Idea budowy "muru antydronowego" na flance wschodniej NATO pojawiła się wiosną. Początkowo projekt angażował tylko sąsiadów Rosji – Polskę, Norwegię, Finlandię i państwa bałtyckie. We wrześniu – po wtargnięciu rosyjskich dronów do Polski – inicjatywa zyskała rangę ogólnoeuropejską. Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen oświadczyła, że "mur" ma się rozciągać od Bałtyku po Morze Czarne.

Jednak od tej deklaracji niewiele się zmieniło. "Wstępna architektura" systemu ma być przedstawiona dopiero za kilka miesięcy, a tymczasem rosyjskie drony nadal naruszają przestrzeń powietrzną NATO. Na przykład w nocy z 24 na 25 listopada dwa bezzałogowce pojawiły się nad Rumunią.

"To będzie ogromne wyzwanie". Wskazał podstawowe warunki

Hanno Pevkur, szef MON Estonii, mówił w rozmowie z serwisem Breaking Defense, że największym wyzwaniem dla tworzonego systemu będzie wykrywanie bezzałogowców operujących na niewielkim pułapie. Zaznaczył, że nawet Ukraińcy – liderzy tych technologii – nie wykrywają 20-30 proc. nadlatujących rosyjskich dronów. Dodał, że warunkiem niezbędnym jest też, by "mur" był tani w utrzymaniu i funkcjonował "całą dobę siedem dni w tygodniu".

– Czeka nas wiele wyzwań. Najpierw musimy nauczyć się je wykrywać, a dopiero później budować w dużym stopniu zautomatyzowane systemy przechwytujące. Konieczne będzie także potwierdzenie wizualne celu. To ogromne wyzwanie dla całej branży – stwierdził estoński minister.

Wskazał też, że system musi działać bezpiecznie także w czasie pokoju, a nie tylko w warunkach wojennych, gdy obowiązują zupełnie inne zasady korzystania z przestrzeni powietrznej – tak, by nie dochodziło do przypadkowych zestrzeleń np. lekkich samolotów cywilnych.

"W praktyce oznacza to – ostrzegają eksperci z ukraińskiego serwisu Defense Express – że oprócz stosunkowo tanich czujników akustycznych czy gęstej sieci radarów, konieczne będzie również wdrożenie systemu wizualnego potwierdzania celów. To duże wyzwanie, biorąc pod uwagę długość planowanego ‘muru’ oraz ograniczoną głębokość operacyjną terytoriów państw europejskich".

"Mur antydronowy" to dopiero początek. Koszty raczej przerosną Unię

Europejscy wojskowi, z którymi rozmawiał serwis Breaking Defense, mówią, że "mur antydronowy" będzie podstawą do budowy szerszego systemu obrony powietrznej, który ma w przyszłości przechwytywać pociski manewrujące, a nawet hipersoniczne. Ukraińscy eksperci z Defense Express wątpią, że koncepcja zostanie zrealizowana, ponieważ jej szacowane koszty są ogromne.

Przypominają opublikowane niedawno wyliczenia niemieckiego giganta obronnego Rheinmetall, który oszacował, ile kosztowałoby stworzenie takiej wielowarstwowej linii obrony powietrznej dla Niemiec. Miałaby być ona oparta na systemach przeciwlotniczych krótkiego zasięgu Skynex i Skyranger, średniego zasięgu – IRIS-T i dalekiego zasięgu – Patriot. Cena takiego rozwiązania byłaby ogromna – 1,9 mld euro na każde 100 km. Tylko zabezpieczenie wschodniej granicy Niemiec, liczącej około 1200 km, kosztowałoby więc około 24,6 mld euro.

ikona lupy />
Grafika z wyliczeniami Rheinmetallu / Rheinmetall

Tymczasem wschodnia granica Unii Europejskiej liczy około 8,5 tys. km. Gdyby chcieć zabezpieczyć ją w całości – co raczej nie wchodzi w grę – to rachunek oscylowałyby w granicach 161,5 mld euro. Nawet połowa tej sumy byłyby dla Wspólnoty "nie do strawienia".

Dla porównania dodajmy, że budżet całej Unii na 2026 r. wyniesie 192,8 mld euro. Z kolei w 2025 r. europejscy członkowie NATO łącznie wydali na wojsko 381 mld euro. Dlatego też jest wielce prawdopodobne, że projekt "muru" odbije się od finansowej "ściany".