Przybyło nie tylko dzieci, które choć raz doświadczyły przemocy fizycznej ze strony rówieśników (z 41 proc. w 2013 r. do 48 proc. w 2023 r.), ale i tych, które padły z ich strony ofiarą przemocy psychicznej (odpowiednio, z 28 proc. do 43 proc.). Spadł natomiast odsetek dzieci, które doznały przemocy fizycznej ze strony rodziców i innych bliskich dorosłych (z 33 proc. do 24 proc.). W tym drugim przypadku wciąż jednak nie można mówić, że jest dobrze – wynika z najnowszej „Diagnozy przemocy wobec dzieci w Polsce” realizowanej przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę.

- To trzecia edycja badania, które odbywają się co pięć lat. Możemy więc mówić o tym, jaki obraz społeczeństwa się rysuje i jakie zmiany zachodzą – podkreśla dr Szymon Wójcik, socjolog i współautor badania.

Mniej klapsów, ale przemoc domowa wciąż zbyt częsta

Reklama

Gdy więc analizujemy przemoc ze strony dorosłych, zmniejszył się przede wszystkim odsetek osób stosujących klapsy jako „metodę wychowawczą”. Z 48 proc. w 2018 r. do 41 proc. (tyle dzieci przyznało, że dorośli dali im kiedykolwiek klapsa). - Podobny trend widać też w innych naszych badaniach odnoszących się bezpośrednio do stosowania kar cielesnych przez rodziców – dodaje socjolożka, Katarzyna Makaruk, także współautorka badań. Zaraz jednak zwraca uwagę, że ciągle mamy do czynienia w kraju ze zjawiskiem przemocy fizycznej, jak np. bicie i kopanie, która skutkuje uszkodzeniami ciała. Takimi, które trudno jest ukryć lub wytłumaczyć upadkiem z roweru.

– W tym przypadku mówimy, owszem o spadku z 21 proc. w 2013 r., 19 proc. w 2018 r. i teraz - 15 proc. To odsetek dzieci, które przyznały, że kiedykolwiek doświadczyły takiego zachowania ze strony bliskich dorosłych. Jest ich mniej, ale z całą pewnością nie możemy uznać, że stan obecny nas zadowala. To pokazuje, że nadal jest dużo do zrobienia w kontekście działań profilaktycznych – dodaje dr Szymon Wójcik.

Pytani o przyczyny eksperci zwracają uwagę, że w przypadku klapsów, rośnie świadomość społeczna, pojawiają się kolejne działania edukacyjne kierowane do rodziców ze strony m.in. organizacji pozarządowych. Niestety, są wciąż osoby, które wierzą w „walor” wychowawczy przemocy, kształtujący charakter. Są też dorośli, którzy rozładowują trudne emocje sięgając po przemoc.

Przemoc, która nie zostawia znaków na ciele

Niepokoi również poziom przemocy psychicznej. Tu należy wprowadzić rozróżnienie. Ta ze strony dorosłych, zwłaszcza rodziców, utrzymuje się od dekady na względnie stałym poziomie. Z badań Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że doświadcza jej niezmiennie ok. 20-22 proc. osób w wieku 11-17 lat. – W tym przypadku nie cieszy to, że zjawisko jest stałe i nie narasta. Przeciwnie, źle brzmi informacja, że nadal co piąte dziecko musi się z nią mierzyć – mówi Katarzyna Makaruk.

Eksperci zwracają uwagę, że ten rodzaj przemocy trudno jest uchwycić, bo nie zostawia siniaków na ciele. Zaniedbywanie, krzyki, opryskliwość, obrażanie, wulgarne zwroty, wyrzucanie z pokoju – to wszystko rzutuje jednak na stan psychofizyczny młodego człowieka.

Coraz częściej przemocowcami są rówieśnicy

To niepokoi tym bardziej, że znaczne zmiany zaszły w relacjach z rówieśnikami. I gdy chodzi o przemoc psychiczną, wzrost jest wyraźny. W 2013 r. doświadczało jej 28 proc. osób w wieku 11-17 lat, rok później - 29 proc., a teraz aż 43 proc. – Pytaliśmy respondentów, czy kiedykolwiek czuli się źle, bo zostali przez innych zwyzywani, użyto wobec nich wulgarnych określeń, oraz, czy czuli się odrzuceni przez grupę – opisuje Katarzyna Makaruk.

- Szukamy odpowiedzi - dlaczego. Z jednej strony może chodzić o to, że dużo się ostatnio mówi o przemocy domowej, a warto wzmocnić działania profilaktyczne w szkołach, gdzie często do przemocy rówieśniczej dochodzi. Te działania, które dziś mają miejsce to nie akcje profilaktyczne, rozłożone na cały rok szkolny, tylko raczej punktowe działania nauczycieli, którzy nie zawsze mają za sobą odpowiednie szkolenia. Z drugiej strony, zwłaszcza wśród starszych dzieci, rośnie świadomość samego zjawiska, co sugeruje, że potrafią je prawidłowo rozpoznać i nazwać – ocenia dr Wójcik.

Eksperci pytani o przyczyny rosnącej przemocy rówieśniczej zwracają niezmiennie uwagę na skutki pandemii, braki w relacjach, które wciąż nadrabiamy. Inny czynnik ryzyka to brak silnego zaplecza w domu. Jeśli ktoś z członków rodziny sam ma problemy, cierpi na zaburzenia depresyjne, lękowe, dziecko nie dostaje dostatecznego wsparcia. Stąd, z kolei, blisko już do innego zjawiska, które ujawniły badania: osoby doświadczające przemocy rówieśniczej aż czterokrotnie częściej niż osoby bez takich doświadczeń wykazują skłonność do samookaleczania się.

Dzieci często zostawione same sobie

Szansa dokonywania samookaleczeń była także ponad dwukrotnie mniejsza w przypadku chłopców niż dziewczyn, zwiększało ją mieszkanie w mieście. Na okaleczanie się wpływały także dysfunkcje rodzinne: w najwyższym stopniu choroba psychiczna domownika, następnie używanie narkotyków oraz nadużywanie alkoholu przez kogoś z rodziny.

Dlatego, powtarzają eksperci, tak ważna jest atmosfera w szkole, gdzie dzieci spędzają najwięcej czasu z rówieśnikami. - Trzeba realizować program nauczania. Dobrze jednak, by starczało czasu także na rozwój kompetencji miękkich – mówi Katarzyna Makaruk. I zaraz dodaje, że jedno z pytań w badaniu dotyczyło tego, czy uczniowie mieli zorganizowane zajęcia dotyczące tego, gdzie szukać pomocy. 39 proc. przyznało, że nie miało ich w ogóle, 29 proc. nie pamiętało (co może sugerować, że zajęcia nie były skuteczne). Pozytywnie odpowiedziało tylko 32 proc.

Na pytanie, czy i na kogo wsparcie mogą liczyć młodzi ludzi w sytuacji, gdy doświadczają czegoś niepokojącego, 61 proc. odpowiedziało, że na pomoc dorosłego. Reszta nie zwróciłaby się ani do rodzica, ani do psychologa. 8 proc. przyznało, że nie ma wokół siebie ani jednej takiej osoby.