"Niestety, jesteśmy w sytuacji, w której władze już udowodniły - w tym, odmawiając zbadania podobnych incydentów - że ktoś z jej kręgu stale stosuje różne rodzaje trucizn i praktykę trucia. W razie otrucia za każdym razem pierwszym podejrzanym będą władze" - powiedział niezależnej "Nowej Gaziecie" politolog Gleb Pawłowski. Zastrzegł, że "nie jest jasne, czy nie jest to przedawkowanie lekarstw". Podkreślił, że niezależnie od przyczyny życie Nawalnego jest obecnie zagrożone.

Inny politolog Aleksandr Kyniew ocenił, że możliwe są różne warianty, z których pierwszym, "całkowicie skrajnym", byłaby próba zabicia Nawalnego. Kyniew nie wyklucza takiego zamachu, ponieważ - jak przypomniał - ciężkiemu zatruciu uległ wcześniej opozycjonista i dziennikarz Władimir Kara-Murza. Mogłoby też chodzi o "nastraszenie" Nawalnego i uniemożliwienie mu aktywności podczas wyborów regionalnych w Rosji we wrześniu. Politolog nie wykluczył też, że Nawalnemu chciał zaszkodzić ktoś z urzędników urażonych jego materiałami śledczymi; możliwe jest też - zdaniem eksperta - że ktoś chciał Nawalnego zdyskredytować, wywołując u niego niekontrolowane stany, ale "źle obliczył dawkę podsuniętej substancji".

Politolog specjalizujący się w regionach Rosji Michaił Winogradow ocenił, że wybory we wrześniu nie są wystarczającym powodem do działań przeciwko Nawalnemu.

Reklama

"To, co się wydarzyło, uważam za reakcję na ostatnie wydarzenia, w tym na Białorusi. Zobaczono, czym są protesty, do czego mogą doprowadzić. (...) Aleksiej jest jednym z oczywistych liderów protestu" - powiedział polityk opozycji antykremlowskiej Dmitrij Gudkow. "Nie wiemy przecież, czym zakończy się to wszystko; być może planowane jest wprowadzenie wojsk? (...) Jaka będzie reakcja w Rosji? Albo też, jeśli w rezultacie obalenia (prezydenta Białorusi Alaksandra) Łukaszenki - u nas zaczną się wstrząsy? Myślę, że władze próbują zabezpieczyć się zawczasu" - powiedział Gudkow.

"Czy dopuszczam, że jest to metoda walki politycznej? A czy sprawa (Borysa) Niemcowa nie pokazała, że jest to w naszym kraju możliwe?" - dodał działacz opozycji.

Antykremlowski aktywista Piotr Wierziłow, który w 2018 roku dopiero przez medyków w Niemczech został wyleczony z zatrucia niezidentyfikowaną substancją, ocenił, że działania wokół Nawalnego przypominają tamte wydarzenia. "Dokładnie tak przebiegały pierwsze dni mojego otrucia: służby specjalne po prostu przestały wpuszczać kogokolwiek na piętro, gdzie leżałem w szpitalu w Moskwie w reanimacji. Potrzebny był czas na oczyszczenie organizmu i ukrycie śladów substancji trującej" - powiedział aktywista.

Emilia Słabunowa, szefowa Jabłoka - jednej z dwóch zarejestrowanych oficjalnie partii opozycji antykremlowskiej - oceniła, że "praktycznie każdy oponent władzy" jest w Rosji zagrożony. "To, co dzieje się na Białorusi budzi szczególny niepokój administracji prezydenta (Władimira Putina) i rosyjskich struktur siłowych" - oceniła. Jej zdaniem w warunkach kryzysu gospodarczego i pandemii koronawirusa powstaje niestabilność i "wszyscy rozumieją, że sytuacja w kraju może zmienić się w warunki nadzwyczajne, dlatego usunięcie tych liderów, którzy mogą wywrzeć na to wpływ, jest bardzo ważne".

Politolog Jurij Nisniewicz powiedział "Nowej Gaziecie", że nie wierzy, że "w obecnej sytuacji ekipa (władzy-PAP) w ogóle będzie tykać Nawalnego", bowiem "nie jest on tą postacią, która dziś przyciąga taką uwagę".

"Mam wrażenie, że jest to raczej jakaś osobista zemsta, porachunki osobiste za jego materiały śledcze na temat majątków (urzędników i osób publicznych - PAP)" - powiedział ekspert.

Aleksiej Nawalny "za swoje przekonania każdego dnia ryzykuje życiem" - napisał na swoim Facebooku znany rosyjski pisarz Boris Akunin, mieszkający na emigracji. "Mieszkaniec Nowo-Ogariowa (tam mieści się rezydencja prezydenta Władimira Putina - PAP) powinien się modlić, aby człowiek, którego nazwiska zawsze bał się wymawiać, przeżył. Inaczej będzie gorzej, niż po zabójstwie Anny Politkowskiej i Borisa Niemcowa - o wiele gorzej" - napisał Akunin.