- Teoria eskalacji konfliktów
- Konflikt prowadzi do frustracji
- Konflikt „my kontra oni”
- Nakręcanie spirali wrogości
- Konflikt wymyka się spod kontroli
Inwazja lądowa na Liban według Izraela ma na celu zniszczenie Hezbollahu. Biorąc pod uwagę, że Hezbollah jest ściśle powiązany i wspierany przez Iran, rosną obawy, że konflikt ten może stać się głównym punktem zapalnym w stosunkach międzynarodowych. Wojna ta może stać się iskrą, która wywoła kolejny globalny konflikt – alarmuje Matthew Powell, wykładowca Uniwersytetu Portsmouth, na serwisie The Conversation.
Teoria eskalacji konfliktów
Aby zrozumieć, jak niebezpieczna może być ta sytuacja, Powell sięga teorię eskalacji konfliktów. W 1997 roku austriacki ekonomista Friedrich Glasl opublikował swój dziewięciostopniowy model eskalacji konfliktu, który jest powszechnie uznawany za najbardziej wyrafinowane studium tego, w jaki sposób konflikty mogą rozwijać się od sporów do konfliktu totalnego (krok, któremu nadał dość złowieszczą nazwę „Razem w otchłań”).
Konflikt prowadzi do frustracji
Pierwszy poziom ma miejsce, gdy konflikt jest łatwy lub prosty do rozwiązania, ale gdy rozwiązanie nie zostaje osiągnięte, stanowiska po obu stronach sporu stają się mniej elastyczne, a frustracja zaczyna narastać. Kolejny etap pojawia się, gdy strony konfliktu starają się przedstawić swoje racje, mając nadzieję na uzyskanie przewagi w sądzie globalnej opinii.
Konflikt „my kontra oni”
Na trzecim etapie modelu przeciwnicy zaczynają podejmować działania. Żadna ze stron nie chce oddać przewagi drugiej. Wiara, że dyskusja może złagodzić konflikt, rozpłynęła się w antagonizmie i nieufności. Na czwartym etapie strony konfliktu uciekają się do retoryki „my kontra oni”, próbując budować koalicje i przyciągać wsparcie. Etap piąty, opisywany jako „utrata twarzy”, ma miejsce, gdy jeden lub drugi z antagonistów czuje, że został zszargany w oczach całej społeczności. Reputacja nie liczy się już tak bardzo, jak osiągnięcie swoich celów. Czasami jedna lub druga strona popełnia czyn, który w jej odczuciu ją odizolował, co służy jedynie wzmocnieniu jej pozycji.
Nakręcanie spirali wrogości
Na szóstym etapie pojawiają się groźby lub ultimatum. Może to prowadzić do spirali wrogości, ponieważ strony konfliktu szukają wiarygodności, nakładając ramy czasowe na groźbę, co z kolei zwiększa presję na obie strony. Może to również popchnąć strony do działania, z którego nie ma zbyt wielu możliwości odwrotu. Ułatwia to przejście do etapu siódmego, w którym antagoniści zaczynają wymieniać pierwsze ograniczone ataki w odpowiedzi na wypowiedziane groźby.
Konflikt wymyka się spod kontroli
Na ósmym etapie, ofensywa nasila się, skupiając się na próbie uszkodzenia – lub nawet zniszczenia – zdolności przeciwnika do reagowania lub podważenia legitymacji przywódcy drugiej strony. Często może to prowadzić do rozdrobnienia jednej lub drugiej strony na walczące frakcje, co sprawia, że sytuacja wymyka się spod kontroli.
Stan wojny totalnej
Gdy konflikt wkracza w dziewiątą fazę, zagrożenie dla jednej lub drugiej strony staje się egzystencjalne. Przeciwnicy „razem spadają w otchłań”. Jedynym celem jest całkowite unicestwienie przeciwnika. To stan wojny totalnej.
Izrael-Iran. Na jakim etapie jesteśmy?
Po latach wrogości i potępień po obu stronach, konflikt między Izraelem a Iranem przeszedł do etapu, w którym obie strony wymieniły ograniczone ataki przeciwko sobie. Raporty powiązały Iran z planowaniem ataku Hamasu z 7 października. Teheran niedawno zaprzeczył, jakoby miał jakikolwiek udział w masakrze. Hezbollah, który jest bliżej powiązany z Republiką Islamską, przeprowadził trwający rok nalot rakietowy z Libanu na północny Izrael. W odpowiedzi Izrael uderzył bezpośrednio w sąsiada Iranu, dokonując inwazji na południowy Liban i próbując zniszczyć Hezbollah.
Obie strony wyraźnie chcą zademonstrować swoją siłę i wpływy w regionie. Stawka może jednak wzrosnąć, jeśli Iran poczuje potrzebę ochrony swoich sojuszników. Przywódcy Izraela od dawna twierdzą, że stawką jest jego istnienie.
Jeśli chodzi o etapy eskalacji według Glasla, wydaje się, że oba kraje osiągnęły etap siódmy, w którym zadają sobie nawzajem ograniczone ataki, unikając bezpośredniej konfrontacji. Oba kraje chcą zmusić przeciwnika do zastanowienia się, czy koszty kontynuowania działań są warte potencjalnych korzyści.
Iran nie będzie eskalował konfliktu?
Irańskie ataki powietrzne na Izrael sugerują, że chociaż Iran dostrzega zagrożenie dla swojej pozycji w regionie i nadal stara się wspierać podmioty niepaństwowe w Strefie Gazy i Libanie, to Teheran nie czuje się wystarczająco silny, aby eskalować konflikt. Jedyne bezpośrednie uderzenia, jakie obie potęgi zadały sobie nawzajem, miały miejsce z powietrza. Iran wystrzelił już dwa (duże) naloty rakietowe na Izrael, jeden w kwietniu tego roku, a drugi pod koniec września. Oba bombardowania zostały ogłoszone z wyprzedzeniem i żadne z nich nie spowodowało ofiar w Izraelu.
Izrael odpowiedział w kwietniu ukierunkowanym atakiem na irańską bazę lotniczą w pobliżu jednej z instalacji nuklearnych tego kraju. Izrael nie odpowiedział jeszcze bezpośrednio na najnowszy irański atak, ale premier Netanjahu zapowiedział, że Izrael zaatakuje irańskie instalacje wojskowe „w oparciu o potrzeby bezpieczeństwa narodowego Izraela”.
Nikt nie chce zbliżać się do otchłani
Analitycy uważają, że obie strony – przynajmniej jak dotąd – sygnalizują niechęć do eskalacji. Stawka jest jednak wysoka. Iran czuje, że jego pozycja jako regionalnego mocarstwa jest zagrożona przez izraelską kampanię naziemną w Libanie. Tymczasem Izrael wielokrotnie deklarował, że walczy o bezpieczeństwo swoich obywateli. Sojusznicy z pewnością nie zachęcają stron do eskalacji. Według Powella, przynajmniej do tej pory, ani Izrael, ani Iran nie chcą zbliżać się w kierunku „otchłani”, jak przewiduje dziewięciostopniowy model Glasla.