Dziennik „Hindu” podaje, że lekarze protestowali w 10 tys. placówek służby zdrowia i szpitali na terenie całych Indii. W piątek na 12 godzin przerwali pracę, z wyjątkiem przypadków zagrażających życiu oraz związanych z epidemią koronawirusa.

„Decyzja rządu, by pozwolić praktykującym określone nurty ajurwedy na przyuczanie do wykonywania operacji trywializuje profesję medyka” - powiedział agencji Reutera dr Rajan Sharma, szef Indyjskiego Stowarzyszenia Medycznego (IMA), reprezentującego lekarzy.

Władze Indii w dzienniku urzędowym z listopada br. podały 39 typów ogólnych zabiegów operacyjnych oraz 19 innych zabiegów dotyczących oczu, uszu, nosa i gardła, które mogą wykonywać osoby praktykujące ajurwedę, tradycyjną medycynę hinduską. Są to m.in. zabiegi związane z ortopedią, okulistyką, otorynolaryngologią i stomatologią.

„Ten krok nie tylko zachęci do już szerzącej się szarlatanerii, ale narazi bezpieczeństwo publiczne. Prosimy rząd Indii, by natychmiast odwołał obwieszczenie” - napisało Stowarzyszenie Lekarzy Rezydentów szpitala uniwersyteckiego w Delhi w liście cytowanym przez „Hindu”.

Reklama

„Ajurweda nie jest szarlatanerią, lecz tradycyjną medycyną, wywodzącą się z korzeni hinduizmu, praktykowaną przez tysiąclecia” - mówi PAP dr Vijay Gupta, który prowadzi klinikę ajurwedy w zachodniej części Delhi. „Premier Modi stworzył nawet specjalne ministerstwo, by wspierać ajurwedę, bo ludzie o niej zapomnieli” - podkreśla.

Tuż po dojściu do władzy Indyjskiej Partii Ludowej w 2014 r. rząd premiera Narendry Modiego powołał tzw. Ayush, nowe ministerstwo ds. ajurwedy, jogi i homeopatii.

„W ajurwedzie jest wiele koncepcji fizjologicznych, których nie mogliśmy zbadać, bo nie mieliśmy odpowiednich narzędzi, jak mikrobiologia i immunologia” - powiedział w portalu Scroll znany kardiochirurg Marthanda Varma Sankaran Valiathan. Jego zdaniem ajurweda może mieć naukowe podstawy i warto ją badać. „Leki przed dopuszczeniem powinny przejść cały szereg testów ich efektywności i bezpieczeństwa” - zaznaczył w portalu TheWire.

„Jestem przekonany, że leki i zabiegi ajurwedyczne przejdą wszystkie testy” - uważa dr Gupta. „Możliwe też, że ministerstwo chciało, żeby ludzie mieli lepszy i tańszy dostęp do medycyny i lekarzy” - dodaje.

IMA w oświadczeniu zwraca uwagę, że w Indiach jest 550 wyższych szkół medycznych, które co roku kończy 100 tys. osób. Około 150 tys. młodych lekarzy pozostaje bez zatrudnienia. „To jest brak politycznej woli i inwestycji, by rozwinąć i wzmocnić służbę zdrowia” - piszą władze stowarzyszenia. Według IMA zmiany mają zapewnić tanią siłę roboczą systemowi i są „okrutnym żartem wobec tych młodych lekarzy”.

„Współczesna medycyna jest pod nadzorem (państwa - PAP) i zorientowana na badania, jesteśmy dumni z dziedzictwa i bogactwa ajurwedy, ale te dwie dziedziny nie powinny być mieszane” - zaznacza w dzienniku „Indian Express” dr Rajan Sharma z IMA.