Stereotyp Rosjanina w Polsce to wyłaniający się z dymu bolszewik albo karykaturalnie głupawy chłop. A kiedy już się z nich naśmiejemy, przypominamy sobie, że właściwie to znamy konkretnych Rosjan - i że to fajni, gościnni ludzie.

Przyjaźniłem się z wieloma Rosjanami, nie wyrzekam się tych przyjaźni. Niektórzy z nich z Rosji uciekli, a inni zostali, jedni milczą, a inni mniej lub bardziej otwarcie krytykują agresję, ale są również tacy, którzy przez ostatnich 20 lat stali się zwolennikami reżimu Putina. Daleki jestem od generalizowania. Niemniej trudno sobie wyobrazić w przewidywalnej przeszłości, żeby Rosja nie budziła niechęci cywilizowanego świata. Jest państwem agresywnym i zbrodniczym.

A czy jest możliwe, by odrodziła się idea słowianofilska, tyle że - wbrew oryginałowi - antyrosyjska? Taka słowiańszczyzna w ramach mentalnego Zachodu oparta na osi Polska-Ukraina?

I połączyła chorwacką elegancję z polską fantazją, ukraińską odwagą i czeskim humorem? (śmiech) Nie, idea słowiańska to XIX-wieczna utopia, w dużej mierze sterowana wówczas przez Rosję. Europa Środkowo-Wschodnia, która wspólnie stawia czoła rosyjskiej agresji i wspiera Ukrainę, to wspólnota losu, a nie języka. Estończycy nie są z nami spokrewnieni językowo, a w sprawie agresji Moskwy rozumiemy się bez słów. Pokrewieństwo językowe niczego nie wyjaśnia i prowadzi do błędnych konkluzji. Co ma wspólnego Austriak z Afrykanerem albo Mołdawianin z Peruwiańczykiem?
Reklama

Niedawno rozmawiałem z Kazimierzem Ujazdowskim („Samoamputacja polskich możliwości”, Magazyn DGP z 25 listopada 2022 r.), który odświeża myśl Adolfa Bocheńskiego, apostoła kierunku wschodniego polskiej polityki, i to w już w latach II wojny światowej. Przestrzegał, byśmy nie uznawali nostalgii za Polską Jagiellonów za przyszłościową.

ikona lupy />
Jakub Kumoch szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP, w latach 2020-2021 ambasador w Turcji, w latach 2016-2020 w Szwajcarii / Dziennik Gazeta Prawna
Dużo w tym racji. Bo w pamięci historycznej Ukraińców oraz Białorusinów I i II RP nie kojarzą się ze sprawiedliwością. A relacje polsko-ukraińskie i polsko-białoruskie, kluczowe dla naszego bezpieczeństwa, muszą być oparte na sprawiedliwości. Wszyscy musimy się wyzbyć arogancji i kompleksów, by odbudować zaufanie. Jednakże I Rzeczpospolitą i jej dziedzictwo można zredefiniować. Uznać, że tradycja szlachecka i tradycja kozacka są sobie równe. To po prostu dwie drogi rozwoju.

Tradycja kozacka to też antysemityzm, rabowanie Turków, okrucieństwo...

Tak można sobie wyliczać. Szlachcie też można wiele przypisać. Problem w tym, że etos szlachecki i etos kozacki, jak każdy etos, są traktowane wybiórczo. To jasne, że powołując się na Kozaków, Ukraińcy nie mają na myśli plądrowania wybrzeża Morza Czarnego, tylko podstawowe idee Kozaczyzny: wolność, równość, waleczność, dumę. Tak samo jak w pamięci narodowej Polaków I Rzeczpospolita to imperium bez stosów, a nie wyzysk chłopstwa. A fakt, że Kozacy świetnie żeglowali i potrafili siać spustoszenie w imperium osmańskim, nie jest u nas szczególnie znany. Po prostu wypadł ze stereotypu.

Dopłynęli do Synopy. Może warto dopowiedzieć, że było to miasto w granicach imperium osmańskiego. Niby wszyscy jesteśmy obryci z historii, ale...

A co się pamięta w Ukrainie o Kozakach? To, co najważniejsze: dumni, odważni, nieznoszący obcego jarzma. Myślę, że tę część mitu nawet my po części uznajemy, bo przeniosła go tradycja romantyczna. Ale do sedna: jeżeli dzisiaj chcemy z Ukrainą pojednania, musimy uznać równoległość naszych historii. I obu języków. Musimy też przyswoić sobie prawdę, że potencjał ludnościowy obu państw jest zbliżony i że supremacjonizm prowadzi donikąd. Musimy też pamiętać o krzywdach - bez żadnego symetryzmu, ale w różnych epokach różnie się te krzywdy rozkładały. Prawda jest podstawą budowy relacji między narodami.