Parlament Europejski kilka dni temu przyjął kolejną rezolucję w sprawie rozwoju sztucznej inteligencji (AI) w Unii Europejskiej. Aktywności europosłów należałoby przyklasnąć, gdyby nie fakt, że to już czwarty dokument w ostatnim kwartale bez żadnej mocy sprawczej. A o stworzeniu warunków do szybkiego i bezpiecznego rozwoju sztucznej inteligencji mówi się w UE co najmniej od kilku lat. W Chinach, Japonii czy USA już dawno to zrobiono.

Rzućmy okiem na liczby. Ameryka Północna inwestuje w sztuczną inteligencję ponad 15 mld euro rocznie. Azja – ok. 10 mld euro. Europa (nie tylko sama Unia) – od 2,5 do 3 mld euro rocznie. Z kolei z rodzimego dokumentu „Polityki dla rozwoju Sztucznej Inteligencji w Polsce od roku 2020” wynika, że PKB krajów budujących AI będzie rosło średnio o 1,5 proc. szybciej niż tych, które tego zaniechają lub się spóźnią.

Chiny – jako jeden z pierwszych krajów na świecie – już w lipcu 2017 r. ogłosiły swoją strategię rozwoju tego obszaru. Istotnym elementem ich planu były inwestycje w rodzime start-upy – w ciągu dwóch lat przeznaczono na ten cel ponad 1 mld dol., skupiając się na rozwiązaniach z zakresu opieki zdrowotnej. Bo robotyzacja ma opierać się nie tylko na rozwijaniu autonomicznych aut czy skomplikowanych mechanizmów obronnych, lecz przede wszystkim na tworzeniu usług dla obywateli.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.
Reklama