W niedzielę w Kazachstanie wybuchły gwałtowne protesty, które były początkowo skierowane przeciwko wzrostowi cen paliw, a potem przybrały charakter polityczny.

W czwartek do Kazachstanu na prośbę prezydenta Kasyma-Żomarta Tokajewa zostały wysłane wojska ODKB, głównie z Rosji. Tokajew wezwał je na pomoc w związku z "zewnętrzną agresją", jak określił protesty. Jak wyjaśnił Strachota, powodem zamieszek w Kazachstanie jest nie tylko znaczący wzrost cen gazu LPG, ale przede wszystkim ogromna frustracja społeczeństwa, związana z sytuacją ekonomiczną i polityczną w kraju.

„Kazachowie są zmęczeni poczynaniami rządzących. Gniew dotyczy głównie byłego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, który od lat jest symbolem autorytarnych władz” - powiedział. Ekspert OSW wskazał na założoną przez władze w Kazachstanie blokadę informacyjną. „Właściwie nie wiadomo, co się tam dzieje. Na ten moment posiadamy tylko oficjalne komunikaty władz i skąpe informacje przekazywane przez rosyjskie media” – tłumaczył. „Wygląda na to, że cały czas trwa pacyfikacja protestów w Ałmaty, a wielką niewiadomą jest sytuacja w innych miastach” – dodał.

Reklama

Zdaniem eksperta zamieszki zostaną szybko stłumione. „Wydaje się mało prawdopodobne, żeby przerodziło się to w długotrwały konflikt. Naprzeciwko protestujących stanęły siły kazachskie i profesjonalne wojska Rosji i innych państw. Obywatele nie mają w takim starciu szans” – dodał. „Jednym z istotnych elementów rewolucyjności tej sytuacji jest agresywna reakcja ze strony władz Kazachstanu. Prezydent Tokajew – w czym pomogli mu protestujący - w dwa dni zaprzepaścił 30 lat pracy nad umiarkowanym i mediacyjnym podejściem do konfliktów wewnętrznych, przechodząc do bardzo brutalnych represji" - ocenił. Kierował się zapewne strachem przed możliwymi skutkami protestów np. przewrotem, do którego mogłoby dojść. "Władze uznały, że stawką w grze jest przetrwanie reżimu, więc użyto siły nie zważając na konsekwencje polityczne” – tłumaczył Strachota.

W ocenie eksperta działania państw zachodnich ograniczą się do apeli o deeskalację sytuacji. Zaznaczył, że NATO nie posiada podstaw prawnych do ingerencji w konflikt. „Nie ma też realnych instrumentów i cienia woli politycznej” – dodał. Komentując doniesienia rosyjskich mediów o „celowym rozpętaniu zamieszek w Kazachstanie przez zachodnie służby”, które „miały na celu odwrócenia uwagi Rosjan od Ukrainy” Strachota stwierdził, że "stawianie tego rodzaju tez to tylko i wyłącznie działanie propagandowe strony rosyjskiej". "Nie ma żadnych poszlak wskazujących na to, że Zachód miałby powód, czy byłby chętny do destabilizacji sytuacji w Kazachstanie" - zaznaczył.

Na pytanie, czy Kreml może wykorzystać zamieszki w Kazachstanie jako pretekst do rozpoczęcia działań wojskowych na Ukrainie odparł, że w jego ocenie raczej nie ma tutaj prostej zależności „Przygotowania do operacji wymierzonej w Kijów trwały miesiącami. Były widoczne na poziomie militarnym, dyplomatycznym i politycznym. To starannie rozpisany przez Moskwę plan. Oczywiście sukces w Kazachstanie dodałby im skrzydeł, ale powątpiewam w ścisłą synchronizację” – dodał. Zaznaczył, że rosyjski kontyngent, który wysłano do Kazachstanu liczy 3 tys. żołnierzy, a to tylko ułamek sił w porównaniu do dziesiątek tysięcy wojsk zgromadzonych przy granicy z Ukrainą.

Dodatkowo, Rosja do działań w Kazachstanie zmobilizowała swoich sojuszników. Pierwszy raz w takiej operacji towarzyszą im siły białoruskie i armeńskie, działające w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, tzw. postsowieckiego NATO. W skład sojuszu oprócz Rosji wchodzą: Armenia, Białoruś, Kirgistan, Kazachstan i Tadżykistan. „Konflikt w Kazachstanie jest wyzwaniem dla Putina. Niewątpliwie jednak, będzie próbował przekuć go w sukces. Jeżeli uda mu się sprawnie uporać się z zamieszkami, a jednocześnie zamanifestować siłę OUBZ i służb rosyjskich to będzie element wzmacniający Rosję i jego samego” – ocenił ekspert OSW w rozmowie PAP.PL.

Czy możliwa jest powtórka z Arabskiej Wiosny, podczas której fala protestów rozniosła się po Bliskim Wschodzie? W ocenie rozmówcy PAP.PL taki scenariusz jest mało prawdopodobny. „Skojarzenie z Arabską Wiosną zdaje się być główną przyczyną tak szybkiej i ostrej reakcji ze strony Moskwy. Kreml chce zastraszyć protestujących i jasno dać do zrozumienia wszystkim w regionie, że takie zachowanie nie będzie przez nich akceptowane” – wyjaśnił ekspert.

Krzysztof Strachota – kierownik zespołu ds. Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej Ośrodka Studiów Wschodnich. Koordynator projektów badawczych OSW nt. islamu na obszarze postsowieckim. Specjalista ds. stabilności na obszarze Kaukazu Południowego, Azji Centralnej, Turcji i Bliskiego Wschodu.