W czwartek wczesnym popołudniem Johnson poinformował, że rezygnuje ze stanowiska lidera Partii Konserwatywnej, co - jako że ma ona większość w Izbie Gmin - automatycznie łączy się z rezygnacją z funkcji premiera. Nadal jednak będzie kierował rządem do czasu wyłonienia następcy, a to zajmie przynajmniej kilka tygodni.

Odłożona w czasie rezygnacja

Lider opozycji Keir Starmer zapowiedział, że Partia Pracy złoży wniosek o wotum nieufności, jeśli Johnson będzie próbował pozostać na stanowisku do początku października, a niektórzy posłowie konserwatystów sugerują, że kierowanie rządem powinien przejąć zastępca premiera i minister sprawiedliwości Dominic Raab.

Odłożona w czasie rezygnacja Johnsona nie jest jednak niczym niezwykłym, a wręcz jest w pełni zgodna z obowiązującym zwyczajami politycznymi. Dokładnie tak samo było, gdy ustępowało dwoje bezpośrednich poprzedników Johnsona z Partii Konserwatywnej - Theresa May i David Cameron - oraz laburzysta Tony Blair.

Reklama

Taka odroczona w czasie rezygnacja ma zapobiec sytuacji, w której kraj znajdzie się nagle bez rządu. Od ustępującego premiera i jego gabinetu oczekuje się jednak, że będzie zajmował się w miarę sprawnym zarządzaniem, bez podejmowania kontrowersyjnych i ważkich decyzji.

Co zrobi Johnson?

Ale to właśnie fakt, że jest to oczekiwane, a nie sztywno określone, wywołuje obawy, jak w tej roli będzie się zachowywał Boris Johnson. Ustępujący premier już nie raz łamał obowiązujące konwencje i pojawiają się głosy, że do czasu swojej ostatecznej rezygnacji może on chcieć podjąć decyzję w jakiejś niedokończonej sprawie, np. protokołu północnoirlandzkiego.

Tymczasowe powierzenie urzędu premiera Raabowi byłoby jednak o tyle trudne, że nie ma precedensu ani jasnych procedur pozwalających na takie rozwiązanie. Z drugiej strony Raab przejął obowiązki premiera, gdy Johnson przebywał na oddziale intensywnej terapii z powodu Covid-19, nie można więc wykluczyć takiego rozwiązania ponownie, np. gdyby ewentualny wniosek Partii Pracy o wotum nieufności dla Johnsona przeszedł lub gdyby Johnson w trybie natychmiastowym zrezygnował z mandatu poselskiego, co jest jednak mało prawdopodobne.

Bardziej prawdopodobne jest natomiast, że Partia Konserwatywna - rozumiejąc, że stan przejściowy nie służy ani jej, ani krajowi - będzie chciała maksymalnie skrócić okres wyboru nowego lidera. Harmonogram w tej sprawie konserwatyści mają ogłosić na początku przyszłego tygodnia.

W jaki sposób Partia Konserwatywna wybierze następcę Johnsona

Na początku przyszłego tygodnia rządząca w Wielkiej Brytanii Partia Konserwatywna ogłosi harmonogram wyboru nowego lidera, który zastąpi w tej roli - a zarazem na stanowisku premiera - Borisa Johnsona. Sama procedura wyborów będzie jednak taka jak dotychczas.

O stanowisko lidera może się ubiegać każdy poseł konserwatystów - z wyjątkiem samego Johnsona - ale aby został kandydatem na lidera, musi uzyskać poparcie co najmniej ośmiu kolegów klubowych. Na tych, którzy spełnią ten warunek, posłowie będą głosować w kolejnych rundach. Po pierwszej odpadną ci, którzy dostaną mniej niż 5 proc. głosów (obecnie jest to 18 posłów), a jeśli wszyscy przekroczą ten próg, wyeliminowana zostanie osoba z najmniejszym poparciem. W drugiej próg wymagany do pozostania w wyścigu wzrasta do 10 proc., czyli 36 posłów, a jeśli wszyscy go osiągną, ponownie odpadnie osoba z najmniejszą liczbą głosów. W ten sam sposób będą się odbywać kolejne tury aż do wyłonienia finałowej dwójki kandydatów. Spośród nich zwycięzcę wybierze w głosowaniu pocztowym ok. 200 tys. członków Partii Konserwatywnej. Nowy lider automatycznie obejmie funkcję premiera kraju.

Cała procedura wyboru nowego lidera zwykle trwa kilka tygodni. W poprzedniej takiej sytuacji, w 2019 r., między formalną rezygnacją Theresy May a ogłoszeniem, że na nowego lidera wybrany został Boris Johnson, upłynęło półtora miesiąca. Mając na uwadze, że okres przejściowy, w którym Johnson pozostaje na stanowisku premiera, nie jest korzystny ani dla partii, ani dla kraju, władze partii najprawdopodobniej będą się starały maksymalnie skrócić harmonogram wyborów.

Nowy lider nie jest zobowiązany do rozpisania wyborów do Izby Gmin, choć może to zrobić, jeśli chce umocnić swój mandat lub wprowadzić do niej bliższych sobie ludzi. Jednak w obecnej sytuacji, gdy konserwatyści wyraźnie przegrywają w sondażach z Partią Pracy, jest wysoce nieprawdopodobne, by nowy lider zdecydował się na takie rozwiązanie.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)