Pomysł ten spotkał się jednak ze sprzeciwem trójpartyjnej koalicji rządzącej, złożonej z socjaldemokratycznej SPD, liberalnej FDP i Zielonych.

„Wyłączanie platform cyfrowych nie pasuje do wolnego, konstytucyjnego państwa. Ta propozycja wpisuje się w reżimy totalitarne, ale nie w nasz porządek konstytucyjny” - skomentował deputowany FDP Konstantin Kuhle.

Podobnie uznała Tabea Roessner (Zieloni), szefowa komisji Bundestagu ds. cyfrowych, która powiedziała: „Zawsze jestem zbulwersowana takimi populistycznymi żądaniami. Wyłączenie całej aplikacji to forma państwowej cenzury mediów, której w Niemczech nie chcemy.”

Propozycję Soedera odrzuciła też pozostająca w opozycji prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD).

Reklama

„AfD stanowczo odrzuca tę propozycję. Kraje, które do tej pory podjęły działania przeciwko Telegramowi, to Chiny, Rosja, Iran, Białoruś i Indonezja. Niemcy pod żadnym pozorem nie powinny stawać z nimi w jednym rzędzie” – podkreśliła rzeczniczka partii ds. polityki cyfrowej Joana Cotar. Uważa ona, że potrzebna jest większa kontrola nad platformą, czyli „więcej odpowiednio przeszkolonych policjantów, którzy w ramach pracy dochodzeniowej identyfikują potencjalnych przestępców i konsekwentnie ścigają przestępstwa”.

„Jeśli przestępstwa są popełniane lub przygotowywane na platformach takich jak Telegram, organy wymiaru sprawiedliwości i bezpieczeństwa muszą podejmować działania” – zgadza się Kuhle.

Aby zyskać większą kontrolę prawną nad Telegramem, koalicja rządząca zastanawia się nad zastosowaniem wobec komunikatora ustawy NetzDG, wprowadzonej w celu walki m.in. z dezinformacją i mową nienawiści.

„Telegram nie jest komunikatorem w czystej formie, lecz bardziej siecią społecznościową z grupami liczącymi powyżej 100 tys. użytkowników, więc w niektórych aspektach podlega tej regulacji" – uważa rzecznik SPD ds. polityki wewnętrznej Sebastian Hartmann.

Wyłączenie komunikatora czy zakaz korzystania z niego spowoduje, że ludzie przeniosą się w inne miejsca, a to nie rozwiązuje problemu - ocenia portal RND. NetzDG dotyczy sieci społecznościowych – treści uznane za nielegalne muszą zostać usuwane, za co odpowiada serwis. „Telegram jednak od dawna unika śledzenia takich treści, zwykle nic się nie dzieje nawet po ich zgłoszeniu” – zauważa RND.

„Nawet gdy Telegram odmawia współpracy, prawo nie pozwala na jego zamknięcie” – podkreśliła rzeczniczka ministerstwa sprawiedliwości. „NetzDG nie zawiera żadnego upoważnienia, aby zabronić operatorowi sieci społecznościowej prowadzenia działalności. Federalny Urząd Sprawiedliwości, który jest odpowiedzialny za kontrolę przestrzegania przepisów NetzDG, nie jest zatem upoważniony do wydania takiego nakazu” - dodała.