Jak twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Warwick, od 8 proc. do 17 proc. wykrytych ognisk w tym czasie może mieć związek z rządową akcją "Eat Out to Help Out". Badanie wykazało, że na obszarach, gdzie zaobserwowano wysokie zainteresowanie programem, około tydzień po jego rozpoczęciu nastąpił wzrost liczby nowych zakażeń. Natomiast tydzień po jego zakończeniu na tych samych obszarach miał miejsce zauważalny spadek infekcji.
"Program +Eat Out to Help Out+, przedstawiany jako gospodarcze lekarstwo dla kulejącego sektora, mógł znacznie pogorszyć" sytuację - powiedział Thiemo Fetzer, profesor ekonomii z Uniwersytetu Warwick, który opublikował to badanie. Podkreślono w nim jednak, jak trudno jest w czasie pandemii znaleźć równowagę między zdrowiem publicznym a kondycją gospodarki.
W ramach prowadzonej w sierpniu akcji brytyjski rząd pokrywał koszty 50-procentowego rabatu - do 10 funtów na osobę - na posiłki w restauracjach, pubach czy kawiarniach w poniedziałki, wtorki i środy. Ze zniżek skorzystano ok. 100 milionów razy, a program cieszył się tak dużym powiedzeniem, że część restauracji po jego zakończeniu sama zaoferowała klientom takie same zniżki.
Brytyjskie ministerstwo finansów, które wymyśliło tę akcję, oświadczyło, że nie zgadza się z tymi wynikami, i wskazało, że według samych autorów badania jest ono luźnym szacunkiem. "Wiele innych europejskich krajów doświadczyło wzrostu zakażeń - niezależnie od tego, czy podobna pomoc dla branży gastronomicznej została wprowadzona" - powiedział rzecznik resortu.
Premier Boris Johnson na początku października mówił, że program pomógł w ochronie milionów miejsc pracy w branży hotelarsko-gastronomicznej, ale przyznał, że mógł on mieć wpływ na liczbę infekcji.