50 tys. importerów, w tym małe i średnie polskie przedsiębiorstwa.
Etap legislacyjny
Projekt przekazany do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów