Ludzie z całej Litwy przysyłają stare felgi do wolontariuszy gromadzących się co tydzień w Szawlach, czwartym co do wielkości mieście kraju, którzy wytwarzają z nich opalane drewnem piecyki. Przenośne urządzenia są ładowane na ciężarówki i dostarczane do zniszczonych ukraińskich miast i wsi - relacjonuje AP. Jak do tej pory udało się wysłać na Ukrainę około 600 takich pieców.

Amerykańska agencja zaznacza, że od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w lutym ubiegłego roku Litwa, Łotwa, Estonia i Polska - państwa wschodniej flanki NATO, które przez dziesięciolecia były pod sowiecką okupacją - są jednymi z największych darczyńców Kijowa, biorąc pod uwagę wartość pomocy do ich PKB.

Linas Kojala, dyrektor Centrum Studiów Europejskich w stolicy Wilnie, podkreślił, że skuteczny opór Ukrainy "jest sprawą o egzystencjalnym znaczeniu" dla krajów bałtyckich, które dzielą doświadczenie sowieckiego panowania. "Nie tylko elity polityczne, ale całe społeczeństwa są zaangażowane we wspieranie Ukrainy" - dodał.

"Moja rodzina i większość Estończyków wciąż pamięta sowiecką okupację" - powiedziała Jaana Ratas, która w Tallinie w Estonii kieruje akcją produkcji siatek maskujących dla ukraińskich żołnierzy.

Reklama

AP przypomina, że w Polsce zebrano miliony złotych, aby sfinansować wszystko, od zaawansowanej broni dla Ukrainy po leczenie rannych żołnierzy. Do zbiórki na zakup drona Bayraktar zorganizowanej przez dziennikarza Sławomira Sierakowskiego przyłączyło się ponad 220 tys. osób, które wpłaciły niemal 25 mln złotych.

Jonnas Ohman, szef litewskiej organizacji pozarządowej, nakreślił paralele między gotowością jego rodaków do pomocy Kijowowi a lokalnymi ruchami partyzanckimi walczącymi z władzą sowiecką po II wojnie światowej. "Chodzi o osobistą odpowiedzialność w trudnych czasach" - powiedział. "Tak jak w 1945 roku, kiedy Sowieci wrócili, rząd zniknął, ale walka o wolność trwała w lasach przez lata" - dodał.(PAP)