Wideo z miasta wywołało burzę

Ukraińskie kanały Telegramu potwierdzają: rosyjscy żołnierze pojawili się w Pokrowsku. Na jednym z filmów widać moment, w którym ukraiński pickup wpada w zasadzkę. Ktoś otwiera ogień, jeden z żołnierzy ginie na miejscu. W innej scenie, już po wycofaniu się Ukraińców, Rosjanie dobijają FPV-dronem pojazd, w którym ciągle leży ciało zabitego ukraińskiego żołnierza. Publikacja tego materiału, to klasyczny przykład działań, których celem jest nie tylko zabicie, ale też wywołanie chaosu.

ikona lupy />
Pokrowsk - miejsce gdzie przeprowadzono atak zaznaczono czerwonym kołem. To miejsce znajduje się ponad 3 kilometry od "linii frontu". / Deep State

Wideo najprawdopodobniej nagrał sam ukraiński żołnierz, który zdołał uciec z miejsca ataku. Chwilę później materiał miał trafić w rosyjskie ręce i zostać rozpowszechniony. Taki „medialny trolling” to już standardowy element wojny informacyjnej miedzy Ukrainą a Rosją.

Luka w obronie – Rosjanie wykorzystali moment

Jak udało się rosyjskim grupom wejść do miasta? Według relacji ukraińskich żołnierzy – po prostu nie było już kto miał bronić danego odcinka. Jedna z brygad w tym rejonie miała dramatyczne braki kadrowe. "Skończyła się piechota" tak to ujął jeden z żołnierzy ukraińskich w kanale Telegram.

Przez lukę w obronie Rosjanie przedostali się przez Zwirowe i weszli w głąb miasta, ponad 3 kilometry od swoich pozycji, daleko za linie ukraińskie. Zaskoczeni Ukraińcy rozpoczęli działania „oczyszczające”. Do miasta ściągnięto posiłki z 155. Brygady Zmechanizowanej i 68. Brygady Strzelców. Choć część DRG została wyeliminowana, walki nadal trwają – niektóre rosyjskie grupy wciąż się ukrywają, czekając na wsparcie.

Nowa rosyjska taktyka: małe grupy, głęboka infiltracja, chaos

Rosjanie przestali stawiać na frontalne natarcia w stylu I wojny światowej czy ataki pancernych kolumn. Zamiast tego wysyłają małe, 3–6 osobowe zespoły „szturmowców”, których celem jest przeniknięcie głęboko za linię wroga. Ich zadanie to: wywołać panikę, odciągnąć uwagę od głównych kierunków natarcia i sprawdzić, gdzie są słabe punkty.

Taka taktyka działa zwłaszcza tam, gdzie ukraińska obrona nie ma ciągłości. A takich miejsc jest coraz więcej. Niedobory ludzi, przemęczenie brygad, zmęczenie– wszystko to sprawia, że na froncie powstają luki. Rosyjskie małe grupy są jak woda, wpływają tam, gdzie pancerz pęka.

Co gorsza, Rosjanie zmodyfikowali swoje środki techniczne. Zamiast radiowo sterowanych dronów, coraz częściej używają dronów światłowodowych, precyzyjnych, odpornych na zakłócenia, sterowanych z większej odległości. Do tego dochodzi użycie bomb szybujących, które uderzają w pozycje Ukrainy bez żadnego ostrzeżenia.

Pokrowsk, Mirnohrad, Rodynske – presja z każdej strony

Sytuacja w Pokrowsku to nie pojedynczy przypadek – rosyjska presja obejmuje całe skrzydło frontu na odcinku Pokrowsk–Mirnohrad–Rodynske. Ataki szturmowców mają miejsce także w okolicach Koptiewa. Do tego dochodzą meldunki o przejęciu kontroli nad co najmniej połową Zwirowego, wsi oddalonej o zaledwie 3,5 kilometra od centrum Pokrowska.

Rosjanie zdobyli także Nowotoriećke – wioskę leżącą 15 kilometrów od Pokrowska. To niewielka miejscowość, ale strategicznie ważna – znajduje się blisko głównych dróg logistycznych. Zajęcie jej pozwala Moskwie spróbować okrążenia Pokrowska od północy. Tym samym zostanie Pokrowsk odcięty od ukraińskich głównych sił broniących resztek ukraińskiego Donbasu.

ikona lupy />
Atak Rosjan na północy Pokrowska to śmiertelne zagrożenie dla tego miasta / Deep State

Bratobójczy ogień: gdy wróg jest "wszędzie"

Jednym z najbardziej dramatycznych skutków rosyjskiej infiltracji opisywanym przez samych Ukraińców jest wzrost przypadków ognia sojuszniczego. Ukraińscy żołnierze, nie wiedząc, gdzie dokładnie znajdują się własne i obce jednostki, zaczęli strzelać do wszystkiego, co się rusza. To efekt braku koordynacji, paniki i problemów z łącznością.

Ukraińska organizacja DeepState, która rzadko przyznaje się do błędów po stronie ukraińskiej, tym razem mówi otwarcie: sytuacja była tak zła, że żołnierze strzelali także do siebie. Co gorsza, wiele oddziałów nie miało aktualnych informacji o przerwaniu się rosyjskich grup szturmowych, co tylko pogłębiało chaos.

"Szare strefy" zamieniają się w czerwone

Rosyjskie grupy szturmowców pokazują jedno: jeśli za linią frontu nie ma gęstej sieci zabezpieczenia, to wróg może wejść niemal wszędzie. Każdy las, każda posesja w "szarej strefie", czyli obszarze, który nie jest pod pełną kontrolą żadnej ze stron, może stać się bazą wypadową.

Taka sytuacja to nie tylko ryzyko taktyczne, ale i strategiczne. Bo jeśli Rosjanie są w stanie operować w głębi terytorium, to znaczy, że linia obrony Ukrainy w tym rejonie przestała być szczelna. A z każdym kolejnym takim wejściem będzie tylko gorzej.

Czy to początek końca Pokrowska?

Pokrowsk to miasto o przedwojennej populacji 65 tysięcy mieszkańców. Dziś większość z nich już opuściła domy. Ci, którzy zostali, żyją w strachu, codzienne ataki dronów, bomb szybujących, teraz także walki uliczne.

Ukraina, aby utrzymać ten rejon, musiałaby rzucić na front świeże siły. Ale ich nie ma. Mimo trwającej mobilizacji od 2022 roku, brygady działają często na 30–50% swojej pierwotnej liczebności. A to oznacza, że każda luka, każda nieobsadzona pozycja, to zaproszenie dla Rosjan.

Rosyjskie grupy szturmowców testują odporność ukraińskiej armii

Ataki w Pokrowsku to coś więcej niż chwilowy incydent. To test. Test zdolności Ukrainy do obrony zaplecza, test reakcji na zaskoczenie, test odporności psychicznej żołnierzy. I na razie Ukraina zdaje go z trudem.

Rosja dostosowała swoją taktykę do nowego pola bitwy pełnego dronów i nadzorowanego przez kosmiczne satelity zwiadowcze Zachodu. Teraz działa mądrzej, szybciej, bardziej elastycznie. Ukraina natomiast zmaga się z niedoborami, rotacjami i dezinformacją na poziomie operacyjnym. Tymczasem Pokrowsk, który w 2022 roku miał jeszcze 65 tysięcy mieszkańców, może wkrótce podzielić los Bachmutu.