Do takiego wniosku analitycy CIT, grupy śledzącej działania rosyjskich sił zbrojnych, doszli, obserwując tempo gromadzenia rosyjskich wojsk - pisze we wtorek Current Time (Nastojaszczeje Wriemia), telewizja związana z Radiem Wolna Europa.

"W ciągu ostatnich trzech tygodni pogorszyło się. Podczas gdy jeszcze trzy tygodnie temu obserwowaliśmy tylko przerzucenie 4 gwardyjskiej dywizji pancernej do granicy (...), to teraz do niej dołączają inne siły 1 gwardyjskiej armii pancernej. Na Krymie obserwujemy pojawienie się oddzielnych jednostek 49, 58 armii Południowego Okręgu Wojskowego" - powiedział ekspert telewizji Current Time.

Jak dodał, trzy tygodnie temu analitycy nie uważali, że był to ten poziom koncentracji, który obserwowano w kwietniu. "Teraz już jest porównywalny, jeśli nie taki sam. Co więcej, jeśli wierzyć Budanowowi (naczelnikowi głównego zarządu wywiadu ministerstwa obrony Ukrainy - PAP), to atak planowany jest na koniec stycznia - początek lutego, przy takim tempie do tego czasu może się tam nagromadzić znacznie więcej sił niż obserwowaliśmy wiosną" - ostrzegł. Wiosną bieżącego roku przy granicy z Ukrainą Rosja zgromadziła około 100 tys. żołnierzy.

Reklama

Według niego szczególnie niepokojąca jest informacja o dostarczeniu na jedną ze stacji w Woroneżu systemu artylerii rakietowej "Sołncepiok" i wagonów z amunicją. Jak zaznaczył ekspert, obwód woroneski nie graniczy z samozwańczymi tzw. Doniecką Republiką Ludową i Ługańską Republiką Ludową w Donbasie. "Bez względu na to, że rosyjska propaganda znów zaczyna opowiadać o jakiejś ukraińskiej ofensywie na terytorium Donbasu, wiadomo, że jednostki pancerne są potrzebne nie do obrony Doniecka i Ługańska, tylko po to, by - jeśli będzie taka polityczna decyzja - wkroczyć na terytorium kontrolowane przez ukraińskie władze" - uważa ekspert.

Według naczelnika głównego zarządu wywiadu ministerstwa obrony Ukrainy Kyryła Budanowa, Rosja zgromadziła ponad 92 tys. żołnierzy przy ukraińskich granicach i przygotowuje się do ataku pod koniec stycznia albo na początku lutego przyszłego roku z kilku kierunków. Jak przekazał portalowi Military Times, taki atak najprawdopodobniej obejmowałby naloty powietrzne, ataki artyleryjskie i pancerne oraz ataki powietrznodesantowe na wschodzie, desanty morskie w Odessie i Mariupolu oraz mniejsze wtargnięcie przez Białoruś.

Moskwa zaprzecza doniesieniom o planowanym ataku. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył we wtorek, że Rosja nie ma zamiaru na nikogo napadać i nie ma agresywnych planów. Zapewnił, że interpretowanie w ten sposób ruchów sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej na jej terytorium jest niesłuszne.