"W kraju dojrzewa rewolucja. Teraz i tutaj ogłaszam początek narodowej, pokojowej, aksamitnej rewolucji" - mówił Paszynian.

"W miastach Giumri, Iczewan, Kapan i Mecamor protestujący blokują ulice i międzynarodowe trasy. Ludzie nie idą do pracy, zaczęły się masowe strajki" - kontynuował.

Opozycjonista zaapelował, by wszyscy wyszli na ulice, sparaliżowali działalność urzędów i zorganizowali siedzący protest. Demonstrujący blokują wejścia do budynków m.in. prokuratury generalnej, sądu kasacyjnego, banku centralnego.

Paszynian oświadczył, że we wtorek odbywa się "największy mityng w historii Armenii".

Reklama

W parlamencie Armenii we wtorek trwa nadzwyczajne posiedzenie, na którym wybrany będzie nowy premier kraju. Jedynym kandydatem na to stanowisko jest były prezydent Armenii Serż Sarkisjan.

Zwolennicy Paszyniana od 13 kwietnia blokują ruch w stolicy. W poniedziałek doszło do starć między demonstrującymi i policjantami. Kilkadziesiąt osób, w tym Paszynian, zostało rannych. We wtorek policja zatrzymała w Erywaniu ok. 30 demonstrujących. Służby zaapelowały o zakończenie akcji i zapowiedziały podjęcie nadzwyczajnych środków.

W grudniu 2015 roku w Armenii odbyło się referendum, na mocy którego prezydent został pozbawiony prawa wetowania ustaw, będzie piastował urząd tylko przez jedną kadencję, a jego władza będzie miała charakter głównie ceremonialny. Najważniejsze uprawnienia znajdą się w rękach premiera. Nowy prezydent Armen Sarkisjan (niespokrewniony z byłym szefem państwa) został zaprzysiężony 9 kwietnia.

Opozycja zarzuca Serżowi Sarkisjanowi, który był prezydentem od 2008 roku do 9 kwietnia 2018 roku, że ukartował zmiany systemu politycznego, by dalej faktycznie rządzić krajem. Polityk odrzuca te oskarżenia.

Armenia, liczące 3 mln mieszkańców państwo na Kaukazie Południowym, ogłosiła niepodległość w roku 1991, jednak pozostaje zależna od rosyjskiej pomocy i inwestycji. Wielu mieszkańców kraju oskarża władze o korupcję. (PAP)

ndz/ kar/