Wojny supermocarstw powracają. Czy globalne Południe pozostanie niezaangażowane? – zastanawia się Jonathan Guyer na łamach serwisu Vox. Administracja Bidena przedstawia wojnę jako świat sojuszników zjednoczonych przeciwko Rosji. Liczby pokazują jednak bardziej złożony obraz.

W pierwszym głosowaniu Zgromadzenia Ogólnego ONZ na początku marca 141 krajów potwierdziło, że Rosja powinna „natychmiast, całkowicie i bezwarunkowo wycofać się”, a w innej rezolucji 140 krajów opowiedziało się za ochroną humanitarną Ukraińców.

Ruch Państw Niezaangażowanych

Reklama

Jednak kiedy na początku kwietnia Zgromadzenie Ogólne głosowało nad usunięciem Rosji z Rady Praw Człowieka, większość liczyła już mniej krajów. Dziewięćdziesiąt trzy kraje głosowały za, ale 58 wstrzymało się od głosu, a 24 kraje głosowały przeciw. Wśród wstrzymujących się były Egipt, Ghana, Indie i Indonezja, czyli liderzy Ruchu Państw Niezaangażowanych – krajów, które w czasie zimnej wojny stworzyły własne ugrupowanie ponadnarodowe, zamiast wspierać USA lub Związek Radziecki. Brazylia, Meksyk, Nigeria, Pakistan i RPA również wstrzymały się od głosu. Chiny głosowały przeciw.

USA i NATO wprowadziły bezprecedensowe sankcje wobec Rosji. Jednak prawie żaden kraj Globalnego Południa nie podpisał się pod nimi. Analitycy, którzy przyglądają się tym reakcjom, dostrzegają ożywienie ruchu niezaangażowanych. „Kiedy widzimy powrót do tego, co przypomina politykę zimnowojenną, to całkiem naturalne, że ludzie zaczynają sięgać do zestawu narzędzi koncepcyjnych z czasów zimnej wojny” – komentuje Richard Gowan, dyrektor International Crisis Group w ONZ. „To lustrzane odbicie rozmów o powrocie NATO”.

W Ruchu Państw Niezaangażowanych w latach 60. nie chodziło o neutralność, lecz o zjednoczenie krajów rozwijających się, które znalazły się pomiędzy walczącymi supermocarstwami. Podobna platforma na XXI wiek jeszcze nie powstała, ale w sytuacji, gdy większość ludzi na świecie żyje w krajach globalnego Południa, a wojna w Ukrainie zwiększa napięcie między dwoma największymi mocarstwami świata, pojawiają się sygnały, że może powstać.

Solidarność globalnego Południa

Wiceminister ds. stosunków międzynarodowych i współpracy RPA Alvin Botes podkreśla znaczenie „solidarności globalnego Południa”. Jego zdaniem niezaangażowana pozycja RPA pozwala temu krajowi prowadzić trudne rozmowy z Rosją i ukraińskimi przywódcami, dążąc do mediacji. Podkreśla również, że w sytuacji, gdy pięć potężnych krajów stale dysponuje siłą weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, „sumieniem słabo rozwiniętego Południa jest Ruch Państw Niezaangażowanych”.

Dlaczego kraje globalnego Południa unikają opowiedzenia się po którejś ze stron?

22 lutego kenijski ambasador przy ONZ wygłosił przemówienie, w którym porównał wojnę Rosji do agresji kolonialnej. Dyplomata zdecydowanie poparł Ukrainę. „Kenia i prawie każdy kraj afrykański narodziły się w wyniku zakończenia imperium. Nasze granice nie zostały wytyczone przez nas samych” – powiedział Martin Kimani. Uwagi te rozeszły się szerokim echem, a tydzień później Kenia dołączyła do 140 innych państw Zgromadzenia Ogólnego w rezolucji ONZ potępiającej wojnę z Rosją.

Mniej uwagi poświęcono w kwietniu kenijskiemu wstrzymaniu się od głosu w sprawie usunięcia Rosji z Rady Praw Człowieka. Wstrzymanie się od głosu przez Kenię było przykładem niuansów, przemyśleń i kompromisów, z jakimi wiele krajów próbuje poruszać się w Europie w obliczu wojny między dwiema potęgami, która będzie miała daleko idące skutki w innych częściach świata.

Istnieje wiele złożonych powodów, dla których kraje mogą chcieć wstrzymać się od głosu w głosowaniu w ONZ, głosować przeciwko Rosji w ONZ, ale potem nie chcieć uczestniczyć w sankcjach przeciwko temu krajowi, lub zajmować dowolną liczbę stanowisk, które nie w pełni pokrywają się z polityką USA. To nie jest zjawisko wyłącznie afrykańskie. Podobne wzorce można zaobserwować w krajach arabskich na Bliskim Wschodzie oraz w części Azji Południowej i Południowo-Wschodniej.

