Przyciągnął mnie podtytuł. „Pozdrowienia z późnego kapitalizmu” to trochę jak tajemny uścisk dłoni członków loży masońskiej. Widzisz go i myślisz sobie: „Aha, będzie to, co trzeba. Krytyka neoliberalizmu z lekką dozą cynicznej rezygnacji, że jest jak jest i inaczej być nie może. Przynajmniej dopóki istnieje kapitalizm, a ponieważ na horyzoncie nie widać alternatywy, to wiadomo... No, ale na pocieszenie będzie można sobie ponarzekać. A poza tym użytkownicy pojęcia «późny kapitalizm» powinni trzymać się razem”. Połknąłem przynętę.
CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP
/>
Reklama