W drugiej turze ukraińskich wyborów prezydenckich w niedzielę showman i producent telewizyjny Wołodymyr Zełenski pokonał urzędującego prezydenta Petra Poroszenkę. Oficjalne wyniki wyborów na Ukrainie mają być ogłoszone do 4 maja. Według wyników wstępnych na Poroszenkę zagłosowało 24,5 proc. Ukraińców, a na Zełenskiego 73,1 proc.

Jakóbik, szef branżowego portalu Biznesalert podkreśla, że choć ukraiński prezydent nie jest odpowiedzialny za politykę energetyczną kraju, to Zełenskij będzie miał "istotny" wpływ na tę politykę po październikowych wyborach parlamentarnych.

"Ważny będzie układ sił między prezydentem a rządem, rolą jego frakcji politycznej, która być może powstanie przed wyborami w październiku. Zełenski może szukać wsparcia sił umiarkowanych np. związanych z obecnym premierem Wołodymyrem Hrojsmanem, który zamierza startować z własnym ugrupowaniem, może też szukać też go - co mniej prawdopodobne - w kręgach związanych z dotychczasowym prezydentem Petro Poroszenką, może wreszcie sięgnąć po grupy radykałów związanych z Julią Tymoszenko. Dlatego warto obserwować dyskusje z udziałem Zełenskiego nt. procesu trójstronnego, czyli rozmów z udziałem Komisji Europejskiej, Ukrainy i Rosji o przyszłości dostaw gazu przez Ukrainę, a także sporów o ceny gazu podczas kampanii wyborczej do parlamentu ukraińskiego" - mówił PAP Jakóbik.

W jego ocenie stanowisko Zełenskiego w tych sprawach pozwoli znaleźć odpowiedź na pytanie, po której stronie opowie się nowy prezydent.

Reklama

"Może stanąć po stronie b. premier Julii Tymoszenko, która postuluje radykalne obniżki cen gazu nawet wbrew zachodnim kredytodawcom, ale może też opowiedzieć się po stronie zwolenników współpracy z UE na rzecz dalszych reform w sektorze gazowym - dodał.

Ekspert zauważa, że od stanowiska, jakie zaprezentuje Zełenski, któremu - jak podkreśla - zdarzały się już prorosyjskie wypowiedzi, będzie można wysunąć przesłanki do prognozowania, jak nowy prezydent wpłynie na politykę energetyczną swego kraju.

Jakóbik zwraca uwagę na osobę oligarchy Igora Kołomojskiego, z którym wiązany jest ukraiński prezydent elekt. Jak podkreśla, Kołomojski nie jest oligarchą prorosyjskim i w przeszłości miał duże wpływy w ukraińskiej energetyce. "On może chcieć te wpływy odzyskać, a to oznaczałoby zmiany układu w tym sektorze" - dodał.

Ekspert podkreślił, że dla przyszłości ukraińskiej energetyki kluczowe są stanowiska USA i KE, które jeszcze przed wyborami oficjalnie deklarowały, że bez względu na to, kto będzie prezydentem będą wspierać integrację europejską.

"Warto przyglądać się dyskusji na temat przyszłości tamtejszych gazociągów. Ukraińcy zapraszają kraje zachodnie do inwestycji w nie". Chodzi o przejęcie do 49 procent udziałów operatora systemu przesyłowego gazu. Zainteresowało się tym kilka europejskich firm, w tym słowacka Eustream. Oprócz Słowaków do grupy roboczej weszły francuski GRTgaz, holenderskie Gasunie, włoski Snam, i belgijski Fluxys.

Jednak - jak podkreśla Jakóbik - w gronie tych firm zabrakło Amerykanów i Niemców.

Tymczasem obecność Niemców byłaby kluczowa ze względu na gwarancje, że po uruchomieniu gazociągu Nord Stream 2 Rosjanie nadal będą słać gaz na Zachód przez system ukraiński. "Na razie Niemcy nie chcą się dzielić odpowiedzialnością za to, co obiecują, czyli że Rosjanie nie zatrzymają przesyłu po uruchomieniu Nord Stream 2" - zauważył ekspert.

Jak mówił, choć w grupie zabrakło firmy amerykańskiej, to jednak warto pamiętać, że nawet w sytuacji dużej niepewności dotyczącej przyszłości Ukrainy, Polacy we współpracy z Amerykanami byli gotowi tam inwestować.

"Za pośrednictwem amerykańskiej firmy i pod politycznym parasolem Waszyngtonu polski PGNiG sprzedaje gaz na tamtejszy rynek. Wejście Niemców i Amerykanów do konsorcjum zarządzającego ukraińskim systemem, dałoby nam sygnał, że warto wejść w te gazociągi, bo mimo politycznej zawieruchy, te potęgi będą pilnowały interesów zachodnich" - przekonywał ekspert.

>>> Czytaj też: Ukraina rządzona z tylnego siedzenia. Kim jest bogacz, który stoi za Zełenskim