Ani Rosja, ani NATO

Ogólnie rzecz biorąc, istnieją trzy grupy, które pomagają wyjaśnić, dlaczego kraje szukają podejścia, które nie jest ani rosyjskie, ani natowskie.

Pierwszy powód jest związany z ekonomią i handlem. Rosja jest głównym eksporterem energii, żywności i nawozów. Wiele krajów nie może sobie pozwolić na zerwanie więzi gospodarczych z Moskwą. Indie są również uzależnione od Rosji w zakresie sprzedaży broni. Mimo że rosyjskie inwestycje nie znajdują się w czołówce krajów Ameryki Łacińskiej, wciąż stanowią istotny czynnik.

Po drugie, nadal panuje sceptycyzm wobec USA i NATO. Według ekspertów, inwazja na Irak była pogwałceniem prawa międzynarodowego, a wiele narodów postrzega inne działania Zachodu zmierzające do zmiany reżimu w Afganistanie i Libii jako błędne oraz powodujące destrukcyjne skutki uboczne.

Ten sceptycyzm rozciąga się na sankcje. Kraje Ameryki Łacińskiej są wyczulone na naruszanie suwerenności, a 28 z 34 państw Organizacji Państw Amerykańskich głosowało za potępieniem Rosji w marcowym głosowaniu Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Ale sankcje wobec Rosji nie zostały zatwierdzone przez ONZ. Przeciwko nim opowiedzieli się przywódcy Meksyku i Brazylii. Jak podaje Reuters, Bahamy są jedynym krajem OPA, który podpisał się pod sankcjami wobec Rosji.

Lepiej nie być pionkiem w międzynarodowym konflikcie

Warto zauważyć, że zimna wojna nie była zbyt zimna dla wielu krajów rozwijających się. „Historia nauczyła [kraje afrykańskie], że stawanie się pionkami w międzynarodowym konflikcie, którego nie są w stanie kontrolować, przynosi niewiele korzyści i niesie ze sobą ogromne ryzyko” – pisze badacz Nic Cheeseman.

Trzecim czynnikiem jest trwała solidarność z Rosją, zważywszy na jej antykolonialne stanowisko w czasach zimnej wojny, kiedy była jeszcze częścią Związku Radzieckiego. ZSRR było supermocarstwem i podejmowało strategiczne decyzje w zakresie polityki zagranicznej w swoim własnym interesie. Wśród rządów o bardziej lewicowych poglądach Rosja ma również doświadczenie wspierania niepodległości od mocarstw kolonialnych. W szczególności Afrykański Kongres Narodowy w RPA był blisko związany ze Związkiem Radzieckim i z sympatią patrzy na Rosję za jej zdecydowane stanowisko antyapartheidowe. Mark Nieman, politolog z Uniwersytetu w Toronto, twierdzi, że zbyt często interesy krajów Globalnego Południa są pomijane. „Ignoruje się pośrednictwo Globalnego Południa” – tłumaczy.

Geopolityczna polisa ubezpieczeniowa

O stanowisku każdego kraju można by napisać całe tomy: Chiny realizujące swoje skomplikowane i czasem sprzeczne interesy, niezdecydowana Indonezja, Indie ostrożnie nawigujące wśród supermocarstw, Arabia Saudyjska zabezpieczająca się i tak dalej.

W grę wchodzi również geopolityka. Niektóre kraje mogą unikać wyboru strony jako polisy ubezpieczeniowej na wypadek zwycięstwa Rosji nad Ukrainą. Rosja jest ważną siłą w systemie międzynarodowym, zwłaszcza w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jeśli jesteś krajem Ameryki Łacińskiej i starasz się o głosy w ONZ, to w 50 procentach przypadków możesz liczyć na poparcie Rosji, zaś Ukraina z pewnością zagłosuje ze Stanami Zjednoczonymi. Z tych wszystkich powodów zaczęło się kształtować coś, co można by nazwać stanowiskiem niezaangażowanych.

Ruch Państw Niezaangażowanych miał wizję, która nie ograniczała się do neutralności

Spotkanie w indonezyjskim Bandungu w 1955 roku było pierwszym ważnym spotkaniem krajów afroazjatyckich w czasie zimnej wojny. Gospodarz konferencji, prezydent Indonezji Sukarno, wyraził nadzieję, że małe kraje mogą realizować wizję globalną.

„Co możemy zrobić? Ludy Azji i Afryki dysponują niewielką siłą fizyczną” – powiedział Sukarno. „Co my możemy zrobić? Możemy zrobić wiele! Możemy dać głos rozsądku w sprawach światowych. Możemy zmobilizować całą duchową, moralną i polityczną siłę Azji i Afryki po stronie pokoju. Tak, my!”.

