"The Times" zaznaczył, że podczas rozmów z Putinem Trumpowi "nie udało się zachować tonu męża stanu".

"Sam fakt, że doszło do spotkania w Helsinkach (...), od początku był zwycięstwem Putina. Odkąd rosyjskie wojsko zaanektowało Krym w 2014 roku, a Moskwa zaczęła destabilizować wschodnią Ukrainę, rosyjski prezydent był traktowany przez Zachód jak parias. (...) Uściśnięcie mu dłoni przez Trumpa (...) ogłosiło jednak światu, że nie można podejmować poważnych działań bez Rosji", co "pogłębia podział między władzami USA a ich sojusznikami" - dodał centrowy dziennik.

"Ten szczyt zostawił po sobie przykry posmak związany z poczuciem, że posłużył rosyjskiemu celowi zdyskredytowania Zachodu. Trump był nieuprzejmy wobec sojuszników w Europie, a jednocześnie przymilał się do Putina. Jest jasne, że system sojuszy, na których opiera się światowy porządek, jest zagrożony" - ostrzegł "Times".

Komentator konserwatywnego "Daily Telegraph" Tim Stanley ocenił, że Putin jest dla Trumpa atrakcyjnym rozmówcą, bo "niektórzy konserwatyści wierzą teraz, że mają więcej wspólnego z rosyjskim tradycjonalizmem niż z +samobójczym liberalizmem+, którego upatrują na Zachodzie".

Reklama

Odwołując się m.in. do słów amerykańskiego prezydenta z wystąpienia w Warszawie w 2017 roku, Stanley przypomniał, że Trump wielokrotnie ostrzegał, że "liberałowie osłabiają Zachód od środka, niszcząc stare wartości i wręcz (...) zabijając koncepcję rodziny".

"Sympatyzowanie konserwatystów z Putinem to symptom utraty wiary w to, co kiedyś stanowiło wzór amerykańskich ideałów. Konserwatyści stają się sceptyczni wobec wolnego handlu, kwestionują integralność własnego systemu bezpieczeństwa i przestali uważać, że USA mają misję zmiany świata. Skoro tak, to dlaczego nie rozmawiać z ortodoksyjną Rosją?" - tłumaczył.

Publicysta zaznaczył jednak, że "realizm Trumpa działa tylko w jedną stronę: przykłada zachodnie debaty kulturowe do Rosji, a nie widzi jej takiej, jaka jest w rzeczywistości". "To kraj, który najechał i podzielił suwerenne państwo ukraińskie; w którym dziennikarze i krytycy są zabijani; którego sprzęt wojskowy został wykorzystany do zastrzelenia cywilnego samolotu, przez co zginęło 298 osób" - wymienił Stanley. "Owszem, wiara i patriotyzm przeżywają kuszący renesans, ale jednocześnie są wykorzystywane przez bardzo cyniczny reżim (rosyjski)" - dodał.

Ocenił, że Trump nie jest w stanie zaakceptować skali ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku także dlatego, że mogłoby to zdelegitymizować jego wyborczą wygraną. "Jednocześnie Demokraci nie potrafią zaakceptować jego zwycięstwa, więc odwołują się do teorii spiskowych, by ukryć fakt, że przeprowadzili koszmarną kampanię wyborczą" - dodał.

Liberalny "The Guardian" również ocenił, że Rosja jest zwyciężczynią poniedziałkowego szczytu. "To był jego plan od samego początku: najpierw uderzyć w NATO, by osłabić transatlantyckie zobowiązania (w zakresie polityki obronnej - PAP), następnie wywołać chaos w Wielkiej Brytanii, by zaszkodzić Unii Europejskiej, a na końcu odegrać rolę chętnego do współpracy męża stanu w rozmowach z rosyjskim prezydentem" - tłumaczył dziennik.

Jego zdaniem "wizyta Trumpa w Europie i jej efekty to mrożąca krew w żyłach ilustracja światopoglądu Trumpa".

"Jego strategia opiera się na potępieniu wartości zakorzenionych w polityce Zachodu od pokonania Hitlera. To świadome zerwanie z powojenną siecią sojuszy i aspirowaniem do wprowadzenia uniwersalnych standardów oraz powrót do czasów, w których najpotężniejsze państwa miały interesy, a nie sojuszników, małe państwa się nie liczyły, a międzynarodowe standardy były mniej ważne od siły wojskowej" - argumentował "Guardian".

"Jeśli Putin jest wielkim zwycięzcą, to (premier Wielkiej Brytanii) Theresa May jest jedną z przegranych. (Przypisywany przez Zachód Rosji-PAP) atak z użyciem Nowiczoka w Salisbury nie miał w Helsinkach żadnego znaczenia. (...) Jeśli (May) nie chce doprowadzić do tego, by Wielka Brytania i jej rząd stały się uboczną ofiarą niebezpiecznego niszczenia światowego porządku przez Trumpa, powinna jak najszybciej się ocknąć" - napisał dziennik.

Jak dodał, "nowe podejście (Trumpa) do Rosji stwarza bezprecedensowy podział między Londynem a Waszyngtonem w kwestii tego, jak należy sobie radzić z głównym adwersarzem Zachodu".

"Relacje brytyjsko-amerykańskie opierają się na współpracy wywiadowczej i lojalności bazującej na historii, ale Wielka Brytania musi teraz uzmysłowić sobie, że prezydent Stanów Zjednoczonych jest gotów zaufać raczej słowu byłego agenta KGB (Putinowi - PAP) niż wspólnej opinii amerykańskich organizacji wywiadowczych" - ostrzeżono.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)