Gliwicka spółka domyka wart 380 mln dol. kontrakt dla Malezji. Brakuje jej kolejnych zleceń. Szuka ich w Indiach, Peru i Brazylii. Na razie bez rezultatów.
Gliwicki Bumar dostarczył już Malezyjczykom 48 czołgów PT-91M. Więcej nie będzie. Firmie pozostały tylko szkolenia dla malezyjskiego personelu. – Nie mamy żadnego innego poważnego kontraktu – mówi nam Ewa Kubisiewicz-Boba, rzecznik ZM Bumar Łabędy. Przyznaje, że firma prowadzi rozmowy z Indiami i Peru na temat dostaw czołgów. Ale są one na początkowym etapie. W grę wchodzą też zamówienia wojskowe z Brazylii.
Jednak wszystkie te negocjacje to sprawa przyszłości. Firma znalazła się pod ścianą i czeka głównie na zamówienia z kraju. Nie może jednak liczyć na polską armię. Rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Robert Rochowicz zapowiedział w minionym tygodniu, że resort obrony nie planuje w najbliższym czasie zakupu czołgów, ponieważ polska armia w tej chwili ich nie potrzebuje. Nie będzie też zamówień na wieże strzelnicze do wozu opancerzonego Rosomak, które Bumar dostarczał w poprzednich latach. Brak zamówień na nowe czołgi typu Twardy, zdaniem MON, wynika z tego, że trzy lata temu polska armia otrzymała od niemieckiej Bundeswery 128 Leopardów.
W strukturze przychodów firmy 90 proc. stanowią dostawy dla wojska, a jedynie 10 proc. to produkcja cywilna. Na razie firma ratuje się drobnymi zamówieniami dla tego sektora. Jak powiedziała DGP Kubisiewicz-Boba, Bumar sprzedaje ładowarki górnicze, koparki budowlane, przeprowadza też remonty i modernizacje. A spółka córka Bumaru – Zakład Konstrukcji Spawanych – od czasu do czasu sprzedaje konstrukcje stalowe do Niemiec.
Firma nie może liczyć na remonty czołgów. W tym roku nie przeprowadzi ani jednego, chociaż w latach poprzednich realizowała jeden, dwa takie projekty rocznie. Sytuacja jest zła. Niepokoju nie kryją pracownicy. W ubiegłym tygodniu 200 związkowców Bumaru pikietowało siedzibę spółki, żądając rządowego wsparcia dla całej zbrojeniówki. – W żadnym europejskim kraju nie pozostawiono przemysłu zbrojeniowego bez pomocy państwa – mówi się Zdzisław Goliszewski, szef Solidarności w zakładzie.
Reklama
Obawia się, że brak dalszych zamówień pociągnie za sobą masowe zwolnienia we wszystkich 12 spółkach należących do gliwickiego Bumaru. W tym roku pracę w nich straciło już 350 pracowników, do końca 2009 r. będzie to 800 osób. Firma w tej chwili zatrudnia 3200 pracowników, pracę straci więc jedna czwarta załogi.