Było to wezwanie, które (wraz z przywództwem Egiptu, Ghany, Indii i Jugosławii) scementowało ruch na szczycie w Belgradzie w 1961 roku. Ruch nie reprezentował neutralności czy powstrzymywania się od udziału w sprawach światowych, ale raczej utopijną wizję świata, która zapoczątkowała transnarodową współpracę kulturową i rewolucyjne idee trzeciego świata, które nadal inspirują aktywistów i ruchy polityczne.

Częścią spuścizny Ruchu Państw Niezaangażowanych (NAM) jest zaangażowanie w mediację. Spotkanie w Belgradzie odbyło się w czasie podziału Berlina, szczególnie napiętego momentu zimnej wojny. NAM wysłał dwa zespoły, które spotkały się z prezydentem USA Johnem F. Kennedym i przywódcą Związku Radzieckiego Nikitą Chruszczowem. Działania mediacyjne NAM były kontynuowane także podczas wojny w Wietnamie. Postawa Ruchu oburzała Waszyngton i Moskwę, które starały się go osłabić. Faktycznie, późniejsze wysiłki zmierzające do zjednoczenia bloku nie były już tak skuteczne.

Odrodzony ruch nie jest bez skazy

Ruch Państw Niezaangażowanych nigdy nie zniknął, a blok państw przetrwał od końca zimnej wojny, ku wielkiemu niezadowoleniu przywódców USA. Podczas gdy przywódcy Ruchu Państw Niezaangażowanych w latach 60. byli postrzegani jako reprezentanci woli narodów rozwijających się, walczących z imperializmem i kolonializmem, wiele z krajów, które dziś zajęły neutralne stanowisko, cofa się w kierunku tyranii. Na myśl przychodzą tu Indie, a Egipt nie stanowi siły antykolonialnej (mimo neutralnych głosów w ONZ), gdyż co roku otrzymuje miliardy dolarów amerykańskiej broni. Odrodzony ruch może więc z trudem wypracować spójną filozofię i tożsamość.

Jednak rosyjska inwazja na Ukrainę i przykład pogwałcenia suwerenności oraz praw małego kraju zwracają uwagę na jeden z podstawowych elementów etosu bezaliansowości. Botes komentuje, że RPA „nie pochwala” naruszenia suwerenności Ukrainy. Dodaje, że wielkie mocarstwa nie stanęły wystarczająco mocno w obronie suwerenności Palestyńczyków żyjących pod okupacją izraelską i Saharyjczyków Zachodnich pod okupacją marokańską.

Co bezaliansowość może oznaczać w XXI wieku?

Jeszcze przed rosyjską inwazją, były ambasador Chile Jorge Heine wzywał do „aktywnego nieangażowania się” w odpowiedzi na globalną rywalizację między USA a Chinami. W dłuższej perspektywie Ameryka Łacińska nie będzie chciała wybierać stron w nowej zimnej wojnie, ponieważ Chiny są obecnie bardzo obecne w Ameryce Łacińskiej.

Jest to tym bardziej skomplikowane, że prezydent Joe Biden przedstawił wojnę na Ukrainie jako walkę między demokracją a autokracją, podczas gdy amerykańska administracja zwraca się do takich autokracji jak Arabia Saudyjska, dokąd prawdopodobnie uda się w przyszłym miesiącu. Stosując schemat demokracja-autokracja, administracja Bidena wzywa świat do dokonania wyboru, ale nie wszyscy przyjmą stanowisko USA. W rzeczywistości Stany Zjednoczone mogą w tym procesie zrazić do siebie wiele krajów i nieumyślnie zachęcić do utworzenia nowego bloku niezaangażowanego.

Nontobeko Hlela, badaczka, która w zeszłym miesiącu w kenijskim czasopiśmie „The Elephant” wezwała do ponownego uruchomienia NAM, przywołując echa przemówienia Sukarno z 1955 roku w Bandungu. „Tylko dzięki zjednoczeniu i mówieniu jednym głosem kraje Globalnego Południa mogą mieć nadzieję, że będą miały wpływ na sprawy międzynarodowe, a nie pozostaną tylko wykonawcami stanowisk Zachodu” – napisała.

Co ważne, opór przed opowiedzeniem się po którejś ze stron nie oznacza wyciszenia konfliktu. Unia Afrykańska chce odegrać rolę mediatora na Ukrainie. Obecnie Senegal przewodniczy Unii, a prezydent Senegalu Macky Sall odwiedził Moskwę w zeszłym tygodniu, aby spotkać się z Putinem. „Nie chcemy się sprzymierzyć w tym konflikcie, bardzo chcemy pokoju. Mimo że potępiamy inwazję, pracujemy na rzecz deeskalacji, zawieszenia broni i dialogu” – mówi Sall.