Samobójstwa 24 pracowników France Telecom od początku 2008 roku – niektóre w miejscu pracy, inne przypisywane brutalnym praktykom menedżerskim i nieustannej reorganizacji – zmusiły firmę do zmiany sposobu zarządzania zasobami ludzkimi.
Prezes Didier Lombard przedstawił kilka pomysłów, które, jak to określił, mają postawić człowieka w sercu organizacji. Propozycje obejmują między innymi przyznanie większej autonomii lokalnym menedżerom, ponowne wprowadzenie kultury pracy zespołowej, dłuższe sprawowanie jednej funkcji, mniej obowiązkowych przenosin i możliwość wyboru oferty zatrudnienia przez pracowników, których stanowisko zostało zlikwidowane. Przełożenie założeń na konkrety i wdrożenie nowej umowy społecznej z pracownikami firmy spadnie na Stephane'a Richarda, który w 2011 roku ma zastąpić Lombarda. W poniedziałek został on szefem krajowych operacji firmy.
Kierownictwo firmy jest – poniewczasie – świadome stawki, o którą toczy się gra. Priorytetami są ochrona pracowników i zażegnanie politycznej burzy wokół sprawy. France Telecom musi działać szybko, także by zapobiec pogorszeniu się wyników firmy na poziomie operacyjnym. – Wyciągając sprawę na światło dzienne i rozwiązując ją, powinniśmy się stać lepszą, bardziej wydajną firmą – mówi dyrektor finansowy Gervais Pellisier. Kryzys już teraz zabiera zarządowi dużo czasu. Jeżeli się przedłuży, może pogorszyć i tak napięte stosunki z pracownikami, odstraszyć klientów, zaszkodzić marce i ograniczyć zdolność reagowania na postęp technologiczny.

Problem z kosztami

Firma będzie zwracać szczególną uwagę na zwiększony odpływ klientów do konkurencji. Kryzys rozpoczął się zbyt późno, by mieć większy wpływ na wyniki sprzedaży za III kwartał, ale w IV jego skutki mogą już być odczuwalne.
Reklama
Analitycy obawiają się, że plan ograniczenia do 2011 roku kosztów o 1,7 mld euro rocznie zostanie opóźniony przez moratorium na restrukturyzację zatrudnienia. Redukcja kosztów jest ważna, ponieważ segment telefonii stacjonarnej koncernu kurczy się wskutek coraz ostrzejszej konkurencji. France Telecom ma jednak ograniczone pole działania z racji długoterminowego zobowiązania, że nie będzie się uciekać do przymusowych zwolnień pracowników, z których 65 proc. ma status pracowników służby cywilnej.
Co roku firmę dobrowolnie opuszcza około 2 tys. pracowników (prawie 2 proc. zatrudnionych). Odsetek ten zwiększy się ponad dwukrotnie na początku przyszłej dekady, gdy zacznie się fala odejść na emeryturę. Warto przypomnieć, że nowe francuskie przepisy podatkowe i zmiany w prawie telekomunikacyjnym kosztują firmę tyle samo co zeszłoroczne płace 5 tys. pracowników. Firma rozważa przywrócenie programu wcześniejszych emerytur, który kosztowałby jednorazowo 150–200 tys. euro na pracownika. Miałby jednak tę zaletę, że ograniczyłby koszty średnioterminowe.

Nowy styl

Większym wyzwaniem jest wprowadzenie praktyki zarządzania, umożliwiającej zagospodarowanie mniej wydajnych pracowników, których liczbę ocenia się na 5–10 tys., przy utrzymaniu wyników reszty zatrudnionych. Związki zawodowe i zarząd zgadzają się, że połączenie sztywnej struktury sektora publicznego i zaczerpniętego z praktyki amerykańskiej wyznaczania indywidualnych celów zniszczyło w firmie poczucie wspólnoty. – To paradoks, ale musimy postawić na indywidualizację, by stworzyć kolektyw – mówi Dider Lombard. Firma spodziewa się, że dzięki traktowaniu pracowników bardziej jak ludzi, którzy w różny sposób przyczyniają się do osiągnięcia celu, uczyni ostatecznie z France Telecom silniejszą firmę.