Nasilające się zbrojenia, będące efektem pogarszającego się światowego stanu bezpieczeństwa powodują, iż niektóre kraje zamierzają głębiej sięgnąć do kieszeni obywateli, by sfinansować wojenne inwestycje. Teraz do grona tego zamierza dołączyć Turcja, ale raczej nie wszystko poszło po myśli rządzących.
Chcą nowego podatku na obronność
O planach tureckich społeczeństwo dowiedziało się, gdy do parlamentu trafił już projekt odpowiedniej ustawy. Zakładał on, jak informuje Bloomberg, uchwalenie tzw. podatku obronnego w wysokości 750 lir tureckich (około 90 zł) rocznie, ale jak się okazuje, nie od każdego. Pieniądze bowiem miały być ściągane z kont jedynie tych obywateli, którzy mogą pochwalić się posiadaniem karty kredytowej z limitem 100 tys. lir (około 11,5 tys. zł). I gdy wiadomość ta wyciekła, w Turcji zaczął się niemały ruch.
Jak informowały lokalne media, ludzie tłumnie rzucili się do banków i zaczęli wnioskować o zmniejszenie swych limitów kredytowych, by wyglądało na to, że nie obracają takimi pieniędzmi, jak jest w rzeczywistości. Na ten powszechny, choć nie wypowiedziany wprost sprzeciw wobec nowego podatku władza zareagowała bardzo szybko. W rozmowie z dziennikarzami stacji NTV przewodniczący sprawującej władzę, prezydenckiej partii, Abdullah Guler przyznał, że na razie prace nad ustawą zostają zawieszone. Nie wykluczył jednak, że projekt powróci pod obrady w przyszłym roku.
Zgodnie z założeniami projektowanej ustawy, podatek obronny wydany miał być na rozbudowę krajowego przemysłu zbrojeniowego, a nie na bieżące zakupy wojskowe. A choć kwota ok 90 zł rocznie od osoby nie wydaje się zbyt wielka, to rząd szacował, iż rocznie uda się w ten sposób zdobyć blisko 2 mld dolarów.
Podatek wojenny w Polsce? Różne opinie tej samej władzy
Próba obciążenia podatników wydatkami na przemysł zbrojeniowy w przypadku Turcji może nieco dziwić, gdyż kraj ten notuje ostatnio rekordy jeśli chodzi o handel bronią. Z upublicznionych ostatnio danych wynika, iż w 2023 roku ustanowił kolejny rekord, zarabiając na sprzedaży swej broni ponad 5,5 mld dolarów. Jak wyliczają eksperci z portalu „Defence Express”, w tym roku jest jeszcze ciekawie, bowiem tylko w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy Turcja zarobiła na broni 3,7 mld dolarów, co w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego daje wzrost o prawie 10 proc.
Pomysły podatków obronnych, niekiedy nawet nazywanych „wojennymi” to w ostatnich miesiącach nie nowość. Kolejne europejskie kraje starają się sięgać po to rozwiązanie, a niedawno dyskusja taka toczyła się również w Polsce. W jednej z rozmów poseł koalicji rządzącej, Ryszard Petru, przyznał, iż w kuluarach „cicho się o nim rozmawia”. Zapewniał również, że każdy Polak miałby zapłacić taką samą kwotę.
Słowa Petru od razu spotkały się z żywą reakcją rządu, a minister finansów, jednocześnie koalicyjny kolega Petru, sprostował, że o niczym takim nie ma mowy. I tak temat podatku wojennego w Polsce na razie ucichł.