"Są kraje, które zgodziły się brać udział i być częścią tej misji. One są suwerennymi państwami i one decydują, jak bardzo publicznie chcą to robić" - powiedział Kirby, odnosząc się do ogłoszonej w poniedziałek przez szefa Pentagonu Lloyda Austina operacji Prosperity Guardian (Strażnik Dobrobytu), będącej odpowiedzią na serię ataków wspieranych przez Iran jemeńskich bojowników z ruchu Huti na statki przepływające przez cieśninę Bab al-Mandab, łączącą Morze Czerwone z Oceanem Indyjskim.

Nie odpowiedział przy tym jednoznacznie na pytanie, czy częścią "koalicji chętnych" są Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

W operacji udział biorą m.in. marynarki wojenne Wielkiej Brytanii, Bahrajnu, Kanady, Francji, Włoch, Holandii, Norwegii, Hiszpanii i Seszeli, zaś oświadczenie wspierające koalicję podpisały 44 kraje.

Kirby podkreślił, że działania szyickich rebeliantów, którzy zaczęli swoje ataki w reakcji na działania Izraela w Strefie Gazy, uderzają w ważny gospodarczo szlak handlowy, którym przepływa 10-15 proc. globalnego handlu, z czego 40-50 proc. stanowią statki chińskie, japońskie i niemieckie.

Reklama

Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller stwierdził, że w niedawnej rozmowie szefów dyplomacji USA i Chin sekretarz stanu Blinken powiedział Wangowi Yi, że ataki Hutich uderzają również w Chiny i zwrócił się do niego, by użył swoich wpływów na Iran, by przyczynić się do rozwiązania sytuacji.

Według urzędnika Pentagonu, cytowanego przez Politico, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, amerykańskie niszczyciele zestrzeliły 38 dronów i kilka rakiet nad Morzem Czerwonym. Tylko w sobotę niszczyciel USS Carney zestrzelił 14 dronów-kamikadze. Jak jednak zauważa portal, koszty obrony statków komercyjnych przed atakami są coraz większe. Do zestrzeliwania kosztujących kilka tysięcy dolarów dronów używane są prawdopodobnie rakiety SM-2 o wartości 2,1 mln dolarów każda.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)