Jestem smutny, że muszę zrezygnować z najlepszej pracy na świecie - mówił w czwartek przed swoim biurem na Downing Street ustępujący szef brytyjskiego rządu. Johnson formalnie zrezygnował z kierowania Partią Konserwatywną, ale do czasu wyłonienia jego następcy na tym stanowisku pozostanie premierem. Proces wyboru nowego przywódcy torysów może potrwać około dwóch miesięcy, co oznacza, że do jesieni Johnson wciąż będzie stał na czele rządu. Dokładny harmonogram tej procedury - jak zapowiedział - zostanie ogłoszony w przyszłym tygodniu.
Decyzja Johnsona jest następstwem fali rezygnacji ministrów i członków jego gabinetu. W środę i czwartek o swoim odejściu z rządu poinformowali m.in.: minister zdrowia Sajid Javid i kanclerz skarbu Rishi Sunak oraz ok. 50 innych członków rządu. Ustępujący premier będzie teraz musiał zapełnić wakaty. Już w dniu zapowiedzi odejścia ogłosił nowy skład rządu, w którym znaleźli się jego najbliżsi współpracownicy, w tym Kit Malthouse, który zna się z Johnsonem jeszcze z czasów w londyńskim ratuszu.
Molestowanie, imprezy i mandaty
Zarówno opozycja, jak i część konserwatystów od dawna apelowali o dymisję Johnsona - szczególnie podczas negocjacji umowy wyjścia z UE i po ujawnieniu paru skandali z udziałem Downing Street. Jednym z bohaterów ostatniej afery był poseł Partii Konserwatywnej odpowiedzialny za dyscyplinę Christopher Pincher, który został oskarżony o molestowanie. Według doniesień medialnych 29 czerwca w prywatnym londyńskim klubie Pincher napastował dwóch mężczyzn. Poseł tłumaczył się, że „wypił za dużo”, ale w końcu zrezygnował z funkcji partyjnej.
CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP