Komentatorzy boleją nad tym, że polityka zagraniczna Europy "narzucana jest przez Berlin", który w obawie o działania "piątej kolumny", jaką - jak twierdzą - stanowi wielomilionowa obecność Turków w Niemczech, gotowy jest na wszelkie ustępstwa wobec "dyktatów (prezydenta Turcji Recepa Tayyipa) Erdogana".

Senatorka centroprawicowej partii Republikanie zareagowała wpisem: "Churchill mówił, że dyplomacja jest po to, żeby rozmawiać z nieprzyjaciółmi. Niemniej wizyta (przewodniczącego Rady Europejskiej) Charles’a Michela i (szefowej KE) Ursuli von den Leyen jest nieprzyzwoita i ma wszelkie cechy poddaństwa. Nic więc dziwnego, że przewodnicząca Komisji Europejskiej lekceważona jest przez Erdogana, który sprowadził ją tylko po to, by podbudować swą potęgę".

"Jak to możliwe, że Charles Michel mógł zgodzić się na takie traktowanie von der Leyen? Symboliczna przemoc sekwencji narzuconej przez Erdogana jest niesamowita. A siadając mimo to w fotelu, przewodniczący Rady Europejskiej pokazał, że za nic ma równość kobiet i mężczyzn" - napisał na Twitterze lewicowy eurodeputowany Raphael Glucksmann.

"To nagranie mnie boli! Nie chcę Europy naiwnej i kruchej. Nie wolno dopuszczać do takich sytuacji" – powiedział francuski minister ds. europejskich Clement Beaune, cytowany na stronie internetowej tygodnika "Le Point".

Reklama

A komentator tego pisma tłumaczy, że "każda wizyta europejska w nieprzyjaznym kraju staje się pretekstem do poniżenia Unii, jej wartości i jej przedstawicieli. Po obraźliwym epizodzie harcerzyka (szefa unijnej dyplomacji) Josepa Borrella u (prezydenta Rosji Władimira) Putina, prezydent Turcji stał się autorem własnej inscenizacji".

Uczestnicy debaty w telewizji CNews przypominali, że turecki prezydent oskarża Europę i Francję o islamofobię i prześladowanie muzułmanów, ale ani słowem nie piśnie o morderczym traktowaniu Ujgurów przez Pekin, choć to muzułmanie i bliscy kuzyni Turków. "Dzieje się tak dlatego, że Europa i Francja pozwalają po sobie deptać" – tłumaczył jeden z uczestników.

Dziennik "Le Figaro" zamieszcza w piątkowym numerze wywiad z b. doradcą prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, gaullistą Henrim Guaino. Zauważa on, że kiedy żywotne interesy państwa zagrożone są przez dyktatora, dla którego liczą się tylko stosunki siły, nie wolno ustępować ani na krok, gdyż wtedy jest się skazanym na coraz większe ustępstwa, aż nie da się uniknąć najgorszego". "Ale Unia Europejska to nie kraj, a dla Erdogana liczą się tylko państwa" – komentuje polityk. Po czym zauważa, że "wobec Turcji kraje członkowskie UE są podzielone do tego stopnia, że – z wyjątkiem Francji – nawet nie próbowały bronić zewnętrznych granic Europy, gdy Turcja pogwałciła wody terytorialne Grecji".

Publicysta Eric Zemmour w CNews wyraża przekonanie, że w polityce zagranicznej UE, a z nią Paryż, całkowicie podporządkowana jest niemieckim decyzjom i interesom. Jego zdaniem "lęk przed piątą kolumną mniejszości tureckiej w Niemczech" powoduje, że "(kanclerz Niemiec Angela) Merkel we wszystkim ustępuje Erdoganowi". Przywołując niedawne porozumienie inwestycyjne UE z Chinami, "całkowicie sprzeczne z interesami Francji, ale potrzebne dla eksportu niemieckich samochodów", Zemmour określa europejską politykę zagraniczną, jako "niemiecką zasadę" "słabości wobec i siły wobec słabych".