Minister obrony narodowej Bogdan Klich przedstawił tzw. mapę drogową unowocześnienia wojska. Do 2018 r. resort chce wydać 30,6 mld zł. Pieniądze mają też uratować polski przemysł zbrojeniowy.
Minister chce, by zakupom dla armii towarzyszyła „polonizacja”, czyli przenoszenie zaawansowanych zachodnich technologii do Polski. Ten cel będzie realizowany już przy okazji zakupu 14 samolotów zwiadowczych, które będą służyć w misjach takich jak w Afganistanie. Zamówienia na komputery pokładowe, elementy płatowca czy aparatury rozpoznawczej mogą powędrować do polskich zakładów. – Docelowo udział polskiego przemysłu w produkcji bez załogowców powinien być taki, jaki mamy obecnie w spikach – zaznacza minister Klich. To przeciwpancerne pociski zakupione od izraelskiej firmy Rafael. Obecnie produkowane w zakładach Mesko w Skarżysku-Kamiennej na podstawie umowy licencyjnej.
Podobna „polonizacja” na niewielką skalę jest realizowana przy produkcji wozów opancerzonych Rosomak. W tym przypadku początkowo 100-procentowy fiński produkt posiada już polskie wieżyczki z Bumaru i opancerzenie z huty Stalowa Wola. Minister Klich zapowiada też, że w przypadku jego oczka w głowie, czyli marynarki wojennej, modernizacja floty odbędzie się wyłącznie krajowymi siłami w stoczni marynarki wojennej w Gdyni. Zamierza też ostatecznie pożegnać się z postradzieckim sprzętem w polskiej armii. Jeszcze tylko przez dwa lata MON będzie inwestował w śmigłowce MiG i samoloty szkoleniowe Orlik. Bo w 2012 r. armia otrzymywać będzie już wyłącznie nowoczesny sprzęt, taki, jakim dysponuje większość sił NATO.
Swoje plany zawarł w – jak to określa – mapie drogowej modernizacji armii. Przedstawia ona listę sprzętu, jaki należy kupić, i ile to będzie kosztowało. W dokumencie opisano 14 programów, których realizację rozpisano na dziewięć lat. Najwięcej – 30 proc. – przeznaczonych będzie na rosomaki. MON w przyszłym roku chce kupić 47 tych pojazdów. Drugą najważniejszą pozycją są śmigłowce – zakup 26 maszyn pochłonie 20 proc. ogólnej puli wydatków na sprzęt. Doceniona będzie też zaniedbana w ostatnich latach Marynarka Wojenna. Na jej modernizację MON przeznaczy 16 proc. budżetu. Minister Klich nie chce jednak określać konkretnych kwot, jakie ma zarezerwowane na poszczególne przetargi. Chce wydać jak najmniej, zapowiada więc twarde negocjacje ze zbrojeniówką. Wiadomo jednak, że największy zakład zbrojeniowy, Bumar Łabędy, może liczyć na 17 mln zł w przyszłym roku na remonty czołgów i wozów zabezpieczenia technicznego. Inne zakłady też mogą otrzymać większe zamówienia, bo w przyszłym roku na tego rodzaju inwestycje w sprzęt MON planuje wydanie 3,923 mld, czyli 348 mln zł więcej niż w tym.
Były minister gospodarki Janusz Steinhoff uważa, że przede wszystkim to potężne wsparcie dla polskiej zbrojeniówki. – Taka transakcja wiązana to dobry krok, bo oznacza inwestycje – powiedział Steinhoff. Także gen. Stanisław Koziej, były wiceminister MON, chwali ideę „polonizacji”. Jak podkreśla, budżetowe pieniądze powinny przyczyniać się do rozwoju krajowego przemysłu obronnego. – To jeden z elementów bezpieczeństwa narodowego. Ważne jest, by w czasach kryzysu bezpieczeństwa mieć u siebie silną tę gałąź przemysłu – zaznacza gen. Koziej. Jego zdaniem to dobry kompromis między ważną dla żołnierzy niezawodnością sprzętu i bezpieczeństwem państwa. W jego ocenie powinniśmy produkować nie tylko popularny sprzęt, jak amunicja czy karabiny, ale także awangardowy. – Jeśli minister z góry wskazuje na bezpilotowe, to nie jest tak, że coś narzuca, tylko musi mieć pewną informację, że któryś z polskich zakładów ma realną szansę taki sprzęt produkować – dodaje. Czy jednak przeniesienie części produkcji do kraju nie odbędzie się kosztem jakości? – Być może, ale to ryzyko w pełni usprawiedliwione – tłumaczy gen. Koziej. – Większość krajów, kupując sprzęt, stara się w jego produkcję angażować rodzime firmy – dodaje Grzegorz Hołdanowicz, ekspert w sprawach uzbrojenia. Jak podkreśla, robią tak, by mieć kontrolę i elastycznie dostosowywać produkcję do własnych potrzeb. – Większość polskich zakładów zbrojeniowych prezentuje niezły poziom technologiczny – mówi Hołdanowicz.
Reklama