– Zdrowiem to ja nie chcę się zajmować – mówi mi posłanka, która przez cztery lata brała udział w pracach komisji zdrowia. – Lobby w tym obszarze jest tak potężne, że człowiek się szybko gubi. Nie wiadomo, kto, dlaczego i czego chce – tłumaczy. A mi przychodzi do głowy przewrotna myśl, że problemem systemu ochrony zdrowia jest nie tylko brak pieniędzy, lecz także ich nadmiar. Z pozoru brzmi to jak herezja – w końcu sama wiele razy pisałam o dziurze w budżecie NFZ, o terapiach, na które państwa nie stać, o tym, że zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Europie pod względem nakładów na leczenie. Paradoks łatwo jednak wytłumaczyć: choć nie ma wątpliwości, że fundusze są niewystarczające w relacji do potrzeb, to zarazem są tak duże, że stają się obiektem rynkowej walki.
Cały artykuł przeczytasz w weekendowym wydaniu Magazynu Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP