W Izraelu trwają protesty przeciwko rządowym planom reformy sądownictwa. Tysiące osób uczestniczą w demonstracji przed Knesetem. Media społecznościowe donoszą, że do Jerozolimy napływają tłumy manifestantów. "Cały Izrael płynie do Jerozolimy" - podpisała zamieszczony na Twitterze filmik jedna z uczestniczek.

Strajk generalny

Największy związek zawodowy, Histadrut, reprezentujący 800 tys. pracowników, ogłosił w poniedziałek rano strajk generalny. W związku ze strajkiem wstrzymane zostały odloty z lotniska Ber Guriona w Tel Awiwie, a także praca w dwóch portach nad Morzem Śródziemnym - w Hajfie i Aszdodzie. Zamknięcie wszystkich restauracji zapowiedział też lokalny McDonald's - podaje lokalna telewizja I24news.

Reklama

Izraelskie media informują, że premier Benjamin Netanjahu jeszcze w poniedziałek ma zwrócić się do narodu.

Protesty przybrały na sile po dymisji ministra obrony

Protesty przybrały na sile po zdymisjonowaniu przez premiera ministra obrony Joawa Galanta z powodu jego wypowiedzi, nawołujących do wstrzymania forsowanej przez rząd reformy sądownictwa - poinformował w niedzielę wieczorem portal dziennika "Jerusalem Post". Odwołany minister obrony wzywał premiera Netanjahu do wstrzymania prac nad reformą sądownictwa. Apelował też o wypracowanie kompromisu i zwrócił się do opozycji, by powstrzymała strajki rezerwistów sił zbrojnych i protesty przeciwko rządowi.

Religijno-nacjonalistyczna koalicja rządząca dąży do zmian w sądownictwie, które dałyby gabinetowi wpływ na wybór sędziów i ograniczyły uprawnienia Sądu Najwyższego - przypomina Reuters. Jej zwolennicy twierdzą, że plan przywróciłby równowagę między gałęziami władzy. Krytycy uważają, że osłabiłoby to sądy, zagroziło wolnościom obywatelskim i gospodarce oraz pchnęło kraj w kierunku rządów autokratycznych.

Proponowane zmiany pozwoliłyby rządowi na uchylania orzeczeń Sądu Najwyższego większością 61 głosów w 120-osobowym parlamencie. (PAP)