W piątek wieczorem główną arterią Helsinek pod gmach parlamentu w "ślimaczym tempie" z użyciem klaksonów przejechało – jak się szacuje – około 300 pojazdów.

W Finlandii w ciągu roku paliwa podrożały średnio o kilkadziesiąt centów (obecnie za benzynę trzeba płacić ok. 2 euro za litr), a opłaty i różnego rodzaju podatki stanowią ok. 50-60 proc. ceny na stacjach. Dziennik "Iltalehti" podał w piątek, że Finlandia plasuje się pod tym względem w pierwszej szóstce najdroższych państw świata, razem m.in. z Hongkongiem czy Norwegią. Poinformował jednocześnie, że najtaniej w Europie obecnie zatankować można na Białorusi: 0,7 euro/l, a w UE w Polsce: 1,16 euro/l.

Fiński rząd przedstawił w piątek pakiet środków kompensujących wzrost cen paliw i energii. W ich skład wchodzi m.in. podwyższenie odpisów podatkowych dla dojeżdżających do pracy środkami komunikacji zbiorowej, czy własnym samochodem.

Roczne maksymalne koszty dojazdów do pracy środkami transportu publicznego pomniejszające sumę zarobków podlegających opodatkowaniu zostały podniesione z 7 do 8,4 tys. euro. Wysokość tzw. kilometrówki dla pracowników przemieszczających się własnym autem podniesiono tymczasowo z 25 do 30 centów za km. Według wyliczeń resortu finansów na zmianie w wysokości odpisów skorzysta ponad pół miliona osób, a koszt dla budżetu to blisko 150 mln euro.

Reklama

Zdaniem komentatorów rozwiązanie to jest jednak kontrowersyjne i "mało atrakcyjne", ponieważ faktycznie skorzysta z niego tylko część podatników, którzy i tak są już na górnej granicy dotychczasowej wysokości ulgi. W rozliczeniu podstawowym kryterium jest konieczność uwzględnienia progu 750 euro (tj. tzw. kosztów własnych, których nie bierze się pod uwagę). Istotnym kryterium jest też konieczność korzystania z najtańszego dostępnego na danym obszarze środka komunikacji zbiorowej.

W ramach rekompensaty wzrostu cen energii elektrycznej, rząd skupił się m.in. na uwzględnieniu rosnących z tego powodu kosztów mieszkaniowych w przyznawanych dodatkach socjalnych.

W piątek protesty samochodowe odbyły się także w innych kilkunastu większych miastach w różnych częściach Finlandii.

Działania centrolewicowego rządu krytykuje narodowo-konserwatywna partia Finowie (PS), największa partia opozycyjna, która wystąpiła do rządu z interpelacją. Jej skutkiem może być głosowanie w parlamencie nad wyrażeniem wotum nieufności wobec rady ministrów czy danego ministra.