Kartki przyznawane są dwu grupom zamawiających: tym, którzy rozstrzygając przetargi, nie zwracają uwagi na to, żeby pracownicy wybieranych firm otrzymywali niezaniżone wynagrodzenia, i tym, którzy nie stosują klauzul społecznych. Chodzi głównie o firmy ochroniarskie, sprzątające i budowlane. Żółte kartki otrzymali m.in. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Katowicach, Podkarpackie Centrum Chorób Płuc w Rzeszowie, Urząd Miasta Gdańska, Specjalistyczny Szpital im. J. Śniadeckiego w Nowym Sączu.

Ekspertka NSZZ "Solidarność" Sylwia Szczepańska powiedziała PAP, że inicjatywa przyznawania "żółtych kartek" powstała w związku z informacjami, że w przetargach publicznych proponuje się pracownikom bardzo niskie wynagrodzenia. "Chcieliśmy zareagować, zwrócić się do tych instytucji, pokazywać im, że coś powinni w tej sprawie zrobić" - wyjaśniała.

Podkreśliła, że akcja przynosi efekty i instytucje zmieniają wymogi przy przetargach. "Bardzo ładnie zachował się rektor Uniwersytetu im. Adama Mikiewicza w Poznaniu. Chodziło o płacenie sprzątaczkom poniżej minimalnego wynagrodzenia. Rektor odpisał, przeprosił, zbadał sprawę i pozmieniał wymogi przetargowe" - mówiła.

Ekspertka przypomniała, że w grudniu w związku z przetargami w sądach "Solidarność" i fundacja zwróciły się do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. W apelu podkreślono, że sądy w Bielsku Podlaskim, Łęczycy i Nysie w przetargach publicznych na usługi sprzątania, ochrony oraz pracy na portierni nie gwarantują płacy w wysokości co najmniej godzinowej płacy minimalnej.

Reklama

W ocenie Szczepańskiej, powodem "rażących rozstrzygnięć przetargów" były m.in. przepisy, zgodnie z którymi najważniejszym kryterium była cena. "Plus przyzwolenie na to, że instytucje publiczne, za publiczne pieniądze, płacą tak niskie stawki" - dodała. Według niej, zastrzeżenia można mieć w tym przypadku także do instytucji kontrolnych, np. Państwowej Inspekcji Pracy, a także do ZUS. "To jest kwestia zastępowania umów o pracę umowami cywilnoprawnymi. ZUS też powinien być bardziej aktywny w tej sprawie. Jednak chodzi o to, by jak najwięcej składek wpływało do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Bo ci ludzie kiedyś zapukają do Funduszu po emerytury" - oceniła ekspertka.

W opinii Szczepańskiej, coraz rzadziej dochodzi do rażących rozstrzygnięć przetargów. "To też jest kwestia tego, że poprawia się rynek pracy. Coraz trudniej znaleźć pracowników za niskie stawki. Pracodawcy też zaczynają sobie z tego zdawać sprawę" - stwierdziła. Zwróciła uwagę, że sytuację na rynku pracy może poprawić także ustalenie minimalnej stawki godzinowej na poziomie 13 zł.

Zapowiedziała, że "żółte kartki" nadal będą wręczane.

>>> Czytaj też: Coraz więcej dużych niemieckich firm chyli się ku upadłości. Rosną straty Polaków