Z Arturem Bursztą rozmawia Magdalena Rigamonti
Ilu jest poetów w Polsce?
Wielu. Jesteśmy krajem poetów.
Czytelników w ogóle jest chyba więcej niż czytających poezję?
Reklama
Czytających poezję jest równie dużo jak tych, którzy czytają inne gatunki literatury pięknej. Poezja to może jest nisza, ale proszę zwrócić uwagę, jak przez ostatnie trzy dekady maleją nakłady książek napisanych prozą, a liczba czytelników wierszy wciąż pozostaje na takim samym poziomie. Poezja jest więc bardziej odporna na zmiany. Dlatego skończmy z mitem, że poezja jest jakąś marginalną częścią literatury w Polsce. Nie jest. Mówię to z perspektywy najstarszego festiwalu literackiego w Polsce – kiedyś Fortu, potem Portu, a obecnie Stacji Literatura – który organizuję od 25 lat. Najpierw w Legnicy, potem we Wrocławiu, a teraz w maleńkim Stroniu Śląskim. Festiwal od zawsze z dużym powodzeniem bronił pozycji uznawanych przez mainstream za nieodwołalnie stracone. Nie schlebiał gustom, promował nowe zjawiska, przypominał niesłusznie zapomniane, szukał tego, co nieodkryte, penetrując pogranicze poezji i prozy. I co najważniejsze, gromadził kilkusetosobową, a czasami kilkutysięczną publiczność z całej Polski i nie tylko. Ci ludzie często oszczędzali cały rok, by móc do nas przyjechać na kilka dni. Bo to nie jest festiwal, który odbywa się za rogiem, w sąsiedniej dzielnicy lub miejscowości. By dojechać na ten koniec Polski, trzeba pokonać wiele przeciwności. Nie jest to proste dla zagranicznych gości. Doświadczyliśmy tego, przygotowując w ramach festiwalu Europejskie Forum Literackie. I trzeba ten wysiłek uczestniczących w Stacji Literatura docenić.
Planuje pan następną edycję?
Teraz to już raczej śmierć. Nie dostaliśmy ministerialnej dotacji, która w takim miejscu stanowi budżetową podstawę. Jeśli nie pojawi się jakaś alternatywa dla rządowego wsparcia, to po raz pierwszy od 1996 r. festiwalu nie będzie. Poezja, edukacja realizowana poprzez pracownie, praca z debiutantami, czytanie nieznanych, ale ważnych dla literatury zagranicznych autorów, coś, co odróżnia ten festiwal od innych – to wszystko nie wpisuje się już w politykę kulturalną państwa.
Poezja to polityka?
Też.
Politycy widzą zagrożenie w poezji?
Bardzo chciałbym wiedzieć, dlaczego przyznający ministerialne dotacje postanowili uśmiercić najstarszy festiwal literacki w Polsce.
To nie jest odpowiedź.
Wątpię, że to jakiś manifest polityczny. Myślę, że zawinił system.
System to ludzie.
System wspierania kultury w Polsce nie jest transparentny, o czym głośno mówię od bardzo wielu lat i mówiłem także wtedy, gdy u władzy były inne ekipy polityczne. Biuro Literackie, czyli organizator festiwalu, korzysta też z dotacji unijnych, chyba nawet jesteśmy w tym jednym z krajowych liderów, dostawaliśmy dotacje w programach wydawniczych, ale także jako założyciele i członkowie międzynarodowych platform. Za każdym razem otrzymywaliśmy szczegółową ocenę naszych wniosków. Każde 0,5 pkt miało swoje uzasadnienie. W Polsce wszystko jest domysłem.
W Polsce jest informacja o liczbie punktów.
I na tym koniec. W systemie, gdzie mamy taki, a nie inny podział na ocenę organizacyjną, merytoryczną i strategiczną, przyznający dotacje, przy zachowaniu pozorów obiektywnej oceny, mogą przesuwać w górę wnioski słabe pod względem merytorycznym poprzez zawyżanie oceny strategicznej.