Żeby zasypać manko w kasie NFZ, sięgnięto do rezerw, a fundusz zapasowy może być wyczyszczony do zera. - To jazda po bandzie nastawiona na to, żeby przeżyć rok wyborczy, a potem zobaczymy. Ale to będzie problem kolejnej władzy - mówi jeden z urzędników.
Dziura budżetowa
Same wydatki na personel medyczny to tylko jedna z dodatkowych pozycji, które w tym roku obciążają budżet na leczenie. Od stycznia do NFZ przeszły zadania, które nie były wcześniej finansowane z tego źródła: m.in. ratownictwo medyczne, leczenie AIDS/HIV, hemofilii, szczepionki czy opieka medyczna nieubezpieczonych. To ok. 13 mld zł, które wcześniej pokrywał budżet państwa. Z analizy ostatniej wersji planu budżetu funduszu wynika, że choć wcześniej planowano, że będzie na plusie 0,5 mld zł, to po zmianach bilans wynosi 10 mld zł na minusie. To m.in. skutek braku dotacji budżetowych, ale także przeszacowania wpływów ze składki zdrowotnej - jest 1 mld zł mniej niż planowano (prawdopodobnie było mniej od przedsiębiorców niż zakładał Polski Ład).
Do tego na niemal wszystkie obszary, które finansuje NFZ, zaplanowano więcej pieniędzy, niż by wynikało z wpływów ze składki. Jest więcej na leczenie - w sumie o 3,7 mld zł. Gdzie? W podstawowej opiece, u specjalistów, także szpitale dostaną więcej, dofinansowana jest opieka psychiatryczna czy refundacja leków. Żeby budżet się zbilansował, zlikwidowane mają zostać różne rezerwy oraz fundusz zapasowy, w którym jest 16 mld zł. Musi w nim jednak zostać 5,5 mld zł - na Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 (zakup szczepionek).
- Ta sytuacja oznacza, że w 2023 r. pacjenci nie odczują zmiany, pytanie, co będzie w kolejnym? Nie będzie poduszki finansowej, a nie da się planować większych wydatków niż posiadane - mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich (FFP). Zaś Wojciech Wiśniewski z Public Policy dodaje, że sytuacja docelowo może się przełożyć na dostępność dla pacjentów. Jego zdaniem kluczowe jest to, żeby wzrost nakładów na wynagrodzenia nie odbywał się kosztem środków finansowych przeznaczanych na świadczenia opieki zdrowotnej. Dlatego, jak dodaje, już w zeszłym roku w ramach Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia partnerzy społeczni ustalili z ministrem zdrowia, że na podwyżki nie powinno być więcej niż połowa wzrostu nakładów na świadczenia. - Teraz może to być zagrożone - mówi Wiśniewski.